Jak mądrze wyznaczyć sobie cel w diecie?

“Drogi wujku Google, chciałabym schudnąć milion kilo w weekend. Albo chociaż 10 kilo w tydzień. Ewentualnie do wieczora chciałabym zrzucić tak ze cztery… “ – podchodząc do diety w taki sposób z góry skazani jesteśmy na porażkę. Jesteś ciekaw dlaczego?

znajdź swój cel w odchudzaniu

#1 – nie oczekuj cudów

Ok, na dobry początek powiedzmy sobie jedno – jeśli zaczynasz się odchudzać, twój cel musi być realny. Inaczej będzie pot, łzy, zgrzytanie zębów, zwątpienie i depresja. Co to znaczy realny? To znaczy, że jeśli jesteś 45-letnią matką czwórki dzieci i masz metr-czterdzieści wzrostu, to raczej nie będziesz nigdy wyglądać jak 17-latki z wybiegów dla modelek – przykro mi. Siłą woli, ani nawet ciężką pracą pewnych rzeczy nigdy nie zmienimy (nie wierzcie w diety zmieniające rysy twarzy), dlatego już na wstępie warto racjonalnie spojrzeć na predyspozycje swojego ciała unikając w ten sposób wielu rozczarowań. Niemniej jednak, w miarę chudnięcia wasze ciało nie raz Was zaskoczy, zapewne tam, gdzie najmniej się tego spodziewacie. Pozytywnie :)

„Zadaj sobie pytanie – czy jesteś w stanie w 100% uzyskać cel? Dużo ludzi może mieć z tym problem, bo zawsze będzie widziało, że czegoś może brakować… Warto wyznaczyć sobie cel w formie SMART lub przez inaczej nazwaną metodę Kaizen czyli metodę malutkich kroczków. Gdy chcę wejść na wielką górę, wchodząc na nią bez przygotowania mogę nawet zginąć. Dlatego najpierw wejdę na małą górę, później posłucham specjalisty od wchodzenia na szczyty, popracuję nad sobą przez odpowiedni czas i dopiero wtedy uznam, że jestem w stanie na tę wielką górę wejść i przeżyć…” – Bartosz Walkowski – Trener personalny

 

#2 – zapoznaj się z liczbami, ale nie ufaj im w 100%

Zacznijmy od liczb i odrobiny teorii. Pewnie już ją znasz, ale to podstawy, rzekłabym takie ‘odchudzanie 101’, więc warto przypomnieć (bardzo niecierpliwi mogą pominąć ten fragment).

Wejdź na wagę. Liczba, którą pokaże to Twój próg wyjścia – teraz będzie już tylko lepiej. Krok drugi to obliczenie Twojego BMI. Jeśli jesteś kiepski z matmy lub leniwy, w internecie znajdziesz mnóstwo kalkulatorów, które policzą to za Ciebie. Jeśli jednak z jakichś powodów jarają cię cyferki, to możesz obliczyć BMI według następującego wzoru: BMI = [masa ciała (kg)] / [wzrost (m)]2

Masz już? Super. Jeśli Twoje BMI wynosi mniej niż 21, a ty mimo to myślisz o odchudzaniu, to tak naprawdę jedyną mądrą rzeczą jaką możesz teraz zrobić, to poprosić o pomoc specjalistę – jesteś chuda i jeśli myślisz inaczej to mamy tu do czynienia z zaburzonym poglądem na samą siebie. Każdy wynik do 24,9 to wynik w normie i nie wymaga drastycznych środków, co najwyżej trochę ruchu. Od 25 wzwyż mamy już do czynienia z nadwagą tudzież otyłością i z tym na pewno warto coś zrobić. Pamiętaj jednak, że bez względu na to ile ostatecznie schudniesz, nigdy nie powinieneś doprowadzić do tego, żeby Twoje BMI wskazywało mniej niż 18,5 – to już niedowaga!

Istnieje wiele wzorów i teorii na coś, co nazywają “wagą idealną“. Ja jednak nie lubię być niewolnikiem liczb, bo dobrze wiem, że kilogram tłuszczu ma znacznie większą objętość niż kilogram mięśni, dlatego nie trzymam się tych wyników kurczowo. Celem odchudzania nie powinna być nigdy cyferka na wadze, ale to jak wyglądamy i czujemy się sami ze sobą. Cyferki są jednak przydatne do kontroli postępów – w lustrze trudno zauważyć stopniowy progres, bo przeglądamy się w nim codziennie. 

