warsztaty sushi

Nigdy nie byłam specjalną fanką sushi. Jakoś nie przemawia do mnie idea jedzenia surowej ryby i alg. Mimo to jednak uważam, że kultura sushi jest fascynująca, a po obejrzeniu filmu “Jiro śni o sushi” zachciało mi się nauczyć je robić. I nadarzyła się okazja :) Dostałam zaproszenie od Sushi Club  na warsztaty sushi. Troszkę się bałam, bo w końcu skoro już pójdę na warsztaty, to będę musiała też jeść – a co jeśli dadzą nam tylko te składniki, których nie chcę wcale próbować? Bo musicie wiedzieć, że owoce morza to mój wróg (tak, łącznie z krewetkami), a ryby to ja lubię tylko w wersji przetworzonej (co najmniej wędzone!). Jak więc można wywnioskować obawy miały swoje podstawy, bo przecież sushi to głównie owce morza i surowe ryby :) Nie znaczy to, że wcześniej sushi nie próbowałam – a i owszem, nawet ze trzy razy. Za każdym razem próbowałam się przekonać i niestety – nieskutecznie. Ale wiedziałam też, że na upartego zjem, o ile nie będzie tam ośmiornicy, węgorza lub surowego tuńczyka. Jak to mówią – raz kozie wio – pojechałam.


sushi3
 

Pech chciał, że warsztaty odbywały się w Warszawie, a mój pociąg akurat tego dnia postanowił się godzinę spóźnić. Wleciałam więc mocno “po czasie” i ominęła mnie cała merytoryczna część dotycząca gotowania ryżu i przygotowania składników :( Gdy wchodziłam, pozostali uczestnicy właśnie kończyli dojadać swoje pierwsze, osobiście zrolowane maki. Niewiele więc mogę Wam opowiedzieć, a po relacjach pozostałych uczestników widzę, że było by o czym pisać… :(


sushi2
 

Zadarłam rękawy i zabrałam się do roboty. Podpytałam z prawej, podpytałam z lewej i szybko zostałam uświadomiona co i jak. Okazało się, że wcale nie jest to takie trudne, a co cieszyło mnie najbardziej – był łosoś i paluszki krabowe, więc poczułam się już w pełni bezpiecznie: te dwie rzeczy mogłam jeść :) Poza tym oczywiście od koloru do wyboru: wasabi, krewetki, marynowana tykwa, ogórki, rzepa japońska oraz… majonez i śmietankowy serek?! Zdziwiłam się bardzo na widok tych dwóch ostatnich, ale z serka korzystałam z przyjemnością :)


sushi4
 

Moje futomaki (ryż i dodatki zawinięte w algi) nie były może dziełem sztuki, ale jak na pierwszy raz byłam z nich bardzo zadowolona :) Zwłaszcza, że były dużo ładniejsze niż californie (takie same jak futomaki, tylko na odwrót ;) czyli z ryżem na wierzchu), które zwijałam jako pierwsze ;) Robiliśmy też nigiri (sam ryż z kawałkiem ryby) oraz temaki (w kształcie rożków). Zjadłam i smakowało (no bo w końcu miałam kontrolę nad tym co i ile tam wkładam). I wiecie co? Przekonałam się do sushi :) Ale tylko takiego własnoręcznie robionego! Już przymierzam się do małej inwestycji i zrobienia własnego sushi w domu (ha! te to dopiero będą smaczne, jak sama powybieram z czego ma być zrobione!). Muszę tylko nadrobić to, co mnie ominęło, czyli cały proces przygotowania składników, bo akurat gotowanie ryżu to większa filozofia ;)


sushi
 

Pięknie dziękuję Sushi Club za zaproszenie i otrzymany dyplom, a Arturowi Traczykowi – sushi masterowi prowadzącemu warsztaty – za podzielenie się swoją wiedzą i miłą atmosferę! :) Moje pierwsze sushi zadedykuję Wam!

  • Eee, wyszło super! To musiały być bardzo fajne warsztaty! Zupełnie coś nowego!

  • Powiem Ci, że te owoce morza i surowy ryby to było także to, co mnie strasznie stresowało przed tymi warsztatami i przerwą rolkę zrobiłam całkowicie wegetariańską ;)