#kuchniazpazurem odcinek 1 – drożdżowe kotki z brzuszkami pełnymi jabłek
#kuchniazpazurem będzie serią wyjątkową. I mówię tak nie tylko dlatego, że będą to wyjątkowo fajne wpisy, ale też dlatego, że Wy dzięki nim będziecie mieli okazję pokazać, że jesteście wyjątkowo fajnymi ludźmi. Bo wiecie, generalnie niby nie mam co do tego wątpliwości, ale raz na jakiś czas warto dać upust swojej zajebistości w sposób namacalny :) Na co dzień bloguję bezinteresownie. To znaczy jasne, wasze lajki i komcie są turbo miłe i zachęcają mnie do dalszej pracy, ale z reguły nie wymagam od Was hymnów na moją cześć, listów miłosnych, ani datków na poczet rozwoju bloga (gdyby ktoś jednak bardzo się upierał, to proszę o kontakt, podam numer konta). Ogólnie rzecz biorąc dzielę się z Wami przepisami, bo lubię i sprawia mi to radość. Ale tym razem, wyjątkowo, proszę Was – z głębi mojego małego gruszkowego serduszka – otwórzcie serca i portfele, bo setki małych, futrzastych brzuszków liczy na Waszą pomoc.
Taka złotówka to dla Was nic. No kaman, żeby kupić sobie te ulubione Kinder Czekoladki musicie wyłożyć pięć razy tyle! Papieroski? 15 zyla! (wiem bo ostatnio kupowałam Mężczyźnie i się musiałam trzy razy przeżegnać przy kasie, jak usłyszałam). Jest nas tu co miesiąc kilkanaście tysięcy, więc jakby tak każdy przelał złotówkę, to będą z tego całkiem niezłe kokosy i to takie z dużą ilością mleczka w środku. A jakby tak każdy przelał 10 zł…? Ho ho! To to są kokosy z dodatkowym zerem na końcu! A takie 10 zł to przecież mniej niż hipsterski burger na mieście! Pamiętajcie jednak – NIE WAŻNE ILE, WAŻNE ŻE W OGÓLE. Bo jeśli przez głowę choć raz przemknęła myśl że “kurde, siara tak dawać tylko zetkę, lepiej nie dam nic” to ja Wam coś pokażę:
No dobrze, to skoro ustaliliśmy już na wstępie po co tu jestem ja i po co Wy, to wspomnę jeszcze, że możecie w każdej chwili przyłączyć się do zabawy i razem ze mną pichcić słodkie przysmaki inspirowane kotami. Publikujcie ich zdjęcia na Facebooku i Instagramie (koniecznie z hashtagiem #kuchniazpazurem) i opowiadajcie ludziom o tej akcji! :)
KOT - Karm, Opiekuj się, Tul
Czyli o tym kto kogo potrzebuje bardziej - kot człowieka, czy człowiek kota?
Ze zdumieniem i pewnego rodzaju niedowierzaniem przypominam sobie czasy, gdy nie lubiłam kotów. No, nawet nie tyle, że nie lubiłam, ot były to mi całkowicie obojętne istoty - widywałam je czasami u sąsiadów lub gdy przebiegały przez mój ogród pędząc dalej w nieznanym mi celu. Wydawało mi się, że koty chodzą własnymi drogami i ani one nie potrzebują człowieka, ani człowiek nie potrzebuje kota. Gdy więc kilka lat temu Mężczyzna z uporem namawiał mnie na przygarnięcie kota, postawiłam warunek - "Dobra, ale ty mu sprzątasz w kuwecie.". A on na to - "Dobra, ale bierzemy dwa." I tak oto w naszym życiu pojawił się Pumpkin i Vinnie. I od nich ta historia się rozpoczyna...
W dniu, w którym te dwie włochate kulki przekroczyły próg naszego domu zmieniło się wszystko. I mam tu na myśli nie tylko fakt, że kubki spadają nam ze stołów trochę częściej, czy że od tamtej pory szczerze zaprzyjaźniłam się z rolką do czyszczenia ubrań. Po pierwsze obwieściłam mężczyźnie, że to są MOJE koty i nikomu, za żadne skarby świata ich nie oddam i nie pozwolę skrzywdzić. A po drugie przekonałam się, że wbrew temu co sądziłam wcześniej, człowiek bardzo kota potrzebuje. Bo taki kot proszę Państwa to na przykład robi bardzo zabawne rzeczy i notorycznie człowiekowi poprawia humor. Przykłady możecie oczywiście obejrzeć w filmikach na YouTubie, ale uwierzcie mi, że to jak z koncertami - niby też widać i słychać, ale na żywo jednak emocje są lepsze :)
No więc tak sobie tkwiłam przez lata w tej miłości do moich kotów i świata poza nimi nie widziałam, aż WTEM! nastąpiła przeprowadzka do nowego domu. A wraz z domem pojawiły się okoliczne koty-przybłędy. Więcej o kociej rodzince, która do nas zagląda napisałam już tutaj (poczytajcie koniecznie, bo sprawa dalej jest aktualna!), ale oprócz nich po okolicy kręci się mnóstwo innych futrzaków. To było trochę tak, jakby mi ktoś przyzolił obuchem w łeb na tyle mocno, że mi się jakieś zwoje mózgowe odblokowały, oczy otworzyły szerzej i dotarło do mnie, że kot jednak też potrzebuje człowieka.
