Maria Sandilou “Kuchnia grecka, Eleni poleca”

Autor: Maria Sandilou

Tytuł: Kuchnia grecka, Eleni poleca

Liczba stron: 190

Liczba przepisów: 155

Liczba zakładek “koniecznie zrobić!”: tylko 6 i to naciągane

Było słodko, było dużo polecanych przeze mnie książek, ale przyszła pora, by napisać recenzję w mniej różowych barwach. Bo nie oszukujmy się – na moją półkę trafiło także kilka mniej ciekawych kulinarnych publikacji. Książkę “Kuchnia grecka, Eleni poleca” otrzymałam w paczce od firmy Publicat, dla której zgodziłam się zrecenzować kilka pozycji z ich szerokiej oferty. Tak, jak na większość z przesłanych do mnie książek nie mogę narzekać, tak niestety ta okazała się być rozczarowaniem.


kuchnia grecka eleni poleca
Książka w twardej, solidnej oprawie, na pierwszy rzut oka prezentuje się bardzo atrakcyjnie.  Z okładki wita nas uśmiechnięta Eleni, a pod nią podpis: “155 tradycyjnych przepisów krok po kroku, 280 apetycznych fotografii”. Przepisów nie liczyłam, policzyłam za to apetyczne fotografie: 0 (słownie: zero). Bezczelnie przywołam słownikową definicję słowa “apetyczny”: wzbudzający apetyt, zachęcający do jedzenia; smaczny; Uwierzcie mi, nie chcę być złośliwa, ale jem oczami i książki kulinarne wybieram po fotografiach. A jeśli mają być brzydkie, to lepiej by wcale ich nie było. Tu niestety fotografie są okropne, rodem z książek kucharskich z lat 80-tych – kolory są przejaskrawione, kontrasty zbyt duże, zdjęcia generalnie ciemne, rekwizyty ciągną głębokim peerelem… Niestety nie znalazłam nigdzie informacji o tym w którym roku wyszło pierwsze wydanie książki, ale podejrzewam (a właściwie chcę mieć nadzieję), że to po prostu pozostałość po dawnych latach, która w niezmienionej formie jakimś cudem przetrwała próbę czasu.


kuchnia grecka eleni poleca
No i pies pogrzebany, bo nieapetyczne zdjęcia zniechęciły mnie do sięgania po książkę. Z nieco przymkniętymi oczami starałam się więc skupić na merytorycznej stronie. Spośród przepisów wybrałam niestety tylko 6, które uznałam za godne uwagi.


kuchnia grecka eleni poleca
Książkę rozpoczyna spis treści, dobrze posegregowany według kategorii potraw. Indeksu nie ma, ani na początku, ani na końcu – ja z indeksów lubię korzystać, więc żałuję. Zaraz po spisie treści znajdziemy 15-stronicowy wstęp dotyczący kuchni greckiej… wróć! oliwy z oliwek. Ale hola! Przecież kuchnia grecka to nie tylko oliwa! A tu mamy tak: “oliwa z oliwek a religia”, “właściwości lecznicze i upiększające”, “oliwa z oliwek a zdrowie”, “rodzaje oliwy z oliwek”, “10 wskazówek dotyczących oliwy z oliwek”, “jak gotować przy użyciu oliwy z oliwek”, “oliwki”, “gatunki oliwek”, “sekrety oliwek” i w końcu… “słowniczek pojęć kulinarnych”. Co do tego ostatniego: ok, rozumiem, że nie każdy wie co znaczy “saute”, ale tłumaczenie czym jest “pieczenie”, “gotowanie” czy “zapiekanie” to już moim zdaniem zwykłe zapychanie wolnego miejsca. Gdzieniegdzie znajdziemy w książce obrazkową instrukcję pewnych czynności jak np. zawijanie ciasta czy filetowanie sardynek. Bardzo fajny pomysł, tylko znowu wykonanie nie najlepsze – pod obrazkami brakuje podpisów, wiele z nich jest zupełnie zbędnych (po co pokazywać jak się podsmaża cebulę na patelni?), a te które potrzebne, często są nieczytelne i niezrozumiałe (np. przygotowywanie karczochów do spożycia). No ale co z tą kuchnią grecką? Może dalej będą jakieś wskazówki? Ciekawostki? Podpowiedzi?…

… Niestety nie. Dalej jest 155 przepisów: nazwa, ilość porcji, czas przygotowania, stopień trudności, wartość odżywcza, smak (ostrość), kalorie. Plus za podanie kalorii, szkoda, że nikt nie wspomniał w jakiej porcji (niektóre przepisy są podane w przybliżeniu “na 6-8 porcji” – czy więc te 365 kalorie to na 1/6 czy 1/8 całośći?). Bez sensu jest też parametr wartości odżywczej określonej jako “mała”, “średnia” lub “duża”. Nie znajdziemy niestety żadnych opisów potrawy, które sugerowałyby nam jakiego efektu się spodziewać, jak smakuje potrawa czy też jakiej jest konsystencji. Przepisom nie towarzyszy żadna historia, żadna opowiastka, jedyną ciekawostką jest prawdziwa grecka nazwa, po której można sobie “wygooglać” to i owo.

Atutem książki jest to, że ułożona jest dość przejrzyście. Wrodzona złośliwość każe mi jednak wytknąć, że grafik, który projektował książkę chyba nie do końca radził sobie z typografią, bo każdy przepis to 5 różnych czcionek: inna na polski tytuł, inna na grecki, inna na dane dot. przepisu, inna na listę składników i w końcu jeszcze inna na sposób przygotowania.



Co do samych przepisów, to oceniać je mogę póki co w teorii, bo w praktyce jeszcze nie testowałam i prawdę mówiąc do testowania zabieram się jak pies do jeża – nie wiem czy się w końcu zdecyduję, bo inne książki kuszą dużo bardziej. W teorii jednak wypada to również słabo. Kuchnia grecka bez owoców morza to jak kuchnia polska bez schabowego. Tylko że my, Polacy, z reguły nie wiemy jak obrobić ośmiornicę, a w przepisie jest tylko informacja, że potrzebujemy “1 kg ugotowanej i pokrojonej na kawałki ośmiornicy”. Wśród składników znajdujemy egzotycznie brzmiące: “wódkę tsikudia”, “ouzo”, “ser kefalotiri”, “vol-au-vents” czy “sałata Lollo Rossa”, bez najmniejszego wytłumaczenia co to, gdzie tego szukać, jak powinno smakować i ewentualnie czym zastąpić. A szkoda, bo takie informacje są zawsze bardzo przydatne.

Niestety, ja książki tym razem nie polecam. Chyba, że potraficie zamknąć oczy na niezbyt przyjemne zdjęcia i jesteście takimi miłośnikami kuchni greckiej, że wiecie już o niej prawie wszystko i jedyne czego Wam trzeba to nowych inspiracji. W przeciwnym razie będziecie po kuchni greckiej błądzić po omacku (o ile nie zniechęcicie się już na wstępie).


publicat