tartaletki z gruszką, karmelizowaną cebulą i gorgonzolą oraz “Seasons”
Kolejny planszówkowy weekend za mną :) Ach, jak ja to lubię! Najtrudniej co prawda zebrać się do przeczytania instrukcji, ale potem jest już tylko lepiej. Za sprawą Rebel.pl przyszło mi testować kolejną bardzo fajną grę. Tym razem jest to “Seasons” czy jak kto woli po polsku “Pory roku”.
Już na wstępie mogę powiedzieć komu tę grę polecam, a potem to tylko uargumentuję. Grę polecam osobom, które szukają planszówki w którą będą mogli grać wiele razy bez znudzenia, takim, które chcą sobie kupić jedną grę i na niej się skupić zamiast szukać kolejnych, takim, którzy lubią strategiczne myślenie i nie przeszkadza im dość wolne tempo rozgrywki. Ale co ciekawe, choć nie do końca co prawda wpisujemy się z mężczyzną w ten opis, to i tak gra nam się podobała :)
Dlaczego gra na dłużej? Ano dlatego, że zdecydowanie jest to planszówka, do której nie tylko można wiele razy wracać i za każdym razem rozgrywka przebiegać będzie zupełnie inaczej, ale też trzeba się jej trochę nauczyć. Pierwsza rozgrywka była dość ciężka pod względem spamiętania elementów i kolejności. Wielokrotnie robiliśmy solidne błędy, które sprawiały, że zawalaliśmy po całości. Na szczęście robiliśmy je oboje, co trochę wyrównywało nasze szanse :) Nie jest to gra, którą da się komuś na szybko wytłumaczyć. Zdecydowanie to planszówka, do której siadać z osobami, które albo jak my ją już znają, albo (w przypadku początkujących graczy, które jak my gry nie znają :)). Sprawę ułatwiło nieco to, że grać można w trzech wariantach: początkującym, zaawansowanym i pro. Nie muszę chyba dodawać, że naprawdę warto zacząć od początkującego.
Dlaczego strategiczne myślenie? Bo właściwie o to w tej grze chodzi. Rozgrywka toczy się przez trzy tury (lata kalendarzowe) podzielone na sezony (pory roku). Już na początku musimy nie tylko sensownie dobrać karty, którymi będziemy operować, ale też musimy je równie sensownie porozdzielać na kolejne lata. Bardzo szybko się okazało, że moja pierwsza myśl na temat “sensowności” okazała się bardzo bezsensowna i właściwie przerąbałam sobie całą rozgrywkę :) No ale człowiek uczy się na błędach i trzeba pamiętać, że tych na pewno na początku trochę będzie. Potem trzeba także strategicznie posługiwać się kartami i dołączonymi do gry kośćmi. Każdy z graczy w swojej turze może wykonać tyle ruchów na ile tylko pozwala mu na to obecna sytuacja na planszy i w kartach, dlatego może to trochę trwać.
Nie ma sensu poganiać i pośpieszać, zamiast tego można w tym czasie zastanawiać się już nad swoimi kolejnymi ruchami. Z dużym prawdopodobieństwem nikt nam nie przeszkodzi w ich wykonaniu, bo interakcja miedzy graczami jest stosunkowo niewielka – każdy ciuła na siebie (cel to uzbierać jak najwięcej “kryształów” czyli punktów zwycięstwa). Podejrzewam, że ten aspekt zmienia się wraz z większym stopniem zaawansowania (początkujący gracze grają na mniejszej ilości kart), ale o tym jeszcze nie mieliśmy okazji się przekonać. Jestem jednak pewna, że prędzej czy później do tego większego zaawansowania dojdziemy, bo do tej planszówki zamierzamy wracać.
Pora na dwa słowa o kwestiach technicznych. Grze z całą pewnością nie można odmówić tego, że jest po prostu śliczna. Śliczne są grafiki na kartach, śliczne są plansze, śliczne są kości do gry. Całość prezentuje się bardzo dobrze i czytelnie. Uzupełnieniem przejrzystości jest pudełko z dopasowanymi przegródkami, które pozwala wszystkie elementy trzymać na swoim miejscu. A tych trochę jest. Są wspomniane już karty i kości do gry (po 5 kości w 4 kolorach), są plansze: indywidualne dla 4 graczy, jedna główna z porami roku i jedna do liczenia punktów (kryształów), są żetony odpowiadające czterem żywiołom, są żetony biblioteki oraz drewniane kostki odpowiadające pionkom (po 4 dla każdego gracza i 2 uniwersalne). Całkiem tego dużo. Podczas rozgrywki warto też mieć na stole sporo miejsca, żeby to wszystko pomieścić :)
Czas jednej rozgrywki to około 60 minut. Na początku może nieco dłużej. W wyjątkowych przypadkach nieco krócej. Zalecany wiek graczy to 14+ i ja się z tym zgadzam. Rozgarnięty nastolatek świetnie sobie z grą poradzi, ale nie jest to gra dla dzieci. Ja daję jej mocne 7/10 :)
Ponieważ czekając na swój ruch mamy trochę wolnego czasu, możemy w tym czasie sobie coś przekąsić. Ponieważ planszówka nawiązuje ściśle do sezonów i pór roku, postanowiłam tym razem zrobić coś z sezonowych składników. A że akurat trwa sezon na gruszki i orzechy włoskie sprawa była dość prosta :) Padło na kruche tartaletki z orzechowego ciasta, z nadzieniem z gruszek, karmelizowanej cebuli i gorgonzoli. Całość przykryta jest kołderką z orzechów. Mmm… :) Najlepiej serwować je na ciepło, wiec dobrze jest upiec je tuż przed rozgrywką albo przed podaniem odgrzać je w piekarniku.
Składniki (na 6 tartaletek):
Na ciasto:
- 1/2 szklanki zmielonych orzechów włoskich
- 70 g masła
- 1 szklanka mąki
- 1/2 łyżeczki soli
- 1 żółtko
- około 1-2 łyżek śmietany 30%
Na farsz:
- 1 gruszka
- 1 łyżka oleju
- 1 cebula
- 1 łyżka octu balsamicznego
- 1 łyżeczka cukru
- 100 g gorgonzoli
- 2 łyżki siekanych orzechów włoskich
Składniki na ciasto (oprócz śmietany) zagniatamy. Śmietany dodajemy tylko tyle, by składniki połączyły się i ciasto nie było zbyt kruche (ale nie może być też zbyt wilgotne). Gotowe ciasto zawijamy w folię spożywczą i chłodzimy w lodówce przez około 2 godziny.
Schłodzone ciasto rozwałkowujemy na grubość ok 5 mm. Wycinamy z niego koła i wykładamy nim wnętrze metalowych foremek na muffiny. Do wnętrza ciasta wkładamy papierowe papilotki, wsypujemy obciążenie (ceramiczne kuleczki, suchy groch lub fasolę) i pieczemy około 15 minut w temperaturze 180 stopni.
Po tym czasie wyjmujemy papilotki z obciążeniem i pieczemy ciasto jeszcze około 5 minut (aż wnętrze się lekko przypiecze)
W międzyczasie na patelni rozgrzewamy olej. Wrzucamy pokrojoną w półksiężyce cebulę. Smażymy na średnim ogniu około 20 minut, aż cebula nabierze złoto-brązowego koloru.
Do cebuli dodajemy ocet i cukier. Mieszamy. Dodajemy obraną i pokrojoną drobno gruszkę. Mieszamy i smażymy jeszcze przez chwilę, aż gruszka lekko zmięknie.
Ser kruszymy w palcach, dodajemy do farszu i łączymy składniki. Farszem napełniamy podpieczone spody tartaletek. Wierzch posypujemy odrobiną posiekanych orzechów. Zapiekamy jeszcze przez około 10 minut, aż ser się rozpuści.
Podajemy na ciepło.
Pysznych sezonowych przekąsek i udanych rozgrywek w jesienne wieczory życzy gruszka z fartuszka!