parówki z rozmarynem i sosem sojowym
No i mam. Organizm bronił się dzielnie od kilku miesięcy, ale w końcu się poddał – gorączka, katar, kaszel… pełny pakiet. Na myśl przychodzą mi dwa przysłowia: “jak nie urok to sraczka” oraz “nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło” bo przynajmniej znalazłam czas na smaczne śniadanie. Błyskawiczne, bo nie miałam siły długo przesiadywać w kuchni, zdjęcie też robione na szybko, ale najszybciej to śniadanie zniknęło z talerza :)
Była okazja by wypróbować domową rozmarynową oliwę – jeszcze trochę się musi przegryźć. Jeśli nie macie, możecie użyć świeżego rozmarynu i zwykłego oleju.
Składniki:
- 3 dobrej jakości parówki (ja kupuję takie z szynki, 93% mięsa)
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 łyżka oleju
- kilka igiełek świeżego rozmarynu
- 1/4 cebuli
- 1 ząbek czosnku
Parówki kroimy w plasterki. Rozmaryn siekamy. Cebulę kroimy w drobną kostkę. Czosnek tniemy na bardzo cienkie plasterki.
Na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy wszystkie pokrojone składniki i podsmażamy na rumiano. Dodajemy sos sojowy i smażymy jeszcze przez chwilkę.
Przekładamy na talerz, podajemy z pieczywem.
Smacznego życzy (zasmarkana) gruszka z fartuszka! :)