filmowy halloween czyli 7 przerażająco dobrych przepisów

Jeszcze przy żadnym z moich stylizowanych wpisów koncepcja nie zmieniała mi się tak często jak przy tym. Istnieje więc spora obawa, że będziecie mi wytykać nieścisłości i brak konotacji. Strach to jednak ludzka rzecz, zwłaszcza gdy mówimy o halloween, więc niech będzie, że trochę się boję, ale głównie to się jaram, jak Freddie Krueger przed śmiercią.

Skoro o zmianie koncepcji mowa, to na wstępie należy się Wam parę słów wyjaśnienia. Dawno temu lubiłam horrory. Ogromnie lubiłam horrory. A potem zamieszkałam w ogromnym mieszkaniu w starej kamienicy, gdzie skrzypiała podłoga, do włącznika światła było zawsze za daleko i wraz ze współlokatorem zrobiliśmy sobie maraton strasznych filmów. Po trzecim wymiękliśmy i przez resztę wieczoru po mieszkaniu poruszaliśmy się razem, bojąc się za bardzo oddalić. Od tamtej pory raczej od strasznych filmów stronię. Nie jestem więc na bieżąco ze spływającą krwią kinematografią, poruszam się raczej po nieco starszych produkcjach.

Poniższe przepisy początkowo miały być inspirowane tymi moimi ulubionymi, ale potem uznałam, że jestem dość monotematyczna, bo ja to w sumie najbardziej lubię filmy o zombie i potrzebowałam zróżnicowania. Dlatego wybrałam kilka strasznych filmów różniących się między sobą klimatem. Miało być 10, ale zabrakło mi czasu, a halloween już jutro. Musi więc wystarczyć Wam 7. A jak się spodoba, to kto wie, może w przyszłym roku zrobię kontynuację :)

Czym się kierowałam tworząc przepisy? Ano tu właśnie jest ten moment, w którym możecie mi zarzucić pewną niekonsekwencję. Bo czasami kierowałam się tym, żeby “coś przypominało”, czasami, żeby nawiązywało, a kiedy indziej, żeby kolory się zgadzały ;) Dbałam jednak o to, by stylizacja każdego z przepisów na pierwszy rzut oka zdradzała, jaki film miałam na myśli. Byście jednak nie mieli wątpliwości, postanowiłam też nawiązać trochę do oryginalnych plakatów filmowych oraz gdzieniegdzie nawet do konkretnych scen. Więcej wyjaśnień znajdziecie poniżej :)

Gotowi? No to lecimy!

 

In space no one can hear you scream – czekoladowe jajo z musem z mascarpone i białej czekolady, malinami i figami

Alien (Obcy); 1979

alien movie poster

Ten przepis dedykuję Mężczyźnie, ponieważ Alien to jego #1 na liście ulubionych filmów. Jako ciekawostkę dodam, że Mężczyzna horrorów boi się jeszcze bardziej niż ja, a mimo to zaśliniony pasażer Nostromo budzi w nim jakiś dziwny sentyment.

A Obcym w skrócie chodzi o to, że nie jesteśmy sami we wszechświecie i jeśli tylko nie chcemy, żeby larwa przypominająca skrzyżowanie pająka z kosmitą złożyła w nas jaja, z których potem wykluwa się potworek wydostający się z nas rozrywając nam klatkę piersiową, to lepiej trzymać tyłek na spokojnej planecie Ziemia. Tą larwą jest oczywiście Facehugger (Twarzoprzytulacz, taka rozkoszna nazwa), który wykluwa się z jaj składanych przez Matkę, zwanych Ovomorphami. Jaja te na filmie prezentują się o tak:

alien ovomorph egg

Tzn. tak prezentują się zamknięte, bo otwarte są znacznie bardziej przerażające. Jako ciekawostkę mogę dodać, że pierwotnie jaja były zaprojektowane tak, by swoim wyglądem jeszcze dosadniej nawiązywały do waginy, ale ostatecznie uznano, że może to być zbyt gorszące dla katolickiego środowiska i ich wygląd zmieniono. I to mnie akurat bardzo cieszy, bo chyba nie czułabym się specjalnie komfortowo, lepiąc z czekolady kosmiczną waginę.

