zaglądam w garnki… Pawłowi z bloga Kuchnia Słonia

Drugim odważnym, który zdecydował się zaprosić mnie do swojej kuchni był Paweł z bloga Kuchnia Słonia. Tak jakoś wyszło, że po tym, jak nasze ścieżki przecięły się przy okazji wspólnego uczestnictwa w IV półfinale Bloger Chefa, ostatnio stale stykamy się na stopie mniej lub bardziej blogowo-kulinarnej :) To Pawłowi między innymi zawdzięczam mój sukces w tymże półfinale, gdyż dzielnie walczył z moim rozmarynowo-karmelowym sosem do filet mignon i to z Pawłem właśnie zaliczyłam mój debiut telewizyjne w regionalnym WTK kiedy to opowiadaliśmy o fenomenie pisania o jedzeniu. Paweł to jednak stary wyjadacz jeśli chodzi o TV – mogliście go już widzieć w jednym z odcinków Ugotowanych, a teraz możecie także kupić książkę, w której znajdziecie także jego przepisy :)

Paweł ugościł mnie razem z żoną Magdą i małą Nin(j)ą, póki co bardzo dobrze schowaną ;) Zdążyłam więc odwiedzić ich gdy w domu jeszcze panowała cisza i spokój, ale już za kilka-, kilkanaście dni z pewnością ulegnie to zmianie :)


DSC_0013
 

Podczas wizyty zaglądanie w garnki przeplatało się z zaglądaniem na półki. Paweł kolejno wyciągał kulinarne skarby, które robiły wrażenie, zaskakiwały i bawiły. Na widok fiołkowego żelu w słoiczku pociekła mi ślinka, a kieliszki na wódkę z motywem Matki Boskiej Fatimskiej (oryginalne z Fatimy!) rozłożyły mnie na łopatki :) Nie mogłam też nie zauważyć ilości różnej maści kawiarek rozstawionych w całej kuchni. Okazało się, że gospodarze są miłośnikami dobrej kawy o czym zresztą mogłam się jeszcze tego samego dnia przekonać :)


DSC_0009
 

To co jednak na półce Pawła jest prawdziwym klejnotem to książka “Nowoczesna kuchnia domowa”. Okazuje się, że pojęcie nowoczesności jest względne, gdy chodzi o książki wydane kilkadziesiąt lat temu :) Niemniej jednak okazuje się, że kuchnia polska w tamtych czasach była mocno inspirowana kuchnią francuską – zupa z żółwia, winniczki w sosie… książka jest pełna tych “pyszności”. Paweł zdradził mi tajemnicę, że chciał na swoim blogu rozpocząć cykl wpisów z wybranymi, niezwykłymi przepisami z owej księgi kucharskiej. Mam nadzieję, że uda mu się dostać w Polsce wszystkie potrzebne składniki i cykl rozpocznie, bo zapowiada się bardzo ciekawie! :)


DSC_0005
 

Moi gospodarze bardzo postarali się, bym nie wyszła od nich głodna (oj, jak tak dalej pójdzie, to przez ten cykl będę mogła zupełnie pożegnać się z moimi próbami odchudzania ;)). Ucztę rozpoczęłam od tarty na kruchym spodzie ze szpinakiem, pomidorami i serem feta. Trochę pozazdrościłam już na starcie, bo co jak co, ale tarty to mi nigdy nie wychodzą takie, jak być powinny. A ta była pyszna!


DSC_0003
 

Znacznie bardziej zwaliła mnie z nóg jednak tarta czekoladowa autorstwa Pawła. Od słowa do słowa zdradził mi jednak, że jego prawdziwie popisowym deserem jest tarta cytrynowa. Dostałam na nią zaproszenie i mam nadzieję, że uda mi się z niego kiedyś skorzystać! :) Tymczasem jednak zachwycałam się idealnie kremową konsystencją czekoladowego nadzienia. Koniecznie spróbujcie! 


DSC_0011
 

Skoro już przy czekoladzie jesteśmy, to ja oczywiście także nie przyszłam z pustymi rękoma! Paweł w swojej paczce znalazł czekolady firmy Zotter (m.in. czekoladę z nadzieniem selerowo-ananasowym, która jak się potem dowiedziałam smakowała ponoć wyśmienicie, oraz czekoladę z prawdziwymi ziarnami kawy – w sam raz dla takiego kawosza jak on) a także kilka słoiczków z przetworami Luks Pomady. Jeden z nich od razu został przez nas rozpracowany!


DSC_0017
 

Imbirową śliwkę pałaszowaliśmy w towarzystwie bukietu serów i wędlin, a także czerwonego wina, które pojawiło się na stole. Miałam to szczęście, że kilka dni wcześniej w Poznaniu odbywał się Jarmark Francuski, na którym gospodarze zaopatrzyli się w takie pyszności jak ser Gruyere czy szynka z dzika. Nie dało się nie zauważyć, że Paweł i Magda są smakoszami i (tak jak ja) lubią prawdziwe kulinarne rarytasy :) Mniam, mniam, mniam!


DSC_0014
 

Od sera Gruyere też zaczęła się dalsza dyskusja na temat podróży. Paweł i Magda z pasją opowiadali o wycieczce do miasta Gruyere gdzie odwiedzili fabrykę sera oraz czekolady, a następnie zdradzili mi kulisy podróży do Porto, gdzie raczyli się bifanami (czyli kanapką z duszonym schabem) i (mniej raczyli, a więcej “przyżywali kulinarną przygodę”) franchesiną. Wieczór upłynął nam na wymienianiu się kulinanarymi doświadczeniami z różnych zakątków świata (choć póki co, z żalem przyznaję, że sama niewiele mogłam opowiedzieć…) i popijaniu zielonej herbaty z hibiskusem, która została mi zaserwowana na koniec naszej uczty. Wieczór w towarzystwie Pawła i Magdy minął mi przecudnie i z największą przyjemnością odwiedzę ich ponownie na obiecaną cytrynową tartę (i nie tylko!) :)

Ps. Trzymam kciuki za mała Nin(j)ę, która już niebawem zawita na tym świecie – Mała, z takimi rodzicami, czeka Cię życie pełne smaku! :D

———————————–

Projekt wspierają: