Rzuciłam pracę, schudłam ponad 20 kilo, zostałam narzeczoną i… wydaję książkę! Co za rok! :D
Co roku obiecuję sobie, że kolejny nadchodzący rok będzie przełomowy. Zwykle tuż przed Sylwestrem uświadamiam sobie, że tak naprawdę niewiele się zmieniło i “kolejny rok zmarnowany”. Niemalże odruchowo prawie pomyślałam tak samo i tym razem, ale błyskawicznie się zreflektowałam – ten rok BYŁ przełomowy! Zmieniło się strasznie dużo, a co najlepsze – to dopiero wstęp do zmian, które mam nadzieję przyniosą kolejne lata :)
Na początku roku rzuciłam pracę.
Zrezygnowałam z etatu w agencji reklamowej i przeszłam na freelance. Sama sobie jestem teraz sterem, żeglarzem i okrętem (no w teorii, bo w praktyce to wciąż różnie bywa). Zdarza mi się pracować cały dzień w piżamie i jest fajnie. Gdybyście szukali copywritera, community managera (tego kogoś, o kim powszechnie się mówi, że "nic nie robi, tylko cały dzień siedzi na facebooku") albo po prostu fajnego blogera do współpracy to - TU JESTEM! :)
W lutym rozpoczęłam "Projekt metamorfoza".
Mniej więcej do lipca działaliśmy bardzo intensywnie i udało mi się zgubić w tym czasie 20 kilogramów. Łącznie dzięki Uli, Bartkowi i Oli zgubiłam 23 kilo, ale nie będę kłamać - 3 z nich wróciło. O tym dlaczego w lipcu przyszło takie "rozprężenie" opowiem za chwilę. Na razie chcę się skupić na pozytywach :) 20 kilo to nie byle co! :) Czuję się świetnie i dużo lepiej mi w moim ciele.
Czy to koniec? I tak i nie.
Oficjalnie lada moment kończymy z Ulą żywienie zgodnie z ułożoną przez nią dietą - mój brak czasu niestety nie pozwala mi na gotowanie z rozpiską, ale przez cały rok Ula nauczyła mnie ogromnie dużo i zamierzam wszystkie jej rady wprowadzić w życie. W przyszły roku chcę schudnąć jeszcze przynajmniej 15 kilogramów i jestem pewna, że mi się to uda jej dzięki dotychczasowym poradom, jadłospisom i zmianie nawyków, które udało mi się wprowadzić przez ten rok. Jeśli Waszym noworocznym (albo i nie) postanowieniem jest zrzucenie kilku kilogramów, koniecznie zajrzyjcie do Uli (Ziarno Zdrowia), którą gorąco Wam polecam jako pewnego i sprawdzonego przeze mnie dietetyka :)
Bartek niebawem startuje z nowymi projektami i postanowiliśmy powspierać się jeszcze trochę wzajemnie. Dlatego będę kontynuować treningi z nim raz w tygodniu i korzystać z jego wiedzy jeszcze przez jakiś czas :) Oprócz tego jednym z moich nadrzędnych celów na rok 2016 jest zadbanie o moją kondycję oraz nawyki sportowe - chciałabym, żeby sport stał się ważnym elementem mojego życia, a ćwiczenia "chlebem powszednim". Skoro udało mi się z jedzeniem, mam nadzieję, że ze sportem też się uda :)
To jeszcze nieoficjalne, ale wydaje mi się, że także z gabinetem Beauty Mill będę kontynuować naszą współpracę (i to nie koniecznie w kwestiach odchudzających) :) Mam więc nadzieję, że będę mogła podzielić się z Wami jeszcze kilkoma relacjami z nietypowych zabiegów kosmetycznych. O ile mi wiadomo, jeszcze w styczniu zamierzają mnie potraktować laserem ;)
Zaburzę teraz nieco chronologię mojego opowiadania, ale przecież i tak już to wiecie - ponieważ zostałam poproszona o bycie żoną, ten cały sport, kolejne zabiegi i gubienie kolejnych kilogramów roboczo chyba sobie nazwę "projekt: suknia ślubna" ;) Roboczo, bo póki co jeszcze nie ma to kształtu żadnego konkretnego projektu. Czy nabierze? Zobaczymy :)
Wracając jednak do opowiadań "po kolei".
W lipcu wyprowadziliśmy się z naszego pierwszego wspólnego mieszkania, zmieniając je na większe, bliżej centrum i z ogromnym, cudnym tarasem. Choć stare mieszkanie było dużo ładniejsze, to w nowym czuję się dużo lepiej. W tym poprzednim jakoś nie potrafiłam się zupełnie odnaleźć i ciągle nie czułam się jak u siebie. Tu po zaledwie 5 miesiącach mam wrażenie, że mieszkamy tu od zawsze :)
W 2016 chcę zadbać o to, by mieszkanko to stało się jeszcze bardziej przytulne. Obiecałam sobie, że wyhoduję w końcu jakieś roślinki, które nie zdechną i przetrwają ze mną przynajmniej rok ;)
W końcu znów wsiadłam za kółko.
