10 rzeczy, które zrobię, jak już schudnę i nowy film (tym razem z moimi wygibasami)
Ten tekst jest częściowo kopią wpisu, który być może (choć pewnie nie) znacie z innego, starego (także mojego) bloga. Nie podaję do niego adresu, bo nie ma sensu – tam już nic się nie dzieje, część tekstów straciła na aktualności, a te które nie straciły wciąż mają szansę pojawić się tutaj. Tak jak i ten. Wówczas było to jednak tylko 7 rzeczy, a nie 10. Postanowiłam jednak temat rozwinąć, dodać co nieco i trochę “zapdejtować” stare dane.
Na czas „gdy schudnę” od dawna odkładam bardzo wiele rzeczy. Niektórych po prostu nie ma sensu robić, jak się nie jest szczupłym, innych sama wolałabym nie robić dopóki nie schudnę (bo siara, jak nic). Jeszcze inne traktuję jako nagrodę dla siebie, za to, że w końcu się udało. Ta lista rzeczy to jedna z moich głównych motywacji do chudnięcia. W którymś momencie życia uświadomiłam sobie po prostu, że nie może być dłużej tak, że moja waga stoi mi na drodze do… życia. I nie ważne czy mowa tu o wewnętrznym wstydzie, społecznym potępieniu czy fizyczną niezdolnością do zrobienia niektórych z nich. Dlatego gdy już schudnę…
1.
Będę nosić się inaczej. Wygrzebię z dna szafy dawno zapomniane szorty i miniówki. Albo nie! Nowe se kupię, bo co sobie będę żałować! Do tego obcisłe sukienki, yoga-pantsy nie tylko po domu i bluzki przed pępek – te ostatnie to w sumie trochę siara, ale zrobię to chociażby po to, żeby pokazać, że mogę!
2.
Pójdę tańczyć. Nie robiłam tego od lat, bo się wstydzę. A szkoda, bo przecież lubię (nie mylić z “umiem”). No ale wiecie jak jest – jak wejdę na parkiet, to nie starczy miejsca dla innych i zostanę na widoku, więc póki co odpuszczam sobie radosne pląsy w nocnych klubach.
3.
Zapiszę się też na zajęcia z pole dancingu (bardziej po polsku – zajęcia z fikania przy rurze). Mężczyzna się ucieszy, a jak się dobrze na tej rurze zakręcę, to może mechanizm zadziała jak wirówka i odwiruje ze mnie resztę tłuszczu.
4.
Pojadę na wakacje do egzotycznych krajów, będę przechadzać się w moim seksi stroju kąpielowym w tę i z powrotem po plaży, a wieczory będę spędzać na piciu drinków z palemką. O, tam też będę nosić bluzki odsłaniające pępek! I zrobię sobie takie seksowne/kiczowate foto jak na tle zachodzącego słońca mojtam mokrymi włosami.
5.
Zrobię sobie tatuaż. No dobra, może póki co trochę chojrakuję, bo to dość odległa wizja, a potem okaże się, że razem z wagą spadł mi też poziom odwagi we krwi. Jak dotąd moim usprawiedliwieniem jest, że mi się skóra nie chce ustabilizować pod względem objętości, więc mi się tatoo nie daj boże rozjedzie.
6.
Zorganizuję imprezę, na którą zaproszę wszystkich dawno niewidzianych znajomych i będę się rozkoszować, jak wszyscy mówią: „O, jak schudłaś!” Albo lepiej! Zorganizuję imprezę przebieraną i wbiję się w kostium jakiejś Cat Woman albo inny spandex. I będę wyglądać jak kobieta w spandexie, a nie ziemniak tudzież piankowy potwór.
7.
Machnę sobie sesję zdjęciową. Od kilku lat uciekam sprzed obiektywu aparatu (mówią, że kamera dodaje 5 kilo, ja na bazie obserwacji moich zdjęć chcę wierzyć, że dodaje 25), więc jak już zrzucę tyle, że spomiędzy moich fałdek da radę wyjrzeć dawno zakopana próżność, będę się wdzięczyć przed obiektywem lepiej niż Dżoana Krupa. A potem ustawię se nowe profilowe na Fejsie, żebyście mogli podziwiać.
8.
Opróżnię całą szufladę z bielizną i uzupełnię ją nowymi egzemplarzami. I nie gaciami z trójpaka i busthalterami których głównym kryterium jest się nie wrzynać pod cyckiem, tylko takimi a’la Sekrety Wiktorii (“a’la”, bo na prawdziwe to mnie nie stać, a w każdym razie nie na całą szufladę).
9.
Nauczę się porządnie pływać i skakać na główkę. Uwielbiam wodę i pluskanie się, ale jedyny styl pływacki jaki opanowałam to żabko-piesek. Jak dotąd pozwalało mi to nie utonąć, ale nie odczuwam specjalnej satysfakcji przemierzając basen w tę i z powrotem. Skoki do wody ograniczam do tych na bombę, chociaż od pewnego czasu i ich unikam, bo taka bomba mogłaby spowodować falę tsunami, która zabiłaby ludzi w okolicznych wioskach. No, ale jak już schudnę, to zapiszę się na jakieś lekcje i się nauczę. I wcale nie robię tego po to, żeby mieć pretekst, by pokazać się publicznie w nowym bikini.
10.
Już nigdy więcej nie przytyję. Tak mi dopomóż… Amen.
Póki co na tym zamknę tę listę. Wiele rzeczy w życiu mogę robić i bez bycia chudą, więc jak narazie będę się cieszyć nimi. A te powyżej? Niedługo i na nie przyjdzie pora… :) A jak nie wierzycie, to obejrzyjcie film, który zmontowałam wczoraj :) Jest tam trochę moich treningowych wygibasów oraz paplaniny – na dowód, że wszystko idzie do przodu :)
-
Anita Klich
-
Nemesis Nave
-
evanka
-
Maria Banach
-
evanka
-
-
-
Komiteptol
-
Aleksandra
-
Maria Banach
-
Aleksandra
-
-
-
Katka
-
ania