recenzja robota kuchennego Bosch MUM 54240
Gdy dobre parę lat temu zepsuł się mój pierwszy robot kuchenny Julia, postanowiłam, że na następny tego typu sprzęt odłożę odpowiednią sumę choćbym miała odkładać i parę lat, ale kupię taki “idealny”, wymarzony. A wymarzony robot miał spełniać następujące warunki:
– dobrze się prezentować na kuchennym blacie, jako że jest to sprzęt którego nie chowam i stanowi swego rodzaju element wystroju wnętrza
– podołać zagniataniu ciasta, ponieważ czynności tej szczerze nie znoszę
– mieć różnego rodzaju tarki i szatkownice, dzięki którym w końcu będzie mi się chciało robić placki ziemniaczane i mizerię
– być robotem z otwartą miską, do której można dodawać składniki podczas miksowania, bo mikser ręczny wkurza mnie niemiłosiernie
– dawać radę nie tylko z dużymi, ale też z bardzo małymi ilościami produktów np. przy ubijaniu jednego białka
– posiadać wszystkie końcówki i dodatki których potrzebuję, ale też… nie posiadać tych, których nie potrzebuję!
Długo szukałam, przeglądałam oferty chyba wszystkich możliwych firm i ciągle coś było nie tak. W końcu około rok temu wpadłam na roboty Bosch z serii MUM. To już był pierwszy krok. W serii jest jednak kilka różnych robotów i nim podjęłam decyzję który z nich kupię minęło kilka ładnych miesięcy :) Decyzja nie była łatwa, bowiem musiałam się zdecydować czy trochę ładniejszy wygląd jest wart większej inwestycji, czy opłaca się płacić kilkadziesiąt (a nawet -set) złotych więcej za jedną, dwie przystawki więcej itd. i-te-de, i-te-pe.
W końcu wybrałam, zapłaciłam i w moje ręce trafił robot Bosch MUM 54240. W tym miejscu zaznaczę od razu, że nie jest to wpis sponsorowany (niestety firma Bosch nie chciała podarować mi robota w prezencie ;)), a recenzja ta powstała tylko i wyłącznie by podzielić się swoimi wrażeniami z użytkowania tejże machiny :)
To tyle, jeśli chodzi o elementy. Do tego modelu dokupić można także (oprócz wspomnianych wcześniej tarcz) kształtkę do ciastek, nasadkę do mielenia (orzechów, czekolady, bułki tartej), wyciskarkę do owoców i warzyw (do przygotowania marmolad i soków) oraz sitka do maszynki do mięsa o różnej wielkości otworach, a także nowość – przystawkę cubecutter do krojenia warzyw w równiutką kostkę.
Bosch MUM jest dość prostym w obsłudze sprzętem. I chwała bogu, bo instrukcję ma słabą. Po pierwsze nie ma w niej instrukcji montowania maszynki do mięsa, a jak pisałam wcześniej – jest to najmniej intuicyjna część w całym robocie. Tak na prawdę poza przekładaniem kolejnych przystawek, obsługa robota ogranicza się do jednego pokrętła – 7 stopniowej regulacji prędkości.
Poszczególne części maszyny można myć w zmywarce, choć osobiście wolę jednak tego nie robić – u mnie bez znaczenia jest czy myję je w zmywarce czy ręcznie – w przypadku tarcz do rozdrabniacza i kielicha blendera, muszę te elementy dokładnie wypolerować, by nie było zacieków. Pierwsze kilka razy mi się chciało, potem już odpuściłam i (niestety) musiałam przyzwyczaić się do śladów po myciu. Po pierwszym użyciu rozdrabniacza do tarcia marchewki przestraszyły mnie czerwone plamy, jakie pozostały na plastikowych częściach. Na szczęście producent ostrzega przed ich wystąpieniem i zdradza jak sobie z nimi łatwo poradzić.
Przeżyłam chwilę grozy, gdy w pewnym momencie maszyna nie chciała odpalić. Trzeba bowiem pamiętać, by montując poszczególne elementy, włożyć zaślepki w pozostałe miejsca – ja oczywiście o tym nie pamiętałam. Jest to jednak tylko i wyłącznie dowód na moją głupotę, bo ze strony producenta jest to doskonałe zabezpieczenie przed takimi ciamajdami jak ja :)
Do robota producent dołącza etui na tarcze i końcówki miksera. Doceniam gest, jednak absolutnie nie jest to ani praktyczne ani estetyczne rozwiązanie. Znacznie bardziej cieszyłabym się, gdyby do robota dołączony był stojak na dodatkowe elementy, jak to miało miejsce w starszych modelach. Etui jest niezbyt ciekawe wizualnie, a wrzucając do niego końcówki do miksera, mam wrażenie, że leżą one w zupełnym nieładzie. Wszystkie elementy robota zajmują dużo miejsca, a niestety nie są skonstruowane w żaden kompatybilny sposób, pozwalający na składowanie ich metodą “matrioszki”. Na same dodatki trzeba więc przeznaczyć sporo miejsca w szafce kuchennej.
Czy jednak jestem zadowolona ze sprzętu? Tak! Czy poleciłabym go Wam? Tak! Jak oceniam go według kryterium cena/jakość? Bardzo dobrze. W tej cenie (płaciłam za niego około 800 zł) nie dostałabym równie dobrego i tak bogatego w przystawki sprzętu. Jeśli więc jesteście na etapie poszukiwania nowego robota kuchennego, z pewnością warto wziąć pod uwagę ten właśnie model.
Testowała gruszka z fartuszka :)
-
Fio
-
Angelika
-
Paula
-
Asia
-
frezja
-
frezja
-
Gosiaka
-
Gosiaka
-
agnieszka
-
Asia
-
agnieszka
-
frezja
-
Muffa
-
Iza
-
Iza
-
zuza
-
magda
-
Joanna
-
-
Kasia
-
Marcin
-
Marcin
-
Jagienka
-
-
Dzola
-
Dzola
-
Agnieszka
-
Tomek
-
Bart007
-
Jagienka
-
-
Jagienka
-
Ewelin
-
Ula
-
-
Ewelin
-
maria
-
Kasia
-
Kasia
-
Ula
-
Ewelin
-
Ewelin
-
Kasia
-
m.
-
Monika
-
Piotr
-
-
Monika
-
Monika
-
m.
-
m.
-
Malgosia
-
Szadok
-
maria
-
-
hankaa1
-
Karola
-
Karola
-
Daniel
-
Kasia
-
Adzia
-
Marcin
-
maria
-
kasia
-
maria
-
kasia
-
Adzia
-
Edyta
-
EDYTA
-
jb
-
Anna
-
Agnieszka
-
-
Ania
-
Gosia
-
Marcin
-
malenka
-
maria
-
-
elaTon
-
asia
-
Tomek
-
Tomek
-
DeLi
-
-
-
asia
-
asia
-
asia
-
y
-
-
basia
-
Maria Banach
-
-
Kasia
-
Tomasz
-
Tomasz
-
Kasia
-
-
Megi
-
pomocny
-
Sylwia
-
-
Sylwia
-
DeLi
-
-
Misiek
-
Maria Banach
-
-
Paulina
-
jaga
-
Maria Banach
-
-
-
Aga
-
Żaneta
-
Bar bara
-
Lama