Ewa Aszkiewicz “Kuchnia polska na słodko”

Autor: Ewa Aszkiewicz

Tytuł: Kuchnia polska na słodko

Liczba stron: 112 x 3

Liczba przepisów: około 300

Liczba zakładek “koniecznie zrobić!”: 21


kuchnia polska na słodko ewa aszkiewicz
To jedna z najbardziej wyróżniających się książek na mojej półce. A wszystko to ze względu na nietypowy format oraz sposób prezentacji przepisów. Zacznę od tego, że książka podzielona jest na trzy niezależne od siebie części. Poprzez niezależne, mam na myśli … jakby to powiedzieć. Chyba lepiej pokazać :)

Każda z części poświęcona jest innemu działowi: pierwsza to napoje, druga – ciasta, a trzecia – desery. Podział jak najbardziej sensowny.

Jeśli chodzi o budowę przepisów: po lewej stronie otwartego przepisu znajdziemy zdjęcie (do nich wrócę za chwilę) i listę składników. Po prawej sposób przygotowania – niestety pisany ciągiem przez co robi się mało przejrzysty, oraz małą tabelkę zawierającą informacje dotyczące liczby porcji, czasu przygotowania, a także określone w trzystopniowej skali: stopień trudności, kaloryczność i koszt. Przyznam, że ta skala trochę mnie zastanawia, bowiem koszt zwykłych naleśników z cukrem określony na 2 gwiazdki równa się tu z pełnym bakalii i rumu ciastem, a przecież koszt jest nieporównywalny. Podobne odczucia mam też do określania kaloryczności. Jedynie stopień trudności przygotowania potraw wydaje się być dość spójny.



Zdjęcia… zdjęcia są. Są dość poprawne, schludne, ale też staromodne – przesadzone dekoracje deserów gdzie królują czapy z bitej śmietany i tarta czekolada, kolorowe tła, duże kontrasty – to wszystko co kojarzymy z książek kucharskich z lat 90-tych. Przedstawiony na fotografi poniżej torcik to moim zdaniem jedno z najładniejszych zdjęć w książce, ale poniżej załapała się jeszcze “śmietanowa czapa”. Osobiście nie lubię takich fotografii, ale doświadczenie nauczyło mnie, że znajdują one swoich zwolenników.



Ponieważ mowa tu o kuchni polskiej, składniki zawarte w przepisach są bardzo popularne i łatwo dostępne. Nie będziemy mieć raczej problemu z ich przyrządzeniem. Same przepisy też są bardzo polskie. Jak ja to mówię “ciotkowate” – ale jest to akurat duży komplement :) To taki typ jedzenia, który serwują nam starszej daty ciocie na swoich imieninach – wszyscy kochamy te ciasta i desery :)

Osobiście nigdy nie sięgnęłabym po tą książkę ze względów praktycznych. Książka jest ogromnych rozmiarów. Co prawda kołowe “szycie” ułatwia korzystanie z książki w kuchni (nie trzeba niczym przytrzymywać otwartej strony), ale rozmiary oraz moim zdaniem całkowicie zbędny podział na trzy sprawia, że książka w moich oczach traci na atrakcyjności. Chętnie zobaczyłabym tę pozycję w trzech osobnych książeczkach lub w formie jednej, gdzie części ułożone są jedna za drugą, a nie jedna pod drugą :) Na pocieszenie, na końcu książki znalazłam przeliczniki wag ;)



I choć mam zastrzeżenia do prezencji to podoba mi się proponowany tu zestaw dań – proste napoje, z którymi możemy eksperymentować w dowolnej porze dnia i “pucharkowe” desery to dziedziny, które w książkach kucharskich często są pomijane. Tutaj nadrobione jest to z nawiązką.

Nie jest to może pozycja, która byłaby na szczycie mojej listy polecanych, ale z pewnością bym jej z tej listy nie wykreśliła :)


publicat