Do przygotowania tych jaj przyda się Wam foremka. Ja miałam taką, ale jeśli chcecie, możecie zastąpić ją foremką w kształcie zwykłych połówek jajka.

alien movie halloween recipe egg

Składniki (na 4 jajka):

Na czekoladę plastyczną:

  • 150 g czekolady
  • 1 łyżeczka miodu

Na wnętrze:

  • 100 g białej czekolady
  • 100 g mascarpone
  • kilka malin
  • 2 figi

Dodatkowo:

  • 2-3 kostki czekolady
  • barwniki spożywcze w proszku - zielony, srebrny i czarny

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Dodajemy miód i szybko mieszamy, aż masa zacznie gęstnieć i nabierze jednolitej konsystencji. Przygotowujemy około 4-5 kartek papieru (takiego do drukarki), układamy je jeden na drugim i na wierzch wykładamy gotową masę. Rozsmarowujemy ją cienko i odstawiamy na kilka godzin.

Po upływie tego czasu, zagniatamy masę, aż będzie mieć konsystencję plasteliny.

Ściany wnętrza foremki wyklejamy czekoladą na grubość ok 2 mm. Obcinamy nadmiar czekolady, wyjmujemy ostrożnie połówki jajka.

Dodatkowe kostki czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Przy pomocy pędzelka smarujemy brzegi połówek jajek i sklejamy je ze sobą.

Tak przygotowane jajka chłodzimy w lodówce.

W międzyczasie przygotowujemy mus z białej czekolady: białą czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Studzimy. Dodajemy do mascarpone i miksujemy razem.

Gorącym nożem nacinamy ostrożnie czubek jajek na krzyż i delikatnie odginamy czekoladę, otwierając wnętrze jajka. Przy pomocy rękawa cukierniczego wypełniamy jajka musem.

Figi kroimy w cienkie plasterki, przycinamy je w trójkąty i układamy na otwartych płatkach czekolady.

Maliny rozgniatamy. Nakładamy odrobinę na wierzch musu.

Przy pomocy czystego pędzelka, dekorujemy  delikatnie wierzch jaja zielonym, czarnym i srebrnym barwnikiem w proszku.

Facehugery gotowe do wyklucia!

 

Oh yes, there will be blood – drinki z cytrynówką i syropem truskawkowym

Saw (Piła) – 2004 ; Saw II (Piła II) – 2005 … i tak dalej.

saw movie poster

Jeśli dobrze naliczyłam, to części Piły było 7. Ja skoczyłam na trzeciej, a i tak uważam, że po pierwszej było już tylko gorzej. Już druga część tego kultowego horroru opływała wręcz w idiotyczne zachowania bohaterów, że aż strach było patrzeć (a mimo to żal wyłączać). A jednak, to w drugiej części pojawiła się scena, która zmroziła mi krew w żyłach. Scena, w której jedna z bohaterek szuka zagubionego klucza pośród stosu brudnych strzykawek. Boli mnie na samo wspomnienie. Ała.

saw sytringe scene

Na co dzień igieł się nie boję, a jednak muszę przyznać, że z dużą dozą ostrożności podchodziłam do organizowania scenografii do tego zdjęcia. Mimo, że strzykawek miałam tylko 10. Po takiej dawce stresu na planie, przyjemnie było wypić sobie dla relaksu drinka. A nawet trzy. Tak, przyznaję się, nie podzieliłam się z nikim.

Składniki (na każdego drinka):

  • 100 ml cytrynówki
  • 15 ml syropu truskawkowego
  • tonik
  • 2 kostki lodu

Do szklanki wrzucamy lód.

Strzykawki napełniamy syropem truskawkowym i zatykamy w szklance.

Wlewamy cytrynówkę, dopełniamy tonikiem.

Przed wypiciem wstrzykujemy do drinka syrop truskawkowy* i mieszamy.

*Dla lepszego efektu dobrze zrobić to tworząc zacieki na ściance szklanki

Zastrzyk "odwagi" dla strachliwych gotowy :)

 

The tide of terror that swept America IS HERE – bliźniacze deserki o smaku cytryny

The Shining (Lśnienie) – 1980

shining poster movie

Lśnienie to klasyka. I jeśli jeszcze jakimś cudem tego filmu nie oglądaliście, to zaprawdę powiadam Wam – musicie to nadrobić. Może być w halloweenowy wieczór, jeśli macie jaja. Długo zastanawiałam się w którym kierunku pójść, jeśli chodzi o przygotowanie stylizacji, bo w tym filmie jest tyle genialnych scen, że trudno się było zdecydować. Kusił mnie ogromnie wątek “Redrum”, ale krwi w tym wpisie jest już dostatek, więc wyjątkowo postawiłam na pastelowe kolory. Halloween z reguły z nich nie słynie, przez co gdy się pojawiają, wiadomo, że nie wróżą nic dobrego. Szczególnie gdy w pastelach występują bliźniaczki.

