monkey chunky i “Jungle Speed Safari”
Gdy recenzowałam grę Dobble, wspomniałam Wam, że grywałam w nią w Kanadzie. Nie napisałam chyba jednak, że tak na prawdę podczas mojego wyjazdu inna gra święciła triumfy. Było to “Jungle Speed”. Klasyczna wersja Jungle Speed składała się ze stosu kart i jednego, dużego totemu, o który walczyło się wykazując refleks i determinację :) Co ciekawe – w Polsce gra ta dostępna jest jedynie z totemem drewnianym, natomiast ja grałam z totemem gumowym. To istotne, bowiem główną zasadą gry było złapanie totemu nim zdążą zrobić to inni gracze – gdy totem złapało na raz kilka osób, należało przy pomocy siły lub sposobu zdobyć go na własność. Gumowy totem po pierwsze nieco się rozciągał, po drugie nie był tak twardy, a po trzecie nie wyślizgiwał się z ręki więc walka mogła być zacięta. Drewniany ma ten minus, że trudno go utrzymać, gdy walczy się z silniejszym od siebie graczem, więc walka jest nieco nie równa.
“Jungle Speed Safari”, którą otrzymałam od sklepu Rebel.pl trochę się różniło od swojego pierwowzoru. Po pierwsze jeden duży totem został zastąpiony pięcioma małymi. Zasady pierwotnie polegające jedynie na szybkości w łapaniu totemu zostały rozszerzone – teraz trzeba było wykazać się także spostrzegawczością (wybierając właściwy totem), pamięcią (zapamiętując jak należy zareagować na daną kartę) i poczuciem humoru (niektóre karty wymagają tego, żeby wydać jakiś dźwięk i wykonać gest np. rycząc jak słoń pokazać trąbę lub wydając dźwięki goryla uderzać się w klatkę piersiową).
Przyznam szczerze, że podchodziłam do tego dość sceptycznie – bałam się, że znajomi nie będą potrafili tak wyluzować, żeby przy tak dziwnej grze dobrze się bawić. Zaskoczyły mnie jednak salwy śmiechu i bardzo, bardzo udany wieczór podczas rozgrywek :) Nie ma się jednak co oszukiwać – nie jest to gra, w którą pogra każdy, w przeciwieństwie do klasycznej wersji “Jungle Speed” w którą grywaliśmy wielopokoleniowo. Najpierw trzeba wyjąć z tyłka kij :)
To co jest fajne, to że do gry dołączony jest specjalny woreczek, w którym mieszczą się zarówno karty jak i totemy. Dzięki temu grę można zabrać ze sobą wszędzie, bez targania dużego pudełka. Duży plus należy się także za wizualną część gry – podobają mi się grafiki na kartach, wykonanie totemów itp. Całość prezentuje się bardzo ładnie i kolorowo.
Podsumowując – zarówno “Jungle Speed” jak i “Jungle Speed Safari” dostarczyły mi masę rozrywki. Osobiście pozostaję jednak zwolennikiem klasycznej edycji – nieco prostszej, nieco mniej wymagającej, ale dzięki temu dostępnej nawet dla tych, którzy wstydzą się wydawać dziwne dźwięki, a jednocześnie uwielbiają ostrą rywalizację ;) Nie chcę jednak umniejszać wersji Safari, bo jestem absolutnie pewna, że i ona znajdzie swoich amatorów, a i ja nie twierdzę, że nie będę w nią grywać :) Wydaje mi się, że wersja Safari bardziej przypadnie do gustu młodszym graczom lub rodzinom – gra jest mniej agresywna, a jednocześnie bardzo wesoła :)
Jak jesteśmy w dżungli, to przydałaby się jakaś małpia przekąska :) Musi być łatwa do szybkiego skonsumowania (nie ma czasu na długie przeżuwanie!) i poręczna. A jak małpy to i z bananem :) Monkey Chunky, czyli zdrowa i bardzo smaczna przekąska dla wszystkich graczy. Polecam przygotować ją dzień wcześniej, bo gdy lekko “podeschnie” jest moim zdaniem jeszcze lepsza i przestaje brudzić dłonie (jeśli nie chcecie pobrudzić się podczas gry koniecznie użyjcie do nich papierowych papilotek!). A ponieważ skład to samo zdrowie, jest idealna również dla dzieci :)
Składniki: (na około 30 kuleczek)
- 1 banan
- 1/2 szklanki masła migdałowego lub orzechowego
- 2 łyżki miodu
- 1/2 szklanki posiekanych orzechów (najlepiej niezbyt twardych)
- garść groszków czekoladowych
- 3/4 szklanki otrębów
Masło migdałowe i banana przekładamy do garnka, rozgniatamy widelcem i podgrzewamy, aż składniki połączą się, tworząc w miarę jednolitą masę. Wówczas zdejmujemy garnek z ognia, dodajemy resztę składników, mieszamy i wstawiamy do lodówki na godzinę.
Ze schłodzonej masy formujemy kuleczki i układamy je w papierowych papilotkach. Gotowe kuleczki wkładamy do lodówki na kilka godzin. Najlepiej smakują następnego dnia!
Dzikiej zabawy prosto z dżungli życzy gruszka z fartuszka!