Gavin Baxter, Evita de Gor “Smaki świata”
Autor: Gavin Baxter i Evita de Gor
Tytuł: Smaki świata / Flavours of the world
Liczba stron: 367
Liczba przepisów: ok. 80
Liczba zakładek “koniecznie zrobić!”: 19
Mam do tej książki szczególny sentyment, choć prawdę mówiąc nie szczególnie ją lubię. Gavina miałam ogromną (!) przyjemność poznać osobiście przy okazji warsztatów kulinarnych z rybą barramundi. Jak dotąd znam tylko dwóch australijczyków, ale jeśli oni wszyscy są tak cudownie sympatyczni jak Gavin i Jimmy to szczerze marzę o przeprowadzce na drugą stronę globu. Przeboleję nawet wszechobecne pająki :)
Książka jest swego rodzaju skarbem w mojej kolekcji. Wiecie jak to jest z autografami – przemiły autor uśmiecha się do Was, pyta dla kogo wpisać dedykację, a potem znajdujecie w środku jakieś wzniosłe słowa, które niezbyt szczerze, ale odruchowo wpisał Wam do książki. Otóż mam przedziwne uczucie (może to niezbyt skromne z mojej strony, ale cóż…) że ten wpis jest jednak szczery i z serca. Gavin choć był tego dnia w pracy, to jednak chyba też świetnie się z nami bawił :) A najfajniejsze? Że wcale nie pytał dla kogo wpisać dedykację, bo pamiętał moje imię ;)
No ale dość o autorze, pora skupić się na książce. Jak wspomniałam na początku nie za bardzo ją lubię, pod względem praktyczno-kulinarnym i niestety złożyła się na to cała masa powodów. Pierwszy powód to to, że książka jest dwujęzyczna, dlatego mimo, że prezentuje się na dość grubą i bogatą w treść sztukę, niestety trzeba wszystko podzielić przez dwa. Nie tylko każdy przepis ma swój anglojęzyczny odpowiednik, ale też cała pozostała treść.
Druga sprawa to, że wiele przepisów niestety nie jest dostosowanych do polskich realiów. Owszem, miał to być przewodnik po smakach świata, ale bądźmy szczerzy – czy skorzystam kiedykolwiek z przepisu na grillowanego strusia? Filety z kangura z chilli? Ceviche z antara?
I w końcu trzecia rzecz, za którą książki nie lubię to zdjęcia. Tam gdzie są, są niestety bardzo nieapetyczne. W większości miejsc jednak ich nie ma wcale. No chyba, że liczyć ozdobne fotki pojedynczych składników wplecionych tu i ówdzie. Jeśli o zdjęcia chodzi to muszę powiedzieć, że zdecydowanie nawalił tu fotograf oraz późniejsza obróbka graficzna. Same potrawy podane są przepięknie, jednak zbyt duży kontrast, przepalenia, kiepskie światło i niekorzystne ujęcia zepsuły wszystko! Serce mi się kraje jak widzę tak skopaną robotę…
No, ale skoro już sobie ponarzekałam, to teraz pora dodać trochę miodu.
Książka podzielona jest na 20 rozdziałów – Państw. W każdym z nich znajdujemy krótki, paru stronicowy wstęp, przybliżający nam kulturę kulinarną danego kraju oraz 3-5 przepisów. Wszystkie te kraje Gavin i Evita odwiedzili, więc można założyć, że wiedzą o czym piszą. Że nie opierają się na wiedzy jedynie książkowej, ale że byli, zasmakowali, poznali osobiście.
Żona Gavina jest Polką z pochodzenia, dlatego także Polskie smaki zyskały tu specjalne miejsce. Pierogi z kurkami, wieprzowina z wędzonymi śliwkami, łosoś bałtycki z grilla i ciasto malinowe – to według autorów cztery potrawy charakteryzujące nasz kraj. Zgodzicie się z nimi?
Pomijając kwestię nieudanych fotografii, to książka wydana jest bardzo estetycznie, schludnie i przejrzyście. Fakt, że książka jest dwujęzyczna nie przeszkadza aż tak, ponieważ wyraźnie obie części są od siebie oddzielone i nie musimy z tekstu wyławiać tego, co jest po polsku. Obowiązuje zasada – jedna strona po polsku, druga po angielsku.
Przepisy napisane są w bardzo jasny sposób. To co jednak irytuje to że w jednym przepisie potrafimy znaleźć: “200 g mąki pszennej; pół szklanki mąki migdałowej” – to jak w końcu, w gramach czy w szklankach? :>
W książce brakuje mi też niestety spisu treści – ten ogranicza się jedynie do spisu państw występujących w książce. Nie ma ani spisu potraw, ani indeksu, dlatego by znaleźć w niej jakikolwiek przepis trzeba ją przewertować od początku do końca.
Tak jak pisałam na początku – mam sentyment do tej książki, jak i do jej autora. Nie potrafię więc napisać Wam wprost, że książki nie polecam, bo ja z mojej biblioteczki nie pozbędę się jej za żadne skarby! No a że niezbyt często po nią sięgam…? Cóż… wnioski wyciągnijcie sami.
-
Sylwia
-
Robert Gutowski