shining dead twins

Co ciekawe, gdy przeprowadzano casting na siostry Grady, nikt nie planował, że mają być to bliźniaczki. Aż pojawiły się Lisa i Louis, a Stanley Kubrick stwierdził, że tak jest nawet bardziej niepokojąco. I miał cholera rację.

the-shining-mini

Składniki (na 4 porcje):

  • 100 g mascarpone
  • 1/2 szklanki lemon curd
  • cukier puder do smaku
  • sos wiśniowy
  • niebieski barwnik

Mascarpone miksujemy z lemon curdem. Dodajemy do smaku cukier puder.

Do masy dodajemy odrobinę niebieskiego barwnika, aż do uzyskania pożądanego koloru.

Masę przekładamy do rękawa cukierniczego z końcówką w kształcie gwiazdki i wyciskamy bliźniaczo podobne porcje do kieliszków przewiązanych różową wstążką. Skrapiamy odrobiną sosu wiśniowego, żeby nadać im bardziej krwawy efekt.

Już można udawać, że te urocze, turkusowo-różowe deserki wcale nie są straszne :)

 

The man who made a monster – czekoladowo-kajmakowy tort z owocami leśnymi

Frankenstein – 1931

frankenstein oryginal poster

Głupio tak się jakoś przyjęło, że zwykliśmy nazywać Frankensteinem potwora z poharataną twarzą i spojrzeniem nieskalanym żadną myślą. Tymczasem Frankenstein to nazwisko człowieka, który mając do pomocy swojego garbatego sługę Fritza, tego potwora stworzył, dając mu solidnego kopa prądem. Potwór składa się z losowo dobranych ludzkich szczątek (głównie) i pech chciał, że trafił się mu akurat mózg przestępcy. Kto wie, gdyby doktorek sięgnął po móżdżek dajmy na to jakiegoś filantropa, artysty, tudzież choćby i sympatycznego pana Henia, eksperyment mógłby zakończyć się nawet sukcesem. No ale niestety…

Na ciekawostkę zasługuje fakt, że Frankenstein był filmem, po którym do angielskich kin wprowadzono kategorię H (horrific), czyli filmy z potworami, dozwolone dla widzów powyżej 16 lat.

frankenstein laboratory

Ze względu na spore ograniczenia budżetowe, do stworzenia laboratorium wykorzystałam głównie żarówki, butelki i kolby laboratoryjne. Na bardziej zaawansowany sprzęt elektryczny nie było mnie niestety stać. Musi styknąć.

frankenstein movie food halloween

Składniki:

Na biszkopt:

  • 5 jajek
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 150 g cukru
  • 220 g mąki
  • 2 czubate łyżki kakao

Na krem:

  • 500 g kajmaku z puszki
  • 500 g mascarpone

Na masę cukrową:

  • 350 g cukru pudru
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 40 ml wody
  • 1 łyżka żelatyny

Dodatkowo:

  • czekoladowy krem (np. Nutella)
  • kwaśny dżem z owoców leśnych
  • barwniki spożywcze

Białka oddzielamy od żółtek. Żółtka mieszamy z cukrem pudrem i odstawiamy na chwilę na bok.

Białka ubijamy na sztywno. Pod koniec ubijania dodajemy cukier. Gdy składniki się połączą, zmniejszamy obroty, dodajemy żółtka, kakao oraz przesianą mąkę. Gdy składniki się połączą, przelewamy ciasto do formy wysmarowanej tłuszczem.

Pieczemy ok 30 minut, w temperaturze 180 stopni (do suchego patyczka). Odwracamy ciasto do góry dnem i studzimy.

Kajmak przekładamy do misy miksera. Miksując na wysokich obrotach, dodajemy po 1 łyżce mascarpone, każdorazowo czekając, aż składniki się połączą. Gotowy krem chłodzimy w lodówce.

Przestudzony biszkopt przekrawamy na trzy blaty. Na spód tortownicy wkładamy wierzchni blat (ten najmniej równy). Smarujemy dżemem, a następnie nakładamy częśc kajmakowego kremu. Przykrywamy drugim blatem, ponownie smarujemy dżemem i kremem kajmakowym. Przykrywamy ostatnim blatem. Wierzch smarujemy czekoladowym kremem. Wkładamy do lodówki na 2 godziny.

