gotowanie z technologią w tle

Jakiś czas temu otrzymałam zaproszenie na warsztaty kulinarne pod hasłem “gotowanie z technologią w tle” organizowane przez firmę Sony. Ja jestem fanką gotowania, mój mężczyzna – technologii. Uznałam więc, że może być to ciekawe doświadczenie i nowy temat do dyskusji. Byłam ciekawa czy i czym będę mogła go zaskoczyć po powrocie do domu, choć prawdę mówiąc, obawiałam się, że… niczym. Na szczęście okazało się, że się myliłam, bo warsztaty zaskoczyły mnie samą :)


sony
 

Spotkaliśmy się w Studiu Kulinarnym Cook Up, położonym w Forcie Mokotów. Wspaniałe miejsce! Uwielbiam ten lekko industrialny klimat, wielkie okna, duże przestrzenie, minimalizm. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia! A jak jeszcze chwilę potem zobaczyłam stół zastawiony jedzeniem, które było nie tylko pyszne, ale też absolutnie urocze i przesłodkie pod względem wizualnym to już mnie mieli :)


sony 6
 

Warsztaty rozpoczęły się krótkim wstępem dotyczącym promocji produktu, który miał stać się sprawcą tego całego zamieszania jakimi były warsztaty kulinarne – Sony Xperia Tablet Z. Jak wspomniałam – ja na technologii się aż tak nie znam, dlatego opowiem Wam tylko o dwóch cechach tego cacka, które mnie osobiście wprawiły w osłupienie.

Okazało się, że tablet jest wodoodporny. Wiem co myślicie (bo ja tak sama myślałam) – “wodoodporny, to znaczy, że nie psuje się po ochlapaniu go paroma kroplami wody”. Otóż na naszych oczach Panowie Grahamkowie (przybrane nazwisko z zainscenizowanego przedstawienia) tablet oblali kawą, oblepili ciastem, a następnie… wsadzili do miski z wodą i umyli. Tablet przeżył i działał dalej.


sony 3
 

Druga sprawa – odporny na zarysowania. Nie wiem jak Wy, ale ja przyzwyczaiłam się do tego, że na moim sprzęcie rysa goni rysę. Mężczyzna dostaje natomiast bladej gorączki jak (nie daj boże!) odłożę jego błyszczące cacuszko bezpośrednio na stole (bo przecież tam mogą być okruszki, a okruszki zostawiają rysy!). Dla własnego spokoju więc chętnie sprawiłabym mu sprzęt tak odporny na zarysowania jak prezentowany tablet. Podczas warsztatów byłam absolutnie pewna, że gdyby był tam ze mną, padłby na zawał serca, gdyby zobaczył jak te nowe świecidełka od Sony były traktowane przez nas – złych i niedobrych blogerów i dziennikarzy ;)


sony 2
 

Bowiem gdy zabraliśmy się za gotowanie, okazało się, że konwencja jest nietypowa. Powiedziano nam, że możemy brudzić, mazać, smarować i robić co tylko dusza zapragnie z tabletami, które służyły nam zamiast kartki z przepisami. Dlatego też walały się one między marynatą do mięsa, a szatkowanymi warzywami, przekładane były z kąta w kąt brudnymi rękoma i tak dalej i tak dalej. Początkowo przyzwyczajenie brało górę – przed każdym dotknięciem sprzętu wycierałam ręce w fartuszek i obchodziłam się z nim jak z jajkiem. Potem jednak szał gotowania wziął górę i szybko zapomniałam o tym, by na tablet chuchać i dmuchać. Mimo to wszystkie tablety przetrwały nasze kuchenne szaleństwa – muszę przyznać, to zrobiło na mnie wrażenie!


sony 5
 

Ale to tyle o produkcie. Niestety na samych warsztatach coś poszło nie tak – przygotowane przez prowadzącego (Tomka Woźniaka) przepisy miały różną skalę trudności: te łatwe miały być dla dziennikarzy, którzy z gotowaniem nie mają do czynienia na co dzień, blogerzy mieli dostać większe wyzwanie. A pech chciał, że będąc w parze z drugą blogerką dostałyśmy do przygotowania… guacamole. Po 3 minutach więc nasze zadanie było wykonane i to tyle warsztatów dla nas. Potem robiłam za pomoc z cyklu “przynieś, wynieś, pozamiataj” – tu komuś w garnku zamieszałam, tam po łyżkę poszłam, tu obrałam cebulę, tam pokroiłam pomidora… Niestety pod względem kulinarnym nie nauczyłam się niczego nowego… Więc snułam się to tu, to tam, z zazdrością patrząc na dziennikarki walczące ze smażeniem kaczki i podjadając to, co już gotowe.


sony 4
 

Warsztaty trwały króciutko, ale miło było spotkać znajome twarze – to zawsze jest najfajniejsze (oczywiście odkąd mam okazję na różnych wydarzeniach bywać) :) Tablet jednak zrobił wrażenie zrobił i pozostaje tylko żałować, że nie mogłam go z równą łatwością zabrać do domu jak standardowo biorę zawsze kartki z przepisami z warsztatów ;) To co jednak spodobało mi się najbardziej to odkrycie nowego miejsca jakim jest Studio Cook Up – jaka szkoda, że do Warszawy mam tak daleko!

A może by tak otworzyć coś podobnego w Poznaniu…? ;) Tylko skąd wziąć tak doskonałą miejscówkę…? ;)

  • Monika

    Te tablety to naprawde świetna sprawa. I jakie ułatwienie. :) Aczkolwiek ja jestem zwolenniczką moim poplamionych notatników pełnych przepisów, w których co nieco jest poskreślane, pozmieniane. Ale wiem, ze te notatniki mają swoją duszę :)..