makaroniki cytrynowe

Za oknem szaro, ale w mojej kuchni żółto, słonecznie i cytrynowo! <3 Moooocno cytrynowe makaroniki to ciasteczka, które na prawdę potrafią poprawić humor :)

Nim jednak przejdę do przepisu właściwego, pozwolę sobie przypomnieć Wam kilka złotych rad dotyczących wypieku makaroników – te ciasteczka na prawdę nie są tak trudne, jak się o nich mówi!

1. Podsusz białka. Ja moje białka oddzielam od żółtek trzy dni wcześniej i przez ten czas trzymam w lodówce. Dopiero na godzinę przed rozpoczęciem pieczenia wyciągnęłam je z lodówki, by nabrały temperatury pokojowej. To ważne, bo ubite białka mają wtedy lepszą konsystencję.

2. Używaj suszonej mąki migdałowej. W niektórych przepisach radzą, że mąkę migdałową można uzyskać mieląc migdały. Ok, w teorii się zgadza. Problem jest jednak taki, że świeżo zmielone migdały są zbyt wilgotne. Ja do moich makaroników używam kupnej, wysuszonej już mąki migdałowej i wychodzą o niebo lepiej.

3. Przed wsadzeniem makaroników do piekarnika pozostaw je na blacie przez 30-60 minut. W ten sposób wierzch makaroników lekko obeschnie i makaroniki nie będą pękać przy pieczeniu.

4. Po wyjęciu makaroników pozwól im wystygnąć i dopiero później zdejmuj je z blachy. Inaczej mogą się połamać i pokruszyć.

5. Krąży również legenda, że makaroników nie powinno się piec w deszczowe dni, bo wilgotność powietrza jest zbyt duża. Nie sprawdziłam tego osobiście, ale na wszelki wypadek warto się do tej rady zastosować ;)

cytrynowe makaroniki

Składniki (na 2 blachy piekarnikowe):

  • 100 g białek (z około 3 jajek), podsuszonych wcześniej w lodówce przez 2-3 dni, a następnie doprowadzonych do temperatury pokojowej
  • 40 g drobnego cukru
  • 120 g mąki migdałowej (gotowej, ze sklepu - jest bardziej sucha)
  • 200 g cukru pudru
  • odrobina żółtego barwnika

Do przełożenia:

  • 100 g mascarpone
  • 1 czubata łyżka kajmaku
  • 2-3 łyżki (do smaku) kremu lemon curd

Cukier puder oraz mąkę migdałową blendujemy razem, aż składniki się połączą.

Białka ubijamy, aż będą gęste, ale nie sztywne. Wówczas dodajemy drobny cukier i całość ubijamy dalej, aż piana zrobi się sztywna. (Uwaga! Piana powinna być sztywna, ale nie przebita - jeśli zacznie wyglądem przypominać pianę z kąpieli i rwać się jak ona, to znaczy, że białka ubite są zbyt mocno).

Do białek dodajemy stopniowo suche składniki. Dodajemy je ostrożnie, aby piana z białek nie opadła i masę mieszamy delikatnie szpatułką (nie mikserem!), aż wszystkie składniki się połączą. Dodajemy żółty barwnik (wedle uznania).

2 blachy piekarnikowe wykładamy papierem do pieczenia lub matą silikonową do makaroników. Przy pomocy rękawa cukierniczego z okrągłą końcówką wyciskamy niewielkie porcje ciasta (mniej więcej wielkości mirabelki), zachowując między nimi 2-3 centymetrowe odstępy.

Gdy ciasto zostanie wyciśnięte, pukamy blachą o blat stołu, by ciasto lekko się rozpłynęło. Tak przygotowane makaroniki odstawiamy na 30-60 minut, by lekko podeschły.

Piekarnik nagrzewamy do 150 stopni. Wkładamy blachę (jedną na raz!) do piekarnika, na około 20 minut. Po tym czasie wyjmujemy blachę i odstawiamy makaroniki do ostygnięcia (mogą leżeć na gorącej blaszce, dzięki temu dostaną jeszcze nieco ciepła od spodu i lepiej się podsuszą).

Mascarpone ucieramy z kajmakiem i lemon curdem, aż do uzyskania jednolitej, gładkiej masy. W razie konieczności możemy dodać jeszcze odrobinę żółtego barwnika. Tak przygotowanym kremem przekładamy makaroniki.

Udanego makaronikowania życzy gruszka z fartuszka! :)