Cukier puder i mąkę ziemniaczaną przesiewamy przez sito.

Żelatynę łączymy z wodą, a następnie podgrzewamy w kąpieli wodnej, aż się rozpuści. Do żelatyny dodajemy odrobinę różowego i żółtego barwnika spożywczego (kolor powinien być zbliżony tonem do kolorów skóry, ale duuużo intensywniejszy).

Rozpuszczoną żelatynę dodajemy do cukru pudru. Mieszamy najpierw łyżką, a następnie wyrabiamy ciasto ręcznie, aż powstanie jednolita masa przypominająca konsystencją ciasto, a kolorem skórę.

Blat podsypujemy delikatnie mąką ziemniaczaną i rozwałkowujemy masę cukrową na grubość ok 1-2 mm.

Wyjmujemy schłodzony tort z lodówki, zdejmujemy ścianki tortownicy. Wygładzamy boki ciasta, wyrównując krem.

Masę cukrową nakładamy na wierzch tortu. Ostrożnie wygładzamy, tak, by masa pokrywała cały wierzch i boki tortu. Nie przejmujcie się, jeśli wyjdzie nierówno - płaty obciętej skóry też nie wyglądałyby idealnie ;) Obcinamy nadmiar masy cukrowej, zawijamy ją w folię spożywczą, żeby nie wyschła.

W masie cukrowej robimy nożem nacięcia, a następnie je lekko poszerzamy, tworząc nieregularne linie.

Czerwony barwnik mieszamy z kropelką wody. Cienkim pędzelkiem wypełniamy wnętrza "cięć". Dla zwiększenia realizmu można dodać na brzegach fioletowo-zielone zasinienia :)

Z pozostałej masy cukrowej formujemy małe wałeczki, które będą imitować szwy. Wykałaczką wciskamy je lekko w masę cukrową na torcie. Wgłębienia również ozdabiamy barwnikiem. Na wierzch cięć możemy nałożyć też odrobinę ciemno-czerwonego dżemu.

I tak właśnie się robi potwornie dobre ciasto! ;) (chociaż jeśli mam być szczera, to masę cukrową traktuję wyłącznie jak dekorację i osobiście jej nie zjadam ;) ale jak ktoś lubi to proszę bardzo!)

 

When there’s no more room in HELL the dead will walk the EARTH – tort z herbatą matcha, maślanym kremem i wiśniami

Dawn of the dead (Świt żywych trupów) – 1984

dawn-of-the-dead-1978

Zombie zombie nierówne. Historia kinematografii pokazała, że umarlaki mają swoje charakterki – jedne należą do tych ociężałych, zarówno ruchowo jak i mentalnie, inne potrafią popierdzielać jak jaguary, a przy tym są to cwane bestie. W Świcie żywych trupów zombiaki były na szczęście powolne i głupawe, co daje mi nadzieję, że jeśli apokalipsa zombie kiedyś nastanie, mam jakieś szanse. Co prawda ja też za szybko nie biegam, ale pokonam je sprytem. Tak sobie przynajmniej wmawiam.

“Dawn of the dead” doczekało się ponownej ekranizacji w 2004 roku. Jakoś tak wyszło, że tej części jednak nie obejrzałam, ale pozwoliłam sobie na wplecenie w przepis hasła z nowszej wersji filmu. Bo mogę, kto mi zabroni :)

dawn-of-the-dead-2004-alive-inside

Zombiaki różnią się nie tylko charakterem, ale też często i wyglądem. Ich stopień rozkładu i deformacji bywa w filmach niezwykle różny. Te ze Świtu są całkiem ładne, wyróżniają się jedynie zielonkawo-niebieską karnacją i dziwnymi odgłosami które wydają. Jedną jednak cechę zombiaki mają wspólną – żywią się mózgami (a te mniej wybredne żywią się generalnie ludźmi). Wymóżdżyłam więc sobie zielonkawy torcik, w kształcie, a jakże, mózgu.

dawn of the dead zombie brain cake

Składniki:

Na ciasto:

  • 3 jajka
  • 60 g cukru
  • 45 g mąki
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 łyżki herbaty matcha
  • 25 g masła

Na krem maślany:

  • 250 g masła
  • 250 g cukru pudru
  • 2 łyżki mleka
  • 2 łyżeczki esencji waniliowej
  • zielony barwnik spożywczy

Na wiśniową glazurę:

  • słoik wiśni w zalewie
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej

Dodatkowo:

  • 50 ml wiśniówki rozcieńczonej z 50 ml wody

Białka oddzielamy od żółtek. Żółtka mieszamy z cukrem pudrem i odstawiamy na chwilę na bok.