Zaczęłam główkować, co by tu zrobić, żeby jakoś pomóc. Wiecie, dorzucić od siebie jakąś cegiełkę dobroci dla tych przemarzniętych i głodnych kulek z wąsami. Dokarmiałam. Poiłam. Łapałam i woziłam do weterynarza. Dla dwóch znalazłam kochające domy stałe, dla jednego tymczasowy. Dla reszty zbudowałam domek ze styropianowego pudła, gdyby potrzebowały schronienia na zimę. Ale to wciąż za mało. Doszłam więc do wniosku, że muszę zrobić to, co umiem najlepiej - wejść do kuchni.
FAQ - dla bardziej ciekawskich
Pomagać trzeba też mądrze, więc uznałam, że najrozsądniej będzie, jeśli zwrócę się bezpośrednio do działającej w mojej okolicy Fundacji Koci Pazur, która robi tu dla kotów ogromnie, ogromnie dużo (a co konkretnie to przeczytacie na ich stronie). W tej chwili pod opieką mają aż 100 podopiecznych i nie są w stanie przygarnąć więcej, głównie ze względów finansowych. Działają non profit, wolontariusze nie pobierają wynagrodzenia (tutaj nomen omen dodam, bo nie dla wszystkich może być to jasne, że i mój wkład jest całkowicie non profit, nie jest to żadna akcja sponsorowana) i nieustannie potrzebują wsparcia. Jesteśmy dorośli, możemy rozmawiać szczerze, bo i wy czuliście to za każdym razem dostając prezent od dawno nie widzianej ciotki - najlepsze są zawsze pieniądze. Z pieniędzy, które otrzymują z darowizn zakupują głównie jedzenie oraz żwirek - tego zużycie jest największe. W drugiej kolejności są leki, artykuły weterynaryjne, kontenerki, budki na zimę dla bezdomniaków i dużo innego niezbędnego kotom do życia dobra.
- karma (Każda. Serio. Można by zrobić długi wykład o tym, które są dobre, a które złe, ale bezdomne koty dokarmiane przez wolontariuszy nie wybrzydzają. Jeśli jednak chcecie postawić na jakość, zapraszam Was do lektury. W PW mogę również polecić Wam konkretne marki - tanie, a dobre.)
- żwirek dla kotów
- środki do dezynfekcji (np. Manusan)
- jednorazowe podkłady higieniczne
- transportery do przewożenia kotów
- klatki wystawowe (dla kotów po zabiegach)
Fundacja na swojej stronie na Facebooku często prosi też o określone leki, specjalistyczne karmy i inne produkty bieżącej potrzeby. Zajrzyj na ich stronę lub skontaktuj z wolontariuszami, żeby dowiedzieć się, czego akurat potrzeba. Jeśli jest tak, że akurat nie możesz uszczknąć z portfela ani grosika, ale twoje wielkie serce rwie się do pomocy, to możesz przetrzepać swój dom w poszukiwaniu starych koców i kołder, a następnie dostarczyć je do fundacji Koci Pazur. Dzięki nim zima stanie się mniej straszna dla bezdomniaków, a rekonwalescencja w kocim szpitaliku będzie wygodniejsza. Miałeś kiedyś kota, a w domu zostały ci po nim sprzęty takie jak np. kontenerek? Również może on trafić do Fundacji. Fundacja Koci Pazur wystawia również charytatywne aukcje, do których możesz dorzucić swoją cegiełkę, nie tylko kupując, ale także przekazując swoje rękodzieła na sprzedaż. Jeśli więc rysujesz, malujesz, rzeźbisz, wyklejasz, wycinasz, lepisz, albo tworzysz w jakikolwiek inny sposób i chcesz, żeby Twoją sztukę doceniał także ktoś spoza rodziny, to to jest doskonałe ku temu miejsce! Oczywiście to dopiero początek całej listy sposób na pomoc. O reszcie przeczytasz na stronie Fundacji w zakładce "Możesz pomóc". Jeśli w dalszym ciągu czujesz niedosyt, rusz głową! Zastanów się co możesz zaoferować, a następnie skontaktuj się z Fundacją i zapytaj czy Twoje umiejętności, zasoby lub kontakty mogą się przydać :)
- Może jesteś stolarzem i możesz wykonać drewniane budki na zimę?
