zaglądam w garnki… Ani z bloga Polskie South Beach

Nie tak znowu dawno temu miałam okazję odwiedzić kolejną blogerkę, by pozaglądać jej w garnki :) Tym razem była to Ania z bloga Polskie South Beach. Sama nazwa doskonale wskazuje tematykę bloga, dlatego byłam bardzo ciekawa czego nowego dowiem się na temat tego sposobu odżywiania ale też… jak w praktyce takie odżywianie wygląda.

Trochę zazdroszczę Ani tego, że jej blog jest jasno ukierunkowany. Wchodząc tam od razu wiadomo, czego się spodziewać – żałuję, że ja nie zakładałam bloga równie rozważnie i u mnie jest jeden wielki kulinarny chaos. Ale cóż, ma to przełożenie z mojego codziennego życia, więc gdybym teraz na siłę próbowała mój blog ukierunkowywać w którąś stronę, byłoby to po prostu mocno naciągane z mojej strony ;) A u Ani nie jest.

Otóż Ania na co dzień żyje w zgodzie z przykazaniami stylu South Beach. Nie będę się zagłębiać w szczegóły – jeśli interesuje Was bardziej na czym ten sposób żywienia polega polecam zajrzeć na jej bloga. Przyznam, że trochę pokrzyżowało mi to szyki, ponieważ zgodnie z tradycją przywiozłam ze sobą smakołyki od Lukspomady i Czekolady Zotter – na szczęście mąż Ani wydawał się być ucieszony przywiezionym upominkiem i mam nadzieję, że wszystkie te pyszności zostały przez nich jednak spałaszowane :)

DSC_0582 DSC_0584

 

Ja od Ani także nie wyjechałam z pustymi rękoma. Już zapowiadając wizytę, jedna z blogerek poradziła mi, bym koniecznie spróbowała Ani suszonych pomidorów. Miałam to szczęście, że trafiły one na stół, dlatego prosić nie musiałam, ale zachwyciłam się nimi tak bardzo, że jeden ze słoiczków został mi podarowany :)


DSC_0577
 

Zasiadłyśmy sobie przy kuchennym blacie i podgryzając przygotowany przez Anię hummus, prażone pestki dyni i suszone pomidory rozpoczęłyśmy rozmowę. A rozmawiać było o czym :) Skacząc od tematu na temat dowiedziałam się na przykład, że Ania prowadzi także inne dwa blogi: jeden na temat podróbek, drugi lifestylowy. Przyznam, że podziwiam, bo mi jeden blog zajmuje tyle czasu, że choć o drugim myślę już od dawna, to nawet nie mam kiedy go założyć ;) Podczas pogaduszek przerobiłyśmy też temat jedzenia na mieście, kulinarnych marzeń, kuchennych remontów i dokarmiania znajomych ;) A to tylko wierzchołek góry poruszonych kwestii ponieważ na szczęście Ania jest bardzo towarzyską i rozmowną osobą – czas mijał bardzo szybko i ani się obejrzałam, przyszła pora się zbierać do domu.


DSC_0575
 

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zajrzała przy okazji do jej kulinarnej biblioteczki. U Ani, zgodnie z przewidywaniami królowały książki o South Beach ;) Zdaje się, że Ania ma wszystkie pozycje jakie ukazały się w tej tematyce! Ta konsekwencja robi wrażenie! :) Ale obok znalazłam też kilka dobrze mi znanych pozycji, jak choćby “Kuchnia Japońska” którą już Wam polecałam.


DSC_0585
 

Popołudnie u autorki bloga Polskie South Beach minęło mi bardzo miło i sympatycznie – taka też jest sama autorka oraz jej mąż :) Bardzo dziękuję za zaproszenie, pomidorki smakowały doskonale i mam nadzieję, że… do zobaczenia przy kolejnej okazji! :)

A teraz… kto następny? ;)

  • Jakbys sie kiedys zapuscila w rejony Yorkshire Dales, to daj znac. Ugotuje cos, posprzatam nawet. ;)

    U Ani na pewno pysznie bylo i przy okazji zdrowo, ja tez sie kiedys do niej wprosze, bo zapowiedziala, ze przewiezie mnie autem. BEZ DACHU. :D

    Pozdrowienia! :)

    • gruszka

      Oj bardzo bym chciała zapuścić się w te rejony, choć pewnie “po drodze” nigdy nie będzie ;) Ale kto wie, kto wie…

    • amg

      Karolina – o, albo ja się wproszę do Ciebie, moim autem bez dachu ;)

      • Karolina

        No, tylko wez poprawke, ze dach moze byc potrzebny – tu Yorkshire i tu pada obficie. ;)

  • Never say never! :D

  • Widać, że wizyta się udała :) Nie powiem chętnie zjadłabym suszonych pomidorów wg przepisu Ani :)