Białka ubijamy na sztywno. Pod koniec ubijania dodajemy cukier. Gdy składniki się połączą, zmniejszamy obroty, dodajemy żółtka oraz przesianą mąkę z herbatą. Gdy składniki się połączą, przelewamy ciasto do kulistej formy albo metalowej miski wysmarowanej tłuszczem.

Pieczemy ok 30 minut, w temperaturze 170 stopni (do suchego patyczka). Wyjmujemy i studzimy.

Wiśnie w zalewie przekładamy do rondelka. Dodajemy mąkę ziemniaczaną i gotujemy na średnim ogniu, aż masa zacznie przypominać gęsty kisiel. Zdejmujemy z ognia i studzimy.

Miękkie masło wkładamy do miski, dosypujemy do niego cukier puder i wlewamy esencję waniliową. Miksujemy na najwyższych obrotach, aż masa zrobi się puszysta i gładka. Wlewamy mleko i mieszamy na gładką masę. Dodajemy zielony barwnik.

Upieczony biszkopt formujemy obcinając nadmiar ciasta, nadając mu kształt mózgu (zaznaczamy miejsce łączenia półkuli). Przekrawamy go na pół. Obie połówki nasączamy rozcieńczoną wiśniówką, a następnie smarujemy cienką warstwą kremu maślanego. Na jedną część nakładamy trochę wiśni w kisielu i przykrywamy drugą połówką. Wierzch mózgu ponownie smarujemy cienką warstwą kremu maślanego. Resztę kremu przekładamy do rękawa cukierniczego z końcówką z okrągłym otworem. Wyciskamy krem tworząc zwoje mózgowe.

Tort schładzamy w lodówce przez 2 godziny, by krem stwardniał. Po tym czasie wyjmujemy tort z lodówki i przy pomocy pędzelka nakładamy cienką warstwę kisielu wiśniowego na wierzch. Przed podaniem odstawiamy tort w temperaturze pokojowej na ok. godzinę.

Można jeść. Braaaainssss.... braaaaainssss... BRAAAAINSSSS!

 

If Nancy doesn’t wake up screaming, she won’t wake up at all. – musujące owocowe smoothie w paski

Nightmare on Elm Street (Koszmar z Ulicy Wiązów) – 1984

nightmare on elm street poster movie

Pamiętajcie – jeśli ktoś kiedyś gnębił Was w szkole, to najlepszą formą zemsty jest stanie się słynnym scenarzystą i nazwanie jego nazwiskiem bohatera, który potem stanie się koszmarem sennym tysięcy. Tak właśnie ponoć zrobił Wes Craven tworząc postać Freddy’ego Kruegera.

Historia z Ulicy Wiązów jest przerażająca na tak wielu poziomach, że nie wiem od czego zacząć – Freddy Kreuger to psychopatyczny morderaca dzieci, który za życia został uniewinniony przez sąd. Mieszkańcy miasteczka biorą więc sprawy w swoje ręce i palą go żywcem w jego własnym domu. I żyli długo i szczęśliwie…? No nie do końca, bo to dopiero początek. Freddy ze zmasakrowaną twarzą, w swoim zielono-czerwonym sweterku zaczyna pojawiać się w koszmarach sennych nastolatków. Deal jest prosty – albo budzisz się z krzykiem, albo nie budzisz się wcale.

freddy krueger

No i wiecie co w tym kurde jest najbardziej chore? Ano to, że koszmary senne po obejrzeniu tego typu horroru nabierają zupełnie nowego wymiaru! Komu się nigdy za dzieciaka nie przyśnił Freddy, ten nie wie o czym mowa.

Dlatego dla tych, co boją się spać, mam musujące smoothie z dawką owocowej energii. Na zdrowie!

nightmare on elm street halloween smoothie

Składniki (na 2 porcje):

  • 2 kiwi
  • 150 g szpinaku
  • 1 szklanka mrożonych malin
  • 1 szklanka mrożonych jeżyn
  • miód
  • woda gazowana
  • 1 łyżka sosu wiśniowego do deserów

Kiwi obieramy i przekładamy do blendera. Dodajemy szpinak i 50 ml wody gazowanej. Miksujemy na gładko. Jeśli smoothie jest za gęste, dodajemy trochę więcej wody.

