o tym dlaczego zniknęłam i dlaczego wracając witam się z wami chlebem z mąki typu 1850

Stali czytelnicy mogli odnotować moją nieobecność na blogu i w mediach społecznościowych. Milczałam twardo od początku 2018 roku i wierzcie mi, wcale nie miałam tego w planach, ale życie lubi układać losy po swojemu. Pierwsze miesiące 2018 dały mi mocno w kość i nie w głowie mi było blogowanie. Pośród wielu rzeczy, które wydarzyły się w moim życiu w ostatnich tygodniach jest jedna, która bezpośrednio wpływa na przyszłość tego miejsca i to nią muszę się z Wami podzielić – po blisko roku biegania po różnych lekarzach, wreszcie trafiłam do takiego, który pomógł mi zdiagnozować moje dolegliwości i orzekł: “ma pani insulinooporność“.

Insulinooporność to nie choroba, lecz zaburzenie metaboliczne, które nieleczone może prowadzić do cukrzycy. Ponoć cierpi na nią ponad 10 000 000 Polaków, ale obstawiam, że przynajmniej drugie tyle nawet nie wie, że ten problem ich dotyczy, bo zdiagnozowanie insulinooporności wcale nie jest takie proste – większość objawów ignorujemy i wychodzimy z założenia, że “ja już tak mam”. Jeśli borykacie się z takimi problemami jak m.in. senność po posiłkach, problemy z utratą wagi mimo diety i ćwiczeń czy nawet depresja, to odsyłam Was na stronę Fundacji, gdzie możecie przeczytać na ten temat więcej.

Leczenie insulinooporności polega nie tylko na przyjmowaniu leków, ale absolutnie niezbędna jest twarda zmiana nawyków żywieniowych. Co do szczegółów i niuansów tej “diety” zdania są podzielone, a opinie często rozbieżne. Po kilku tygodniach czarnej rozpaczy pod tytułem “olaboga! co ja teraz będę jadła?!” okazało się, że podchodząc do tematu zdroworozsądkowo to “da się zrobić”. Podstawy diety dla insulinoopornych są następujące:

  • zero cukru w jakiejkolwiek postaci (odpada miód, syrop klonowy, glukoza itp.)
  • zero białej mąki, dopuszczalne mąki to te o typie 1850 i wyższym
  • zero białego i jaśminowego ryżu (ryż brązowy, dziki czy nawet basmati są ok)
  • ograniczyć owoce, ziemniaki, kukurydzę (mąkę ziemniaczaną i kukurydzianą również)
  • zwracać uwagę na niski indeks glikemiczny potraw

Oprócz powyższych zasad specjaliści sprzeczają się ze sobą co do nabiału (ja postanowiłam póki co go nie wykluczać) oraz w ogóle obecności w diecie chleba, ryżów czy kasz (tych również nie wykluczam póki co). Jest też szereg pomniejszych “dobrych rad” które oczywiście warto wcielić w życie, ale warto podejść do tego tak, by nie zwariować.

I teraz powiem Wam zabawną (no powiedzmy) rzecz – wydawało mi się, że najprościej z diety wyeliminować cukier, bo przecież wystarczy odstawić słodycze i nie pić słodkich napojów. Otóż guzik prawda. Okazało się, że cukier jest we wszystkim (nawet w musztardzie!), a najwięcej jest go w… wędlinach.

Będę z Wami szczera. Jeszcze kilka dni temu poważnie rozważałam, czy nie zamknąć bloga. Trochę czułam, że moja zmiana nawyków rozczaruje tych, którzy zaglądali tu po przepisy na ciasta, które tak kochałam i z pewnością stracę sporo stałych czytelników. Serce krajało mi się na myśl o tym, że musiałabym pożegnać się z Wami i 8 latami mojej pracy. Dostałam jednak jakiejś nowej energii i, chyba, zdrowego rozsądku. Wreszcie dotarło do mnie, że tak na prawdę nowy sposób gotowania to dla mnie nowe wyzwanie, a te, jak wiecie uwielbiam. Moimi przepisami postaram się udowodnić, że to potrawy także dla tych z Was, którzy nie borykają się z podobną przypadłością, a co więcej – stworzę miejsce dla insulinoopornych, poszukujących inspiracji na kreatywne gotowanie.

Postaram się podejść do tematu sumiennie, ale już na wstępie zapowiadam wszystkim “dietetycznym ortodoksom”, że staram się nie popadać w skrajności i na część z pomniejszych zasad będzie zdarzało mi się przymykać oko (np. na to że koktajle są moim zdaniem ok, że owoce czy marchewka w niewielkich ilościach też nie są tak straszne, czy że zupa krem choć ma wyższy indeks glikemiczny niż zwykła zupa z tych samych składników też może się tu trafić).

Dziś witam Was przepisem, który z dniem w którym rozpoczęłam nowy styl życia zagościł w mojej kuchni już na stałe. Oto przepis na bardzo prosty w przygotowaniu chleb pszenny, pełnoziarnisty, dozwolonej dla mnie mąki typu 1850. Bo bądźmy szczerzy, bez chleba to się po prostu nie da ;)

Przepis polecany dla osób z insulinoopornością

chleb pełnoziarnisty z mąki pszennej typ 1850

Składniki (na foremkę o wymiarach 11x30 cm):

  • 700 g mąki pszennej pełnoziarnistej typ 1850
  • 7 g suchych drożdży
  • 1 łyżeczka soli
  • 500 ml wody w temperaturze ok. 45 stopni
  • 60 ml oleju rzepakowego + więcej do wysmarowania foremki
  • (opcjonalnie, jeśli będą potrzebne) otręby pszenne

Foremkę smarujemy olejem.

Mąkę przesiewamy przez sito. Otrębami, które zostaną nam na sitku wysypujemy foremkę. Jeśli otrębów zostało za mało, dodajemy trochę więcej.

Wszystkie składniki wkładamy do misy robota kuchennego i wyrabiamy ciasto przez 7-10 minut. Ciasto powinno być jednolite i a jego konsystencja powinna być dość stała, ale po chwili rozlewać się na boki). Przekładamy je do czystej miski, przykrywamy bawełnianą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.

Wyrośnięte ciasto mieszamy łyżką, żeby rozbić bąble powietrza, a następnie przekładamy do przygotowanej wcześniej foremki. Odstawiamy jeszcze na 30 minut do ponownego wyrośnięcia.

W międzyczasie rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Chleb pieczemy około 1 godzinę (czasami dłużej) - upieczony chleb będzie mieć ciemną skórkę, a po wbiciu w niego patyczka będzie prawie suchy w środku.

Upieczony chleb studzimy na kratce.