 

#3 – wyobraź sobie siebie

Wyznaczając sobie cel, w pierwszej kolejności zastanów się nad tym co dokładnie chcesz osiągnąć. Możesz myśleć o wymarzonej wadze czy obwodach, ale lepiej myśleć o wymarzonej sylwetce – wizualizuj ją sobie, a następnie… zapisz, opisując wszystko jak najdokładniej.

“Dzięki zapisywaniu o wiele łatwiej jesteśmy w stanie zapamiętać cel. Gdy już będziesz wiedzieć co chcesz osiągnąć po prostu to zapisz. Możesz zapisać to na dużej kartce w pokoju, na kartce noszonej w portfelu, a nawet na czole jeśli masz taką potrzebę :)” Bartosz Walkowski – Trener personalny

 

#4 – daj sobie czas

Gdy już wiesz co chcesz osiągnąć, naturalną koleją rzeczy jest to, że będziesz zastanawiał się nad wyznaczeniem sobie pewnych ram czasowych. Wiem, że istnieje mnóstwo osób (w tym ja sama), które do wielu tematów podchodzą zadaniowo i to co najlepiej je mobilizuje to zbliżający się deadline. Odchudzanie to jednak nie zadanie, które należy wykonać, a potem o nim zapomnieć. To proces. To zmiana nawyków. To stała praca nad sobą.

“Warto planować, ale nie zapisywać konkretnej daty… Nastaw się na określony cel i wyznacz sobie pewne ramy czasowe, lecz nie trzymaj się ich ściśle. Czy uda Ci się osiągnąć go dwa miesiące wcześniej czy później – co to za różnica? Zastanów się: czy jeśli nie osiągniesz celu w konkretny dzień to wpadniesz w depresje? A jeśli osiągniesz to zakończysz na nim swoją pracę i wrócisz do starych nawyków?” Bartosz Walkowski – Trener personalny

O tym czym tak na prawdę jest chudnięcie i na czym ten proces polega można by pisać godzinami. Może kiedyś pokuszę się o notkę na ten temat. To co jednak musicie wiedzieć już na samym początku, że o ile na początku waga może spadać nieco szybciej (opróżnienie żołądka, utrata wody itp.), to za “zdrowe odchudzanie” uznaje się spadek wagi do 1 kg tygodniowo. Dlatego z góry należy wykluczyć wszystkie diety obiecujące 10 kilo w tydzień i inne tego typu wynalazki. Trzeba również o tym pamiętać ustalając sobie te ramy czasowe o których wspominałam. Nie przytyłeś przez jedną noc, więc nie oczekuj, że przez jedną noc schudniesz.

 

#5 – wyznacz kamienie milowe (i nagrody – yay!)

Dawno temu usłyszałam jedno zdanie, które raz na zawsze wyleczyło mnie z nagradzania się na diecie smakołykami (wiecie, schudłam dwa kilo, to mogę zjeść w nagrodę czekoladę). Zdanie to brzmiało: “Nie nagradzaj się jedzeniem, nie jesteś psem.” To działa także w drugą stronę – wiele osób przechodząc na dietę za pomniejsze “grzeszki” każe się głodówką lub rezygnowaniem z posiłku. Nie tędy droga.

„Chcesz być tresowany jak zwierzę? – Gdy coś zrobię dobrze to dostaję przekąskę, natomiast gdy zawiodłem to chodzę głodny? Dla mnie absurdalne podejście.” – Bartosz Walkowski – Trener Personalny

Nie znaczy to jednak, że w drodze do celu nie można nagradzać się innymi drobnymi przyjemnościami. Dlatego planując, wyznacz kilka pomniejszych kamieni milowych, od razu zapisując sobie rodzaj nagrody za jego osiągnięcie. Dla jednego wystarczającą nagrodą będzie relaksująca kąpiel w wannie, dla kogoś innego nowe buty od Jimmy Choo – pamiętaj, żeby nagrody również dopasować do swoich możliwości inaczej czeka cię depresja związana z zerowym stanem konta ;) U mnie większość nagród opiera się na kupieniu sobie czegoś ładnego – zacznę od butów, bo te pasować będą nawet jak schudnę, na seksowną bieliznę przyjdzie czas później ;)

“Nagradzaj się za wszystko co tylko chcesz, bo przecież osiąganie celu, kolejnego poziomu, może być czymś przyjemnym, a nie tylko morderczą pracą.” – Bartosz Walkowski – Trener Personalny

 

