Skrzydełka w piwie, święto piwa grodziskiego i o tym dlaczego nagle interesuję się browarnictwem

Moje pierwsze piwo wypiłam gdy miałam 13 lat. Zrzuciliśmy się w cztery osoby na 2 piwa marki VIP kupione w Biedronce i poszliśmy wypić je w krzakach nad jeziorem. Zupełnie nie pamiętam jego smaku, za to pamiętam jak udawałam, że mi smakuje, żeby nie narobić sobie siary przed znajomymi. W rzeczywistości jednak nie smakowało mi wcale i z dużą ulgą przyjęłam fakt, że Tyskie, po które sięgnęłam przy następnej okazji smakuje lepiej. I tak sobie płynęły lata, minęło gimnazjum, liceum, pierwsze lata pracy, a ja sączyłam sobie to Tyskie przy wszelkich sprzyjających okazjach, czasami zmieniając je na Żubra, a gdy kasy w portfelu było więcej – na Redds’a lub Carlsberga. I na tym moja znajomość piwnego świata się kończyła. I wiem, że nie jestem w tym odosobniona.

Tymczasem stosunkowo niedawno, bo dopiero parę lat temu, Polskę ogarnęła piwna rewolucja. W Poznaniu najpierw otworzył się pub Setka, który od samego początku zaskakiwał klientelę szerokim wyborem złotych trunków pochodzących z małych browarów z całego świata. Trafiłam tam kiedyś na degustację i to co do dziś z niej zapamiętałam to uroczą nazwę jednego z najmocniejszych w ówczesnym czasie piwa świata (32%!): Tactical Nuclear Penguin, piwo Kelpie przygotowywane na algach przez co pachniało jak sushi oraz wędzony smak piwa grodziskiego. Wtedy po raz pierwszy doznałam piwnego olśnienia, lecz nawet wtedy przez myśl mi nie przeszło, że za parę lat wyląduję tu gdzie dziś.

Czyli gdzie?

Zacznę może od tego, że parę miesięcy temu zostałam zaproszona do współpracy przez zespół Poznańskich Targów Piwnych – współzałożycieli wspomnianej wyżej Setki. Tym razem nie ma być to współpraca blogowa, ale taka “prawdziwa” i na żywo (bo wiem, że dla wielu osób współpraca na blogu to wciąż kategoria fikcyjna). Nie wszyscy bowiem wiecie, że zawodowo zajmuję się copywritingiem oraz community managementem. Pracuję jako freelancer bo lubię pracę w piżamie i lubię sama decydować o tym z kim nawiązuję bliższe biznesowe relacje. A tak się złożyło, że tu zapowiadało się wszystko to, co w pracy lubię – nowe wyzwania, ciekawy temat, przy którym wiele się mogę nauczyć i świetni ludzie. No i piwo. Nie mogłam więc powiedzieć nie, tym bardziej, że wydaje się im wcale nie przeszkadzać fakt, że o tym piwie wciąż niewiele wiem :)

Tak więc przechodząc do sedna sprawy – miło mi poinformować, że wraz z resztą zespołu rozpoczęliśmy już przygotowania do tegorocznej edycji Poznańskich Targów Piwnych. Rezerwujcie więc sobie weekend 20-22 listopada bo koniecznie musicie wtedy wpaść do Poznania! :) W międzyczasie możecie jednak dać lajeczka o tutaj i śledzić kolejne zapowiedzi w tym temacie :)

grodziskie 2

Nim jednak przyjdzie listopad, po drodze jest jeszcze kilka fajnych piwnych wydarzeń. Dziś na przykład obchodzone jest Święto Piwa Grodziskiego. Ja o tym piwie powiem Wam dziś tylko, że pomimo tego (a może właśnie dlatego że) pachnie nieco wędzonym serem to jest na prawdę smaczne i orzeźwiające. Po więcej informacji odsyłam Was na bloga targów – tam przeczytacie dlaczego pili je nawet taksówkarze, co ma wspólnego z szampanem i po co wkładano je do wielkanocnej święconki :)

Ja natomiast Święto Piwa Grodziskiego obchodzę po swojemu – kulinarnie. Przygotowałam specjalnie na tą okazję przepis na skrzydełka marynowane w piwie grodziskim, z jałowcem i rozmarynem. Przekąska świetna… do piwa, a jakżeby inaczej! :)

skrzydełka w piwie grodziskim

Składniki:
- 8 skrzydełek kurczaka
- 300 ml piwa grodziskiego
- 1 łyżeczka ziaren jałowca
- 2 gałązki rozmarynu
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/4 łyżeczki pieprzu
- 2 łyżki miodu
- 2 suszone śliwki
- opcjonalnie: 1 łyżeczka wytrawnego kremu jabłkowego

Skrzydełka myjemy, osuszamy, odcinamy lotki. W grubszej części skrzydełka, między kości wbijamy nóż, robiąc nacięcie na wylot. Skrzydełka wkładamy do miski. Zalewamy piwem, dodajemy jałowiec. posiekany rozmaryn, sól i pieprz. Mieszamy, przykrywamy folią i wstawiamy do lodówki na kilka godzin.

Po tym czasie wyjmujemy skrzydełka z marynaty, marynatę przelewamy do dużego rondla. Dodajemy miód i suszone śliwki i gotujemy, aż sos nieco zgęstnieje. Zbierającą się na wierzchu pianę zdejmujemy łyżką. Gdy sos zacznie gęstnieć, całość miksujemy razem i gotujemy jeszcze przez parę minut - sos powinien mieć konsystencję jogurtu. W razie konieczności przyprawiamy do smaku.

Skrzydełka ponownie wkładamy do sosu, mieszamy aż się nim pokryją, a następnie wykładamy na blachę wyłożoną pergaminem.

Pieczemy w temperaturze 180 stopni około 30-40 minut. Od czasu do czasu odwracamy skrzydełka na drugą stronę i przy pomocy pędzelka smarujemy ich wierzch pozostałym sosem. Skrzydełka powinny być dobrze zarumienione, a sos na wierzchu przypieczony.

Udanych obchodów Święta Piwa Grodziskiego życzy gruszka z fartuszka i Poznańskie Targi Piwne! :)

  • Pamiętam z dzieciństwa kurczaka z piekarnika, którego tata nabijał na butelkę piwa.
    Przepis na skrzydełka na pewno wypróbuję, brzmi genialnie!

  • Wiola W.

    Ha! Zawsze czułam, że piwo ma coś wspólnego z szampanem!
    (ale nadal nie wiem, co, bo mi link nie działa)

  • O, nie wiedziałam, że są targi piwne. A to wesołe wydarzenie musi być ;) / Agata