wolnowar Russell Hobbs Cook@Home – recenzja
Być może pamiętacie konkurs na blogu organizowany przy współpracy z firmą Russell Hobbs. W zamian w moje ręce wpadło trochę ich produktów. Początkowo nie planowałam robić tutaj osobnych recenzji tychże sprzętów, jednak uznałam, że zarówno wolnowar, jak i grill zasługują na chwilę uwagi, dlatego postanowiłam się podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami. Wkrótce może uruchomię także parowar, który póki co leży grzecznie w szafce kuchennej i także o nim napiszę parę zdań. Jeszcze zobaczymy. Zaznaczę jednak – pomimo iż sprzęty dostałam w ramach współpracy przy konkursie, który zakończył się kilka miesięcy temu, recenzje nie są sponsorowane, a wszystko co przeczytacie na blogu jest moją osobistą opinią na temat używanych przeze mnie sprzętów. Dziś na temat wolnowaru.
Przyznam, że miałam ogromne obawy co do tego, czy na pewno jest to urządzenie, którego potrzebuję w mojej kuchni. Byłam niemalże w stu procentach pewna, że będzie to kolejny ze sprzętów, który po paru użyciach wepchnę na dno szafy i przypomnę sobie o nim w przyszłym roku. Dlatego jestem absolutnie zaskoczona faktem, że wolnowar stoi na blacie w mojej kuchni niemalże non stop i przez znaczną część czasu w użytku! Okazało się, że jest to dokładnie to, czego w mojej kuchni potrzebowałam – nie tylko ułatwił mi życie, ale też udoskonalił moje dania. Dlaczego? O tym już za moment.
Zacznijmy od kwestii technicznych.
Wolnowar Cook@Home to 3,5 litrowy garnek z pokrywką w obudowie ze stali nierdzewnej (garnek z łatwością można z obudowy wyjąć). Ceramiczny garnek jest solidny i ciężki, dobrze utrzymuje i przewodzi temperaturę, a dzięki temu, że pokryty jest czarną emalią bardzo dobrze prezentuje się na stole. Obudowa w pierwszej chwili wydała mi się nieco tandetna – spodziewałam się czegoś cięższego i stabilniejszego. Szybko jednak doceniłam jej lekkość (sam garnek jest już dość ciężki) i łatwość w czyszczeniu.
Obsługa wolnowara ogranicza się praktycznie do podłączenia go do prądu i ustawienia pokrętła na właściwy program: 1 – program do długiego, powolnego gotowania; 2 – program do nieco szybszego duszenia (zamiast garnka) oraz 3 – program do utrzymywania temperatury gotowego dania. Osobiście najczęściej korzystam z opcji numer 1 – wieczorem wrzucam do wolnowara dowolne mięso, warzywa i przyprawy, a gdy budzę się rano, w garnku mam gotowy idealny obiad – mięso jest kruche i soczyste, warzywa miękkie, a całość bardzo aromatyczna.
Bardzo często jak opowiadam znajomym o moim kuchennym odkryciu jakim jest wolnowar padają pytania o zużycie prądu. Wolnowar z założenia jest urządzeniem dość energooszczędnym i nie ma powodów do obaw. Ten konkretny model ma moc 200W. Nawet długie gotowanie więc nie stanowi dużego obciążenia dla domowego budżetu. Zwłaszcza, jeśli porównam to z mocą mojej ceramicznej płyty grzewczej oraz elektrycznego piekarnika.
Trochę teorii. Wolnowar jest urządzeniem do gotowania potraw w niskiej temperaturze (do 80 stopni). Dzięki takiemu sposobowi przygotowania dania nie tylko traci ono mniej składników odżywczych, ale też jest bardziej soczyste (woda nie paruje) i aromatyczne. Wolnowar był dla mnie zupełną nowością, dlatego nie bardzo miałam pojęcie jak do niego podejść. Pierwszy kawałek mięsa jaki wstawiałam podlałam sporą ilością wody bojąc się, że danie się przypali (zwłaszcza zostawione bez nadzoru na całą noc). Okazało się jednak, że nie tylko nic nie wyparowało, to dodatkowo mięso puściło sok i wyszedł mi z tego całkiem smaczny bulion. Później wiedziałam już, że podlewanie mięsa czymkolwiek jest zupełnie zbędne. Wolnowar okazał się niezastąpiony w przygotowywaniu pulled pork oraz gulaszów. Uwielbiam to, że po prostu wkładam do garnka składniki i obiad praktycznie robi się sam. I to mięso! Jest zawsze idealne! :)
Nie mam niestety porównania jeśli chodzi o ten konkretny model od Russel Hobbs. Jestem jednak z niego bardzo zadowolona i ciężko mi wymyślić co takiego mogłaby mieć konkurencja, czego nie ma ten model. Owszem, garnek mógłby trochę lepiej mieścić mi się w zmywarce, a kabel jakoś się zwijać albo coś (w tej chwili trochę przeszkadza przy przechowywaniu) ale poza tym nie mam zastrzeżeń i mogę go z czystym sumieniem polecić ;)
Póki co nie eksperymentowałam zbytnio, ale jeśli macie jakieś sprawdzone i nietypowe przepisy na dania z wolnowaru chętnie je poznam. Obecnie przymierzam się jeszcze, żeby przetestować wolnowar w kwestii wyrastania ciasta drożdżowego, a także zaintrygowały mnie przepisy na… ciasta z wolnowaru. Myślę, że i na nie przyjdzie pora :)