przyrząd ssąco-masujący – VelaShape III i krótki update po 5 miesięcach diety

Niejednokrotnie czytając o nowinkach kosmetycznych i kosmetologicznych przyłapuję się na myśli: “czego to ludzie nie wymyślą?”. Szczególnie fascynują mnie te wszelkie machiny z laserami, podczerwieniami i innymi magicznymi mocami, których zadaniem jest wygładzać zmarchy na gębie, rozjeżdżać cellulit i sprawiać że następuje zamiana ról bo z Bestii człowiek zamienia się w Piękną.

Bardzo się więc ucieszyłam gdy w Beauty Mill zaproponowali mi, że w ramach mojej metamorfozy przemaglują mnie właśnie jedną z takich maszyn. Głównym zadaniem VelaShape jest redukcja masy ciała, zmniejeszenie obwodów i wygładzenie cellulitu, więc musiałam przyznać, że brzmi obiecująco. Co prawda, po wcześniejszej serii zabiegów bańką chińską cellulitu na nogach już miałam niewiele (yay!), ale obwody dalej wymagają redukcji, więc mówię – raz kozie wio!

11372533_1451378531829428_161587901_n

Z punktu widzenia “pacjenta” działa to tak: kładziesz się na stole, a kosmetyczka przykłada do Twojego brzucha lub ud coś w stylu gigantycznej słuchawki prysznicowej. Słuchawka ta zakończona jest głowicą z otworem, wewnątrz którego znajdują się masujące rolki i lampy z podczerwienią, które rozgrzewają skórę. Sama głowica ciągnie jak odkurzacz – najpierw zasysa trochę skóry, a następnie robi coś jakby uszczypinięcie tudzież ściśnięcie (trochę tak, jakby ktoś złapał wam skórę na brzuchu między palce i ścisnął). Uczucie dziwne na maksa.

vella2

Jak to wygląda z punktu widzenia maszyny czyli o tym jak to dokładnie działa w trudniejszych słowach możecie przeczytać na stronie gabinetu Beauty Mill. Tam też znajdziecie cennik zabiegów.

vella3

Czy zabieg boli? I tak i nie. Ja byłam już trochę znieczulona na ból po serii masaży bańką, więc VelaShape było dla mnie przyjemną odmianą. Nie jest to jednak najprzyjemniejsze uczucie. Zabieg trwa długo i na początku jest całkiem spoko, ale po 40 minutach, gdy skóra jest już nieco zmaltretowana masowaniem i rozgrzana do 40-paru stopni odczucia są trochę drażniące. Niemniej jednak nie jest to też jakaś masakra, da się wytrzymać, a dla płaskiego brzucha i nóżek jak sarenka warto pocierpieć :)

11242606_399269206933744_1755919000_n

Obecnie jestem po dwóch seriach na brzuch (trwających 60 minut) i dwóch seriach na nogi (1,5 godziny jedna). Przede mną jeszcze po cztery serie na każdą partię ciała i wtedy na pewno pokażę Wam efekty, żebyście sami mogli sobie to zweryfikować :) Już teraz jednak widzę organoleptycznie, że skóra jest jędrniejsza, nogi smuklejsze, a pośladki podniesione (szczególnie na nogach widzę, że przyspieszyła redukcja obwodów).

vella1

Za mną już 5 miesięcy diety i wypadałoby się pochwalić jak mi idzie (obiecuję, jak skończę przeprowadzkę to usiądę i nakręcę nowy film, ale teraz na prawdę nie miałam na to czasu :( ).

Na początek trochę liczb, bo to one zwykle robią największe wrażenie.

Waga: 74,2 kg (-18,6 kg)

Obwód pasa (na linii ostatnich żeber): 83 cm (-22 cm)

Obwód bioder: 100,5 cm (-14,5 cm)

Udo: 60,5 cm (-10,5 cm)

Ramię: 31,5 cm (-6,5 cm)

Półmetek już za mną :) Zgodnie z planem, który sobie wytyczyłam, do absolutnego minimum brakuje mi jeszcze 8,2 kg (wtedy według wskaźników BMI nie będę mieć nadwagi), ale prawdziwie szczęśliwa byłabym, gdyby udało mi się zrzucić jeszcze jakieś 15 kilogramów. O wymiarach 90-60-90 nie śmiem marzyć, chociaż fajnie by było się do nich jeszcze trochę zbliżyć :)

W jadłospisach od Uli mam teraz bardzo dużo sezonowych warzyw i owoców więc jaram się jak flota Stanisa :) Właśnie teraz, gdy piszę tę notkę, zajadam się jogurtem ze świeżymi malinami – yum! Raz jeszcze przypominam – dieta nie musi być nudna i monotonna. Ryba i sałata? Nie w moim menu! :)

Trochę się rozleniwiłam natomiast jeśli chodzi o ćwiczenia. Bartek ma dla mnie nieco mniej czasu ostatnio, a samej się trudno zmobilizować, zwłaszcza w takie upały. Pocieszam się tym, że przy pakowaniu mieszkania i wszelkich robotach dookoła przeprowadzki ruchu i tak mi nie brakuje :) Ostatnio też brałam udział w poznańskiej edycji Color Run. Gdyby ktoś jeszcze 5 miesięcy temu powiedział mi, że będę brała udział w 5-kilometrowym biegu nie uwierzyłaby. Jak kiedyś będę próbowała Wam wmówić, że te 5 kilometrów przebiegłam – wy nie wierzcie mi ;) Było kolorowo i radośnie, ale w dalszym ciągu nienawidzę biegania ;)

11410458_725508250893804_1799331394_n

Nastroje dietowe miewam różne. Są momenty że już mega mi się nie chce. I wcale nie chodzi o to, że mi na tej diecie źle, bo jest dokładnie odwrotnie. Chodzi o wszystko to, o czym pisałam w tym tekście. Przychodzą też jednak momenty euforii, zwłaszcza wtedy gdy spotykam dawno nie widzianych znajomych, którzy zachwycają się dotychczas osiągniętym efektem. Dochodzę więc do wniosku, że aby nie zgubić motywacji, muszę chyba wpisać w swój grafik więcej spotkań towarzyskich ;)

Na koniec dodam tylko, że przyszedł jednak czarny okres jeśli chodzi o moją stylówę. Ciuchy w szafie są w większości za duże, w części wciąż jeszcze za małe. Jak na złość, obecnie najlepiej leżą na mnie zimowe swetry i jesienne bluzy, ale ze mnie żadna fashion-victim, żebym w upały tak cierpiała dla dobrego wyglądu. Chodzę więc w trzech szmatach na zmianę i czekam, aż schudnę jeszcze trochę, żeby w końcu wybrać się na zakupy :)

  • Nemesis Nave

    Wow, mega efekty. Gratulacje!

  • Jusia

    Swietnie Ci idzie i fajne te zabiegi !! :)
    Z szafa obecnie mam podobnie… Po ciazy wrocilam niby do swojej wagi ( – 28 kg ) ale cialo nie te same :P