polędwiczki wieprzowe w orzechach i chilli oraz test patelni Ballarini

Należę do tego grona osób, które wychodzą z założenia, że porządnych sprzętów w kuchni nigdy za wiele i nieustannie poszukuję kolejnych, lepszych od poprzednich. I gdy za każdym razem już wydaje mi się, że lepiej trafić nie mogę, okazuje się, że bardzo się myliłam, bo w końcu w moje ręce wpada coś jeszcze lepszego. Tym razem już na wstępie podzielę się wnioskiem: tym razem znów mam wrażenie, że lepiej trafić nie mogłam :)

patelnia ballarini

Przyszło mi przetestować patelnię Rivarolo firmy Ballarini. Firma ta słynie z najwyższej jakości sprzętów kuchannych, takich jak wspomniane już patelnie, garnki, woki i inne naczynia do przyrządzania żywności. W swojej ofercie mają naczynia różnego rodzaju: miedziane, granitowe, tytanowe, ceramiczne…  Jednym słowem czego dusza zapragnie. Patelnia Rivarolo jest patelnią ceramiczną. Jest to zarazem pierwsza ceramiczna patelnia z jaką przyszło mi obcować. Do tej pory w mojej kuchni królował teflon ale właśnie został zdetronizowany :)

No dobrze, w tym miejscu wypada wspomnieć o kilku aspektach technicznych patelni. Wykonana jest ona z kutego aluminium, pokrytego ceramiczną powłoką. Dzięki materiałowi z którego jest wykonana jest stosunkowo lekka, ale bez przesady. Powłoka ta jest nieprzywierająca, ale w kontekście moich wcześniejszych doświadczeń z teflonem, określenie to nabrało nowego wymiaru :) Okazuje się że do tej patelni na prawdę nic nie przywiera. Nie chodzi o to, że coś się łatwo od niej odkleja czy że nie trzeba szorować podczas mycia. Tutaj NIC nie przywiera. Po zakończeniu smażenia polędwiczek wieprzowych praktycznie wystarczyło wylać z niej tłuszcz z resztkami usmażonej marynaty i wyglądała prawie jakby nie wymagała mycia!

patelnia ballarini

Krąży taki żart internetowy, że istnieje 5 stadiów mycia naczyń: 1. Zaprzeczanie 2. Gniew 3. Targowanie 4. Depresja 5. K*wa jeszcza patelnia :) Te żart mnie bawi, bo znam to doskonale z autopsji (co prawda głównie z czasów przed posiadaniem zmywarki). Tym razem punkt 5 okazuje się nie być taki straszny, bo przepłukanie patelni Rivarolo pod ciepłą wodą i przetarcie jej szmatką z płynem wystarcza w zupełności, by znów lśniła jak nowa. Co prawda można ją myć w zmywarce, ale póki co jeszcze tego nie musiałam robić – szybciej jest mi ją umyć ręcznie :)

patelnia ballarini

Patelnię tę można stosować na wszystkich rodzajach kuchenek, także tych indukcyjnych – to za sprawą stalowo-aluminiowego, grubego dna. Dno to magazynuje i lepiej dystrybuuje ciepło, dzięki czemu dociera ono równomiernie do wszystkiego co znajduje się na patelni.

Na koniec warto wspomnieć też, że patelnia ma aż 5 lat gwarancji i nie jest bardzo droga, a jakość moim zdaniem jest zdecydowanie najwyższa. Czy i tym razem za jakiś czas przekonam się że jest coś lepszego? Doświadczenie nauczyło mnie, by nie wykluczać takiej możliwości, ale na chwilę obecną jest to zdecydowanie najlepsza patelnia na jakiej zdarzyło mi się smażyć :)

Pierwszą rzeczą, jaką na niej usmażyłam były polędwiczki wieprzowe. Jeśli chcecie poznać przepis, zerknijcie poniżej! :)

Przepis polecany dla osób z insulinoopornością

polędwiczki wieprzowe w orzechach i chilli


Składniki: (na 3 porcje)
- 2 polędwiczki wieprzowe
- 1 łyżka masła orzechowego
- 1 papryczka chilli
- 1 ząbek czosnku
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- sól
- pieprz
- 1/2 łyżeczki suszonego rozmarynu
- 2 łyżki orzechów laskowych
- olej do smażenia

Masło orzechowe i oliwę z oliwek przekładamy do miseczki. Dodajemy drobno posiekane chilli i czosnek. Przyprawiamy solą, pieprzem i rozmarynem. Całość dokładnie mieszamy i tak przygotowaną marynatą nacieramy polędwiczki, które odkładamy na 20 minut w temperaturze pokojowej.

Na suchej patelni podprażamy posiekane orzechy laskowe. Zdejmujemy je z patelni i odkładamy na bok.

Na patelnię wlewamy odrobinę oleju. Wkładamy polędwiczki i smażymy z każdej strony do momentu, aż mięso się zamknie i lekko przyrumieni (z każdej strony smażymy tylko raz, jeśli już polędwiczkę odwrócimy i usmażymy z innej strony, nie wolno polędwiczek ponownie przyrumieniać z już usmażonej strony, bo wyjdzie twarda). Lekko obsmażoną, ale jeszcze nie całkowicie usmażoną polędwiczkę przekładamy do naczynia żaroodpornego, przykrywamy folią i odkładamy na 15 minut na bok.

Po tym czasie zdejmujemy z naczynia folię, olędwiczki smarujemy pozostałą częścią marynaty, wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni i pieczemy około 10-15 minut (mięso powinno być po upieczeniu delikatnie różowe, nie szare).

Upieczone mięso odstawiamy jeszcze na 5 minut, dopiero po tym czasie kroimy je na plasterki. Serwujemy posypane podprażonymi orzechami laskowymi.

Polędwiczek soczystych i mięciutkich życzy gruszka z fartuszka! :)