czekoladowe ciasto z kremem czekoladowo-śliwkowym i bezą włoską

Czekolada, czekolada, dużo czekolady! Ale wbrew pozorom ciasto wcale nie jest zaklejająco-słodkie. Dzięki śliwkom w kremie jest całkiem kwaskowate. Oczywiście wiele zależy od tego jakie powidła wykorzystacie. Ja miałam domowej roboty, a te z reguły robię kwaśniejsze niż te sklepowe, bo lepiej sprawdzają się potem nie tylko przy słodkich wypiekach, ale też wytrawnych daniach. Słodkie ciasto – kwaśny krem – słodka beza. Całość świetnie się równoważy i trzeba się powstrzymywać, żeby poprzestać na jednym kawałku :)

Również wbrew temu jak wygląda – wcale nie jest trudne w przygotowaniu. Robi się raz dwa :) Było to moje pierwsze podejście do włoskiej bezy i choć radziłam sobie bez termometru, wyszło świetnie. Grunt to obserwować czy cukier już się rozpuścił i na pewno też świetnie wyjdzie :) A przy okazji dziękuję Ewie za pożyczenie mi palnika do przypalenia bezy. Swojego jeszcze nie mam, ale po pierwszych próbach wiem, że na pewno trafi na listę do świętego Mikołaja :)

czekoladowe ciasto z kremem czekoladowo-śliwkowym i bezą włoską

Składniki (na małą tortownicę (15 cm):
- 50 g masła
- 130 g cukru pudru
- 2 jajka
- 200 g czekolady gorzkiej
- 150 g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki soli
- 80 ml mleka

Na krem:
- 100 g czekolady mlecznej
- 150 g powideł śliwkowych

Na bezę włoską:
- 1 białko
- 50 g drobnego cukru
- 1 łyżka wody

Gorzką czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Masło ucieramy z cukrem pudrem. Do masła wbijamy kolejno jajka, każdorazowo dokładnie miksując jajko z pozostałymi składnikami. Następnie do masy maślanej dodajemy rozpuszczoną czekoladą i łączymy składniki razem.

Mąkę przesiewamy, łączymy z solą i proszkiem do pieczenia. Stale miksując, stopniowo dodajemy suche składniki do masy. Na końcu dodajemy mleko.

Ciasto przelewamy do formy i pieczemy w temperaturze 180 stopni około 50 minut (do suchego patyczka). Upieczone ciasto studzimy.

W międzyczasie powidła przekładamy do rondelka. Dodajemy czekoladę i całość podgrzewamy na małym ogniu stale mieszając, aż czekolada się rozpuści i połączy ze śliwkami. Zdejmujemy z ognia, studzimy. Jeśli krem jest zbyt rzadki, chłodzimy go w lodówce.

Ostudzone ciasto kroimy na trzy równe blaty. Blaty przekładamy grubą warstwą kremu.

Białko ubijamy na sztywno. W garnuszku łączymy drobny cukier z wodą. Podgrzewamy, nie mieszając, aż cukier się rozpuści. Następnie, stale ubijając dodajemy gorący syrop cukrowy do białka. Całość miksujemy, aż bez nabierze sztywnej konsystencji. Krem bezowy przekładamy do rękawa cukierniczego i dekorujemy wierzch tortu (można ją także rozsmarować na wierzchu ciasta, ale dobrze jest nie robić tego "na płasko" - łatwiej przypiec bezę i wygląda dużo ładniej, jeśli ma trochę nierównych elementów). Przy pomocy palnika opiekamy delikatnie wierzch bezy (nie za bardzo, aby go nie spalić).

Słodko-kwaśnych przyjemności życzy gruszka z fartuszka! :)