Nie wiem czy będzie to dla Was pomocne, ale postanowiłam, że podzielę się z Wami tym co jest moim celem i co ja zapisałam sobie na kartce: “Chciałabym schudnąć około 30-35 kilogramów w mniej więcej rok. Jako pierwszy kamień milowy wyznaczyłam -10 kg, które chciałabym osiągnąć w ciągu pierwszych 2-3 miesięcy. Chcę być dużo szczuplejsza, wysportowana, ale nie bardzo chuda- chcę mieć kobiecą sylwetkę, z okrągłą pupą, szczupłymi nogami i szyją. Zależy mi na wyglądzie bardzo zmysłowym i delikatnym. Nie chcę mieć bardzo widocznych mięśni, a jedynie ładnie zarysowaną sylwetkę. Marzy mi się szczupła talia, płaski brzuch i widoczne kości obojczyków. To czego przede wszystkim chcę się z mojego ciała pozbyć to wystający brzuch, bułeczki nad kolanami, zwiotczałe ramiona, drugi podbródek… ”

Jak widzicie nie określam nic ściśle i kategorycznie – ani kilogramów, ani czasu, ani obwodu w pasie. Każdy postęp będzie mile widziany, ale wiem do czego zmierzam. Oczami wyobraźni widzę siebie, jak jestem tak bardzo “hot” jak rozgrzane piaski plaży na Bora Bora, gdzie przechadzam się w moim skąpym bikini… ;) Jak myślicie, uda się? :)

Artykuł powstał przy współpracy z:

10847937_829402980434377_5402378767139139699_nBartosz Walkowski – Trener Personalny
Certyfikowany Trener Personalny z licencjatem Dietetyka. Posiadacz brązowego pasa z Krav Magi i Instruktor Samoobrony. Przeprowadził kilka tysięcy godzin treningu personalnego oraz zajęć grupowych. Przez lata spędzone na siłowni, macie i boisku doskonalił się w wielu dyscyplinach zespołowych, indywidualnych, sportach walki i wytrzymałościowych. Zafascynowany rozwojem osobistym i spędzaniem czasu na wolnym powietrzu.

1420290916_black_envelope-128 copy bartosz.walkowski(at)gmail.com 

  • Po

    Fajny wpis, ja po miesiącu diety mam na wadze plus 0,5 kg. Odstawiłam gluten, zaczęłam się ruszać, ale to chyba wciąż za mało przy hashimoto. Miałam dwa dni doła, ale wracam do pracy nad sobą.

    • Odchudzasz się na własną rękę czy z pomocą specjalisty (dietetyk, trener, lekarz…)? Wiem, że to może brzmieć jak banał, sama długo twierdziłam, że żaden dietetyk mnie nie odchudzi tak jak ja sama, bo w końcu sama najlepiej znam swój organizm, ale dopiero teraz, gdy faktycznie pracuję z dietetykiem widzę jak bardzo się myliłam :)

  • Klaudyna Grabska

    Nie ma to jak nie zauważyć na końcu wzoru na BMI dwójki i… się śmiertelnie przerazić ;P

  • Marta Frąckowiak

    Hejka Gruszko, Twój projekt działa mega motywująco i akurat zbiegł się w czasie z moim postanowieniem wzięcia się za siebie (w końcu). Na razie odpuszczam trening personalny na rzecz karnetu i regularnych ćwiczeń. Przyznam jednak, że jest to opcja, która od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie, a Twój projekt jeszcze bardziej mnie inspiruje, by zgromadzić zasoby, które pozwolą wdrożyć plan treningu personalnego w życie. Póki co z dużym zainteresowaniem czytam Twoje bardzo ciekawe i pisane w fajnym stylu posty na temat metamorfozy. No i nie tylko trzymam kciuki (za powodzenie Twojej i mojej “małej misji”) ale także działam w tym kierunku:) Pozdro Marta

    • <3 Miło, dziękuję i również trzymam kciuki! :) Co do trenera personalnego to fakt, że nie jest to tania zabawa, ale warto spotykać się z trenerem choćby po to, żeby podpowiedział jak zacząć, wytyczał dalszy kierunek i pokazał jakieś fajne ćwiczenia (np. jedno spotkanie co miesiąc-dwa). Dodatkowo warto pamiętać o tym, że na każdej dobrej siłowni powinni być do dyspozycji ćwiczących trenerzy, którzy podpowiedzą czy poprawnie wykonuje się dane ćwiczenie – z doświadczenia wiem, że na początku może trochę głupio zapytać, ale na prawdę warto pozawracać im trochę głowę (choćby po to, by uniknąć kontuzji) :)

  • Fantastyczny plan :) Jestem najlepszym przykładem na to jak szybko można odzyskać nierozsądnie stracone kilogramy. Teraz hołduję zasadzie zawartej w punkcie 4. Czas jest sprzymierzeńcem. Bez akceptacji tego faktu nie ma mowy o trwałych efektach. Szybko nic nie da się na tej płaszczyźnie osiągnąć. Pozdrawiam!