Osobno miksujemy maliny i jeżyny. Dodajemy miód do smaku. Dodajemy trochę wody gazowanej, do uzyskania gęstej, półpłynnej konsystencji.

Nalewamy ostrożnie do szklanek, naprzemiennie, tworząc kolejne warstwy. Na wierzch nakładamy odrobinę sosu wiśniowego, nadając efekt wyciekającej krwi

Możecie spać spokojnie, smoothie jest już gotowe! ;)

 

Love never dies – ciasto red velvet z sosem jagodowym

Dracula – 1992

dracula movie poster

To że wątek wampirów w tym wpisie się pojawi było dla mnie od samego początku jasne. Miotałam się jedynie pomiędzy tym którą wersję wampirów chcę pokazać. Postawiłam jednak na ich demoniczno-romantyczne wcielenie i zdecydowałam się na filmową wersję Draculi z 1992 roku. Trochę dlatego, że to piękna (choć creepy) historia, a trochę dlatego, że doczytałam, że na planie używali czerwonej galaretki jako imitacji krwi. To wiele tłumaczy :) I jeszcze jedna ciekawostka – ponoć podczas kręcenia tej sceny Gary Oldman był… pijany ;)

dracula-1992-gary-oldman-g

Przez lata wizerunek wampirów kreowano tworząc z nich strasznie erotyczne bestie. Dracula jakiego znamy z filmu z 1992, nie ma nic wspólnego z łysym i niezbyt wyględnym Nosferatu. Dlatego też przepis, który Wam proponuje, świetnie sprawdzi się nie tylko w halloween, ale też, dajmy na to, w walentynki. Tylko pomińcie wtedy może element wbitych w niego zębów ;)

dracula vampire halloween red velvet blueberry cake

Składniki (na 1 mini torcik czyli ok 4 porcji):

Na ciasto:

  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 1/2 szklanki drobnego cukru
  • 1 płaska łyżeczka kakao
  • szczypta soli
  • 1 jajko
  • 100 ml oleju
  • 80 ml maślanki (lub kefiru, zsiadłego mleka)
  • 1 łyżka winnego octu
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • czerwony barwnik w proszku

Na krem:

  • 200 g serka philadelphia
  • 80 g miękkiego masła
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej

Na jagodową frużelinę:

  • 150 g jagód
  • 1 łyżka cukru pudru
  • 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • 1/2 szklanki wody

Składniki na frużelinę łączymy razem w rondelku. Zagotowujemy, stale mieszając, aż powstanie kisiel. Zdejmujemy z ognia, studzimy.

Kwadratową blaszkę o wymiarach ok 25x25 cm wykładamy papierem do pieczenia. Mąkę, kakao i sól przesiewamy do miski. Dodajemy cukier, mieszamy.

Roztrzepujemy jajko, dodajemy olej i maślankę.

Składniki suche przesypujemy do składników mokrych, mieszamy delikatnie widelce. Dodajemy czerwony barwnik spożywczy.

Do szklanki wlewamy ocet, dodajemy sodę i mieszamy. Otrzymaną pianę wlewamy do ciasta i mieszamy razem. Ciasto przekładamy na blaszkę. Pieczemy ok 20 minut (do suchego patyczka) w temperaturze 180 stopni. Studzimy.

 

Z ciasta wycinamy cztery równiej wielkości kółka.

Masło ucieramy z cukrem na puszystą masę. Dodajemy serek Philadelphia oraz esencję waniliową. Ucieramy na niskich obrotach, aż składniki się połączą.

Blaty smarujemy cienko masą serową oraz frużeliną. Przekładamy naprzemiennie. Wierzch torcika smarujemy pozostałą masą serową, wyrównując brzegi.

W szczyt tortu wbijamy sztuczne zęby wampira (można prawdziwe ;) ), z pozostałej frużeliny tworzymy krwawe zacieki.

Najlepiej smakuje w pełni księżyca!

 

Ufff… Dobrnęliście do końca? :) No to macie już pomysł na to jak spędzić halloween. Ja chyba wyjątkowo w tym roku się przemogę i odpalę sobie jakiś straszny film. Polecicie coś współczesnego, wartego uwagi? :)