Jestę BlogerChefę!

Trudno zacząć pisać cokolwiek na ten temat bez emocji. Trudno tak na prawdę zacząć, bo nie wiem od czego. Cała przygoda z BlogerChefem była dla mnie z każdą chwilą coraz bardziej zaskakująca. I pomyśleć, że o mało co wcale nie wzięłabym w niej udziału!


DSC_0061
 

Kiedy pół roku temu startował konkurs na BlogerChefa do tego stopnia nie wierzyłam we własne siły, że wcale nie planowałam brać w nim udziału. No bo przecież: “nie mam szans!”. Gdy jednak do udziału z konkursie zaczęła namawiać mnie Dorota, postanowiłam spróbować swoich sił. Pierwsze zaskoczenie przyszło, gdy w ogóle dostałam się do półfinału. To, że półfinał wygrałam, było prawdziwym szokiem! Gdy emocje po półfinale opadły, zaczęło do mnie docierać, że teraz będzie finał, w którym walczyć będę z czterema innymi półfinalistami, można by rzec: najlepszymi z najlepszych. Będę musiała nie tylko ugotować na żywo wymyślone i opracowane przeze mnie danie, ale też w drugim etapie będę musiała improwizować i wymyślić coś na poczekaniu!

Im więcej o tym myślałam, tym bardziej opadałam z sił. Pojawiła się masa wątpliwości, czy aby na pewno powinnam w finale brać udział. Byłam pewna, że coś nie wyjdzie, że będzie wstyd na całą Polskę, a już na pewno, nawet jak wszystko się uda, to nie mam szans pokonać pozostałych. Jechałam więc absolutnie pewna, że jadę tam po piąte miejsce na pięć możliwych. I uwierzcie mi – piszę to bez kokieterii! W dodatku mam na to dowód – gdybym planowała wygrać, pomyślałabym wcześniej o tym, by załatwić sobie transport do tej góry nagród, jaka przewidziana była za pierwsze miejsce. A ja przyjechałam pociągiem, z jedną walizeczką i byłam pewna, że w ten sposób dam radę zabrać się do domu :)

Hotel Columna Medica, w którym odbywał się półfinał okazał się być wyjątkowo urokliwym miejscem – piękne, eleganckie wnętrza, cudowne położenie w środku lasu, mnóstwo zieleni wokół. Pogoda także nam dopisała – słoneczko przygrzewało, ptaszki ćwierkały – żyć nie umierać! Już chociażby dla tego miejsca warto było tu przyjechać.


DSC_0006
>

Gotowaliśmy na świeżym powietrzu. No, względnie, bo w rozstawionym na ogrodzie namiocie. Komary cięły jak głupie, a szef jury zagroził, że za owady w daniach będą ujemne punkty ;) Mimo irytujących, kąsających bzykaczy, gotowało się bardzo przyjemnie. Wstyd przyznać, ale byłam tak skupiona na moim zadaniu, że zdawało mi się, że nikogo innego tam nie ma. A oprócz pozostałych finalistów był przecież jeszcze niemały tłumek publiczności! :)

 


fot. Laura Chołodecka



 

Pierwsze zadanie poszło w miarę gładko, a pozytywne oceny jury uniosły mnie jakieś 10 cm nad ziemię. Moja smażona pierś z kaczki na placuszkach ziemniaczanych z sosem z aronii i czerwonego wina zebrała mnóstwo pochwał! :)

 


fot. Laura Chołodecka

fot. Laura Chołodecka

 

Niestety drugie zadanie o mało mnie nie pogrążyło. Dostaliśmy czarną skrzynkę, z trzema produktami, które bezwzględnie musieliśmy użyć w naszym daniu: pierś z kurczaka, suszone pomidory w ziołowej zalewie oraz krowi ser sałatkowy. Oprócz tego do dyspozycji mieliśmy ograniczoną liczbę produktów do wyboru. Padło na zrobienie makaronowej sałatki na ciepło. Oj niestety, jak kulą w płot. Wiedziałam to już w momencie, gdy zaczęłam przygotowywać potrawę. Niestety miny jurorów upewniły mnie w tym, że nie poszło mi zbyt dobrze. Odczuwana przeze mnie personalna porażka przyćmiła moją radość z wcześniejszego sukcesu i w tym momencie byłam pewna już, że wygra ktoś inny. Dlatego też, gdy przyszło do ogłaszania wyników “od końca”, byłam pewna, że moje nazwisko padnie bardzo szybko. Ale ono nie padało i nie padało. Gdy na końcu zostałam już tylko z Anią, serce zaczęło mi mocniej bić. W końcu padł wynik – ZOSTAŁAM PIERWSZYM W POLSCE BLOGERCHEFEM! :)

