Dorota Dardzińska “Synowa kontra teściowa”

Autor: Dorota Dardzińska

Tytuł: Synowa kontra teściowa

Liczba stron: 176

Liczba przepisów: 154

Liczba zakładek “koniecznie zrobić!”: tylko 8 :(

Książka “Synowa kontra teściowa” przyszła do mnie pocztą, w towarzystwie uroczej podpórki do ksiażki, w sam raz do użycia w kuchni. Był to prezent od wydawnictwa Publicat, które to książkę tę wydało. Jak to z prezentami bywa, ucieszył mnie on niezmiernie, ale też mam twardy orzech do zgryzienia, bo o prezentach z reguły mówię tylko dobrze, a ewentualne wady przemilczam. Tymczasem jednak, by recenzja była merytoryczna, nie sposób o pewnych niedociągnięciach nie wspomnieć.

DSC_0484

Zacznę jednak od tego, co w książce mi się podoba. Po pierwsze pomysł – idea zestawienia ze sobą dań “a la teściowa” kontra” a la synowa” jest świetna! Po drugie – szata graficzna książki – urocze kropeczki, porządny papier, twarda oprawa – to wszystko na plus.

Tu jednak moje zachwyty się kończą, bowiem do mnie książka zupełnie nie trafiła, z wielu przyczyn. I tak na prawdę nie wiem od czego zacząć. Przede wszystkim nie przypadły mi do gustu przepisy – często nudne, oczywiste i bez czegokolwiek, co by je wyróżniało na tle innych.  Rosół, cukinie nadziewane mięsem, jabłka z cynamonem, mleko z cynamonem, czy wreszcie… kanapki z serem (co prawda wycięte w różnych kształtach, ale c’mon!)… któż z nas tego nie zna? A mogłabym tak wymieniać jeszcze długo. Zdarzają się oczywiście wyjątki, jak choćby te 8 przepisów, które mnie zainteresowało, ale jak na 154 przepisy liczba ta nie jest zbyt imponująca…

DSC_0486

Druga sprawa to, że największy atut tej książki – pomysł – zupełnie gdzieś tu ginie. Założenie, o którym możemy przeczytać na tylnej stronie okładki mówi o tym, że miały być to dania z tych samych produktów, przedstawione na dwa sposoby. Owszem, czasami się to zdarza, jak np. czekoladowy suflet vs. trufle czekoladowe czy klasyczny bigos vs. bigos z żurawiną. W większości jednak jest to zestawienie dwóch, zupełnie odległych od siebie przepisów, które łączy jedynie to, że są np. zupą lub sałatką (a czasami i tego brakuje). Koniec końców książka wygląda po prostu jak zbiór prostych przepisów, bez specjalnego zamysłu. Co więcej trzeba tu wspomnieć, że książka jest jednej autorki, która występuje tu w dwóch osobach: zarówno jako synowa i teściowa i wszystkie przepisy są jej autorstwa. Idea jest więc tu ciut naciągana.

DSC_0485

Co więcej, przepisy są proste, rzekłabym nawet że banalnie proste i nie bardzo wiem do kogo ta książka jest kierowana. Jeśli dla osób, które interesują się gotowaniem to pudło – nic ciekawego tu dla nas nie ma. Jeśli dla początkujących, to zdecydowanie zabrakło w książce dokładniejszych opisów np. na to jak luzować kurczaka (w przepisie jest tylko informacja o tym, że należy to zrobić).

DSC_0489

Co się tyczy zdjęć, to muszę przyznać, że są ok. Tzn są poprawne i estetyczne, ale też nie zachwycają. Ich wpasowanie w szatę graficzną jednak zupełnie leży – nie pasują ani do słodkiego kropeczkowego tła, ani do tematyki (wszystkie są w stylu “teściowej”, brakuje tu stylizacji bardziej nowoczesnych, pasujących do synowej). Wiele z nich jest bardzo malutkich – pewnie ze względu na zdjęcia niskiej rozdzielczości, które nie nadawały się do druku w większym rozmiarze. Są to fotki, które świetnie sprawdzają się na kulinarnym blogu, ale niestety nie w książce… a w każdym razie nie w tej książce.

Czy warto? Moim zdaniem nie koniecznie. Publicat ma w swojej ofercie wiele, wiele ciekawszych książek, po które sięgam z przyjemnością i chętniej Wam polecę :) Nie mogę jednak powiedzieć, że ta książka jest zupełnie zła. Ma swoje plusy, ale może po prostu nie do końca trafia w mój gust.

  • Adriana

    Nie jesteś sama, mam dokładnie takie same wrażenia i też w sumie zastanawiałam się jak ugryźć tą recenzję, ale trzeba być merytorycznym i mówić to co się czuje :)

  • a dupa rośnie

    także otrzymałam tę książkę i muszę przyznać, że mam niestety takie same odczucia…. nuda w ładnej okładce…a szkoda, bo sam pomysł wydawał się strzałem w dziesiątkę!