scrapbooking z firmą Winiary

W zeszłym tygodniu miałam przyjemność być na spotkaniu Przyjaciół Winiary. To już rok, odkąd mam możliwość należeć do tego grona i nie mogę się nadziwić, że tak szybko zleciało. Czy w przyszłym roku także będę uczestniczką programu? To się okaże, ale przyjaciółką marki będę się pewnie czuła bez względu co będzie dalej.


winiary
 

Przez ten rok dużo się wydarzyło. Wy mieliście okazję brać udział w wielu konkursach, w których Winiary sponsorowało nagrody, a ja regularnie jeździłam do Warszawy by spotkać się z pozostałymi Przyjaciółmi marki. Nie we wszystkich spotkaniach było mi dane wziąć udział, ale na tych na których byłam, wybawiłam się przednio. Niewątpliwie zabawa zaczynała się już dzień wcześniej, w hotelu, w którym spotykałyśmy się z pozostałymi blogerami :)

Ostatnie warsztaty były inne niż wszystkie, bowiem wymyślono nam zajęcie bardzo odległe od gotowania. Tym razem gotowaniem zajął się Pan Jerzy Pasikowski i po raz kolejny uraczył nas pysznościami (zupa z borowików ze szpinakiem rulez!), a my zajęliśmy się… scrapbookingiem. Przyznam, że trochę czułam się jak bym znów była w przedszkolu – klej, nożyczki, kolorowy papier… :) Nawet zatęskniłam za tymi beztroskimi czasami. Pamiętajcie – nigdy nie dorastajcie! To pułapka!


winiary
 

Mój przepiśnik wyszedł całkiem przyzwoicie – nie jest to dzieło sztuki, ale nie jest tak pokraczny jak się zapowiadał na początku ;) Żałuję, że nie mam w nawyku zapisywania przepisów w zeszytach, bo to znaczy, że notesik trafi nieużywany na półkę… Mimo to zostawię go sobie na pamiątkę :)


winiary
 

To co jednak mi i Dorocie sprawiło najwięcej radości to aparat fotograficzny typu Polaroid, który został nam udostępniony do zabawy :) To ujawniło naszą prawdziwą naturę ;)


winiary 4
 

Dziękuję marce Winiary za ten rok głównie dlatego, że dał mi okazję poznać wielu wspaniałych ludzi:

– blogerów, którzy tak jak ja należeli do grona przyjaciół, a w szczególności Dorotę, z którą toczyłyśmy żywe i żarliwe dyskusje blogerskie na trasie z Poznania do Warszawy i z powrotem oraz która ma bardzo fajnego bloga, (zajrzyjcie koniecznie) ;)

– Martę, która przez ten rok opiekowała się nami i choć zapiera się, że wcale nie byliśmy tak niesforni, to jednak musiała się mocno napocić, by nam wszystkim dogodzić :)

– Pana Jerzego który nie tylko umilał nam czas pysznościami, ale też nauczył mnie kilku rzeczy o gotowaniu :)

– a także Kasię oraz pozostałe grono przesympatycznych osób pracujących przy tym projekcie :)

Było super!