 


fot. Laura Chołodecka

 

Stałam jak osłupiała. Ludzie bili brawo, aparaty błyskały fleszami, jury gratulowało, sponsorzy wręczali nagrody. A ja nie do końca wiedziałam co się właśnie stało. JA?! JA WYGRAŁAM?!

 


fot. Adrianna Łabenda

 

Emocje trzymają mnie jeszcze do dzisiaj. Mimo, że rzecz się działa w sobotę i miałam całą niedzielę na ochłonięcie i oswojenie się z nowym tytułem, wciąż rozpiera mnie radość, duma i… energia do działania!

To co cieszyło mnie jeszcze bardziej niż sam tytuł i nagrody to słowa, które padały: “zasłużyłaś”, “od początku w ciebie wierzyłam”, “trzymaliśmy kciuki”, “byłam pewna, że ci się uda”… Kochani, wasza wiara w moje zwycięstwo była dużo większa niż moja. Nie spodziewałam się tego i gorąco Wam za to dziękuję! Ten sukces oraz Wasze wsparcie dodały mi wiatru w żagle. Teraz wiem, że to dopiero początek mojej kulinarnej podróży, a przede mną otworzyły się nowe furtki. Dziękuję, dziękuję, dziękuję – wszystkim, którzy byli tam ze mną ciałem i duchem, którzy trzymali kciuki i życzyli powodzenia!

A dziękuję przede wszystkim:

Dorocie, która namówiła mnie do udziału w konkursie, kibicowała, podpowiadała i w końcu, gdy dowiedziała się, że wygrałam, przyjechała po mnie by pomóc mi przetransportować się z tymi wszystkimi nagrodami! :)

Pawłowi, który nie tylko gotował ze mną w półfinale i bezpośrednio przyczynił się wtedy do mojego sukcesu robiąc doskonały sos, ale też podzielił się paroma kulinarnymi sztuczkami oraz poratował mnie słoikiem konfitury z aronii, której nie mogłam nigdzie kupić, a która była podstawowym składnikiem sosu!

Bernadettcie oraz Kindze, które także były ze mną w półfinałowej drużynie, dzięki którym deser wyszedł super!

Bez Was tego sukcesu by nie było! Jeśli macie ochotę na domowo-blogerchefowy obiad, zawsze jesteście u mnie mile widziani! :)

 

Relację z warsztatów kulinarnych oraz wydarzeń z imprezy towarzyszącej wydarzeniu, jaką był Blogerski Piknik zamieszczę nieco później. Nie miałam okazji robić zbyt wielu zdjęć, dlatego muszę poczekać, aż poratują mnie nimi inni :)

 

  • Ja również bez kokieterii powiem, że trzymałam za Ciebie kciuki bo zaglądam tu od bardzo dawna;). Serdecznie gratuluję i oby był to pierwszy z wielu takich sukcesów;)!

  • Ale super super, jeszcze raz gratuluję kochana! a tej piersi z kaczki to ja chcę kiedyś spróbować! No a swoją drogą…pięknie wyglądasz ;****

  • Gratulację :)

  • Serecznie gratuluję, i życzę dalszych takich sukcesów.

  • Siora

    Jeszcze raz gratulujemy Siostra Mistrza jesteśmy dumni z Ciebie :)

    • gruszka

      :*

  • Wielkie gratulacje! widziałam to danie popisowe jak tylko je opublikowałaś i miałam przeczucie, że to coś absolutnie wyjątkowego. Gratulacje!

  • Gratuluję serdecznie

  • serdecznie gratuluję :) tytuł jak najbardziej zasłużony :)

  • Jeszcze raz gratulacje :) Pozdrawiam :)