wyjadaczki na tropie – Chichot Cafe
Poznańska Śródka po wielu latach posuchy, pomału zaczyna tętnić życiem. Nie tak dawno opisywałam naszą wizytę w Raju oraz La Ruinie, a tymczasem zaledwie kawałeczek dalej otworzyła się kolejna kawiarnia – Chichot. Razem z Dorotą skierowałyśmy tam nasze kroki, żeby przebadać czy w Chichocie faktycznie są powody do uśmiechu :) I co z tego wyszło? Przeczytajcie relację! Jeśli jedna opinia to za mało, zajrzyjcie również na bloga Doroty, która o naszym wypadzie opowie Wam swoim okiem :)
Chichot to raczej malutka kawiarenka, na kilka stolików. Trafiłyśmy akurat na dzień, gdy nie było wielu gości, dlatego było nam tam całkiem przytulnie. Stoliki ustawione są jednak dość gęsto i trochę strach pomyśleć jak tam musi być ciasno, gdy jest tłok. Niemniej jednak tym razem byłyśmy tylko my oraz kilku gości w małej sali obok.
Jak zwykle przyszłyśmy głodne (o to w końcu chodzi), dlatego na pierwszy ogień zamówiłyśmy zupę. Ja pyrno-porną czyli krem z ziemniaków oraz pora, Dorota wybrała z menu coś bardziej orientalnego. Wybór nie był zbyt duży, ale obie zupy były pyszne! Porcje spore, u mnie do kremu dodatkowo serwowane były grzanki i to za dość niewiele, bo 10 zł. Cena myślę, że bardzo adekwatna do tego, co otrzymałyśmy.
Ogólnie w menu było tylko kilka pozycji do wyboru, ale ciekawa jestem czy jest to menu na stałe czy też będzie się w nim co jakiś czas coś zmieniało.
“Na drugie danie” zamówiłyśmy na spółę hummus: pasta z ciecierzycy oraz dwie grzanki w zestawie za 12 zł. Było smaczne, choć oliwa, którą skropiony był hummus była nieco za gorzka – o tym już mówiłam obsłudze, więc może się coś w tym temacie zmieni :)
Ja skusiłam się również na chai latte – mleko z orientalnymi przyprawami. Mniam! Odpowiednio pikantne i aromatyczne. Bardzo rozgrzewające i smaczne. Dorota natomiast zamówiła sobie herbatę i tutaj pojawił się element zaskoczenia :) Chichot najwyraźniej lubuje się w herbatach, o czym świadczyć może rząd słoików z różnymi mieszankami, ustawiony na blacie. Hip hip hurra! Dla takiej hebraciary jak ja to ogromna radość widzieć lokal nastawiony bardziej na herbaciarnię niż kawiarnię. I chyba na tej herbacie w Chichocie się nieco znają, bo w zestawie z kubkiem i torebką herbaty dołączona była… klepsydra, odmierzająca czas do wyjęcia moczącej się torebki. Super!
Wystrój Chichotu jest bardzo przyjemny – ściany zdobią kolorowe esy floresy, menu zapisane jest na tablicy kredą (uwielbiam ten motyw!), w kąciku obok foteli znajduje się kilka gier planszowych dla gości (super sprawa!). Jest tu więc kilka rzeczy, dla których warto wracać, ale nie do końca zawładnął moim sercem. Może to kwestia tych gęsto ustawionych stolików? Sama nie wiem. Zabrakło mi tu tak zwanego “tego czegoś” co sprawiłoby, że się zakocham w tym miejscu. Mimo to kawiarnia i tak bardzo mi się podobała!
Obsługa w lokalu była uśmiechnięta, przyjazna, chętna do pomocy i otwarta na naszą opinię. Widać, że ludzie, którzy otworzyli lokal myślą o kliencie i starają się, by wszystko było jak najlepiej dopracowane. Oby tego entuzjazmu i energii nie zabrakło, a z pewnością chętnie tam wrócę :)
Podsumujmy więc:
Wyniki (w skali 1-10):
Jedzenie – 8
Wystrój – 7
Obsługa – 10
Jakość do ceny – 10
Ogólne wrażenie – 8
-
Chanelvomit
-
Sardanion Gelan