panzanella

Nie wiem jak jest u Was, ale u nas problem suchego chleba jest nagminny. Zwykle to ja dojadam już czerstwiejące kromki w formie tostów lub innym, bliżej niesprecyzowanym wcieleniu, bo mój mężczyzna z suchym chlebem jest na bakier. Ma być świeży i koniec. Kiedy po raz kolejny zostało nam pół bochenka, którego już on nie chciał tknąć, a i mi było nie po drodze, żeby przerabiać go na kanapki, przypomniałam sobie o przepisie z jednej z książek Nigelli na panzanellę czyli toskańską sałatkę z chleba. Jak dla mnie panzanella to strzał w dziesiątkę. Mojego mężczyzny nie udało mi się namówić nawet na spróbowanie. Nie wie więc co traci ;)

panzanella

Składniki:

- 250 g podsuszonego chleba

- 1 czerwona cebula

- 2 pomidory

- 60 ml oliwy z oliwek

- 30 ml octu z czerwonego wina

- 1/2 łyżeczki soli

- szczypta cukru

- 1 ząbek czosnku

Chleb pokroić na małe kawałeczki i zostawić do wysuszenia na metalowej kratce.

Cebulę przeciąć na pół i pokroić w półksiężyce. Zalać octem i zostawić na 10 minut.

W tym czasie nakroić skórkę na pomidorach i zalać je wrzątkiem na 5 minut. Wyjąć, odsączyć i obrać ze skórki. Pozbyć się pestek i pokroić sam miąższ na małe kawałki. Dodać do cebuli.

Czosnek obrać, drobno posiekać i dodać do reszty. Przyprawić solą i cukrem.

Do miski dodać chleb i całość zalać oliwą z oliwek. Mieszać tak długo, aż wszystkie składniki się dokładnie połączą.

W oryginalnym przepisie Nigella dodawała na koniec jeszcze świeżą bazylię, ale ja z niej zrezygnowałam. Nie żałuję ;)

Smacznego życzy gruszka z fartuszka!