- Albo tworzysz strony internetowe i chciałbyś pomóc odświeżyć Fundacji ich internetowy wizerunek?
- Robisz piękne zdjęcia i marzysz by fundacyjne koty zostały Twoimi modelami?
- ....
Pomysłów jest na prawdę mnóstwo! Zastanówcie się, a na pewno będziecie mogli dać coś od siebie!
PRZEKONAŁAŚ MNIE! GDZIE MOGĘ PRZELAĆ PIENIĄDZE?
Wejdź na stronę Się Pomaga i kilkoma klikami uzupełnij naszą skarbonkę. Pamiętaj, KAŻDA ZŁOTÓWKA MA ZNACZENIE.
No dobrze, już dobrze, ale dosyć już tego przydługiego wstępu, bo skoro ja proszę o coś od Was, to pora dać Wam coś od siebie. Oto pierwszy z kocio-słodziastych przepisów, w którym każdy kociarz bez wyjątku się zakocha. To są kotki z pełnymi brzuszkami. Jak możecie zauważyć na załączonych obrazkach, kotki z pełnymi brzuszkami są uśmiechnięte, zadowolone i zrelaksowane. Bo pełny brzuszek to podstawa! :) Te drożdżowe, mleczne bułeczki (mięciutkie i puszyste jak kotki!) napełnione prażonymi jabłkami to super przekąska do pracy lub drugie śniadanie w szkole (tylko pomyślcie jaką furorę wśród rówieśników zrobią Wasze dzieciaki jak przyjdą z taką kocio-bułą do szkoły! <3). W smaku lekko słodkie, ale w wyglądzie słodkie na maksa! <3 A do tego polecam szklankę mleka!
Składniki (na 7 bułeczek):
- 20 g świeżych drożdży
- 70 g cukru
- 50 ml mleka w temperaturze ok. 42 stopni
- 80 g masła
- 300 g mąki
- 2 jajka
- 7 łyżek prażonych jabłek
Dodatkowo:
- 1 żółtko
- 2 łyżki wody
- 1-2 kostki mlecznej czekolady
Drożdże rozcieramy w miseczce z połową cukru. Dodajemy letnie mleko, mieszamy i odstawiamy na około 20 minut w ciepłe miejsce, aż drożdże zaczną pracować. Masło rozpuszczamy i lekko studzimy. Pozostały cukier, mąkę, rozpuszczone masło oraz 2 jajka przekładamy do misy miksera. Dodajemy pracujący zaczyn i całość wyrabiamy na jednolite, miękkie, elastyczne ciasto. Ciasto przekładamy do miski posmarowanej odrobiną oleju, przykrywamy czystą bawełnianą ściereczką i odstawiamy na godzinę w ciepłe miejsce. Po tym czasie wyjmujemy ciasto z miski, dzielimy je na 7 równych części. Każdą część rozwałkowujemy na placek o grubości ok 0,7-1 cm. Na środek nakładamy łyżkę prażonych jabłek, zbieramy brzegi, zaciskamy razem i formujemy okrągłą bułeczkę. Bułeczki układamy w odstępach na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawiamy na ok. 20 minut w ciepłe miejsce. Po tym czasie nożyczkami robimy kocie uszka, nacinając ciasto na głębokość ok 0,5 cm w dwóch miejscach. Żółtko roztrzepujemy widelcem dodając 2 łyżki wody. Taką miksturą smarujemy przy pomocy pędzelka wierzch bułeczek. Wstawiamy bułeczki do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni i pieczemy ok. 15 minut (aż bułeczki będą apetycznie przyrumienione). Bułeczki studzimy na kratce. Czekoladę przekładamy do rękawa cukierniczego albo małego woreczka. Zawiązujemy, wrzucamy do gorącej wody, by się rozpuściła. Czubeczek woreczka odcinamy. Na bułeczkach rysujemy przy pomocy czekolady kocie pyszczki oraz paseczki na plecach. I już! Zajadamy i cieszymy się pełnym brzuszkiem, a potem dorzucamy grosik do naszej skarbonki, by koty też mogły się cieszyć tym, że są najedzone!
Za wsparcie w napełnianiu kocich brzuchów dziękujemy również:
GŁÓWNEMU PATRONOWI AKCJI #KUCHNIAZPAZUREM
-
Julita
-
Maria Banach
-
Jud
-
Maria Banach
-
Jud
-
-
-
-
-
Anna Tess Gołębiowska
-
dishdogz
-
Monika
-
Milena | milenakrecisz.com
-
Malgorzata Haggu
-
Vulgarian