Istotną rzeczą, niejako związaną z kwestią przeprowadzki było też to, że zaczęłam jeździć samochodem. Prawo jazdy mam już od dobrych 5 lat, ale zaraz po tym jak zdałam egzamin, poprowadziłam samochód raz, a potem dokument wylądował w szufladzie i już więcej za kółko nie wsiadłam. W tym roku mężczyzna przyszedł do domu i powiedział "kupiłem Ci samochód" i nie miałam wyjścia, musiałam się na nowo nauczyć jeździć. Tym bardziej, że mężczyzna sam prawa jazdy nie ma :) I tak oto od paru miesięcy bujam się po mieście moim wściekle zielonym Hulkiem (wszelkie obicia i wgniecenia były jeszcze nim trafił w moje ręce) ;)
Spełniłam kilka marzeń
W tak zwanym "międzyczasie" udało mi się spełnić kilka punktów z mojej Bucket List:
- polatałam w aerotunelu:
- zjechałam tyrolką:
- postrzelałam na strzelnicy:
- zrobiłam fish pedicure:
i wreszcie, w grudniu, tego roku:
- pojechałam do Wiednia na Jarmark Świąteczny i tam zjadłam kolację w wyjątkowej scenerii (tym samym spełniając aż dwa punkty z listy za jednym zamachem) :)
A jakby tego było mało - do Wiednia wyjeżdżałam jako dziewczyna, a wróciłam jako narzeczona :D Mężczyzna zafundował mi najwspanialszą niespodziankę ze wszystkich i choć trochę korci mnie, żeby o wszystkim Wam opowiedzieć, to jednak postanowiłam, że tę cząstkę mojego życia zostawię jednak tylko dla siebie i najbliższych mi osób :) Wiedzcie jednak, że było to zdecydowanie najbardziej romantyczny wieczór w moim życiu :)
Last but not least...
Na tym właściwie mogłabym zakończyć moją opowieść o tym co w tym roku się wydarzyło, ale nie mogę. Muszę, po prostu MUSZĘ powiedzieć Wam o jeszcze jednej cholernie ważnej rzeczy! :) Wciąż nie mogę zdradzić Wam szczegółów. Ba, tak na prawdę to nie mogę powiedzieć Wam prawie nic, poza tym, że od paru miesięcy bardzo intensywnie pracuję nad własną książką. Mam nadzieję, że to troszkę usprawiedliwia mnie i tłumaczy dlaczego ostatnio tak mało jest mnie na blogu. To też jest przyczyną owego dietowego rozprężenia, o którym wspomniałam Wam na początku, mojego ciągłego zapracowania i niewyspania. Biegam miedzy kuchnią, a studio, gotuję, robię zdjęcia, opisuję i jak wszystko dobrze pójdzie to już za jakiś czas na półkach księgarni znajdziecie książkę z moim nazwiskiem na okładce :) A nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłoby pójść źle! :) Trzymajcie kciuki i wypatrujcie kolejnych informacji na ten temat!
Na moim blogu przez te wszystkie życiowe zawirowania działo się w tym czasie trochę mniej, ale to wcale nie znaczy, że było nudno :) Chciałabym przy tej okazji przypomnieć Wam parę moich ulubionych wpisów z minionego roku:
Wpisy stylizowane czyli:
- burgery Avengers
- desery z księżniczkami Disneya
- halloweenowe przekąski z wrapów
- a także wszystkie wpisy, które powstają przy okazji cyklu #TescoParty
Humorystyczne wpisy dotyczące odchudzania:
- 5 błędnych założeń odchudzania
- 10 dowodów na to, że musisz schudnąć
- 10 rzeczy, które zrobię jak już schudnę
I na koniec moje ulubione przepisy z tego roku:
Jakie są więc moje plany na 2016 rok?
- wydać książkę, nad którą już pracuję
- jeszcze trochę schudnąć
- poprawić kondycję i moje sportowe nawyki
- zrealizować przynajmniej 5 drobnych i 2 średnie marzenia z mojej Bucket List (pamietajcie, w tym zawsze możecie mi pomóc! ;))
- przygotować dla Was jeszcze więcej fajnych wpisów na blogu
- ... no i zacząć planować wesele! ;)
A Wam jak minął ten rok?
Jak planujecie kolejny?
Z ogromną przyjemnością poczytam o tym w komentarzach! :)
-
Marta | Zafascynowana życiem
-
Maria Banach
-
-
Joanna Pachla
-
Maria Banach
-
-
barbara
-
Maria Banach
-
-
Agnieszka Werecha
-
Maria Banach
-
-
Maria Banach
-
Kinga Kałuzińska
-
Maria Banach
-
-
Sylwia Pawlak
-
Maria Banach
-
-
Magdalena Kruszona
-
Maria Banach
-
-
Anna M. Lukasiewicz
-
Maria Banach
-
-
Aleksandra
-
Maria Banach
-
-
aniamaluje
-
Maria Banach
-
-
Kasiulka