design, że palce lizać… odcinek 11
W kwietniowym odcinku DZPL czeka na Was solidna dawka pięknej ceramiki, ale nie tylko! Będzie też trochę drewna i plastiku i prawdę mówiąc od tego ostatniego chciałabym rozpocząć. Gadżety otrzymane od sklepu Galeria Limonka są bowiem w tym odcinku jedynym zestawem, który jest nie tyle piękny (choć nie można mu odmówić estetycznego wykonania), co praktyczny. I wierzcie mi lub nie, ale nie spodziewałam się, że rzeczywiście będę z nich regularnie korzystać :) A tu niespodzianka!
No ale po kolei. W skład zielonego zestawu jaki do mnie dotarł wchodzą: przyrząd do obierania ananasa, przyrząd do obierania melona, przyrząd do obierania pomarańczy oraz przyrząd do odszypułkowywania truskawek. Wszystkie cztery zaskakują swoją formą i kształtem. Co prawda “takie coś do cytrusów” pamiętam jeszcze z dzieciństwa – było to dla mnie istne zbawienie! Uwielbiałam pomarańcze, ale ich obieranie zwykle było ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę. Tymczasem dzięki temu zgrabnemu cudeńku staje się to bardzo proste i (co ważniejsze) niezwykle czyste. Jedyne co trzeba zrobić to przesunąć urządzeniem po pomarańczy, nacinając skórkę w kilku miejscach – im więcej nacięć, tym łatwiej ją obrać.
Odkąd pierwszy raz trafiłam w internecie na przyrząd do obierania ananasów, wiedziałam, że koniecznie muszę go kiedyś wypróbować. Idea była bardzo intrygująca! – należy ściąć czubek oraz “piętkę” ananasa, i wkręcając przyrząd w środek owocu tworzy się pozbawiona skóry oraz łyka spirala. Odnośnie tego urządzenia mam kilka przemyśleń.
Po pierwsze: bałam się że plastik nie da rady i opór stawiany przez owoc sprawi, że przyrząd złamie mi się w ręku. O dziwo nie tylko się strasznie pomyliłam, ale też nie było żadnego oporu! “Pineapple slicer” wchodzi w ananasa jak w masło.
Po drugie: moje pierwsze podejście do obsługi było niezbyt udane z dwóch powodów. Przede wszystkim mój ananas był za mały, w związku z czym średnica urządzenia była prawie taka sama jak owocu, w związku z czym obciął on część twardej, zewnętrznej skórki. Zrobiłam również błąd przy ścinaniu czubka – obcięłam go pod niewielkim kątem, przez co przyrząd wkręcił się krzywo i zahaczył o część łyka. Teraz już wiem, że żeby zrobić to dobrze ananas musi być spory, a urządzenie ułożone dokładnie równolegle do łyka.
Po trzecie: zdecydowanie jest to przyrząd dla tych, którym bardziej niż na dokładności, zależy na czasie. Co prawda kawałki ananasa są piękne i równiutkie, ale jeśli ananas jest duży, to po wykrojeniu środka sporo zostaje przy skórce. Jeśli więc kraja się Wam serce na myśl o zmarnowaniu części soczystego owocu to raczej pozostaje Wam tradycyjna metoda obierania. Niemniej jednak jestem przekonana że przyrząd ten podbiłby serca barmanów, którzy przygotowują fancy koktajle z udziałem ananasa :)
Najwięcej kłopotu sprawiła mi obsługa przyrządu do melona. Tę trudną sztukę muszę chyba jeszcze opanować, bo póki co nie do końca ogarniam :) Moje kawałki nie tylko nie były tak ładne jak na instruktażowym filmie, ale też zmarnowałam całkiem sporo melona, bo nie udało mi się dokładnie wybrać całego środka.
Przyrządu do truskawek nie udało mi się jeszcze przetestować z powodu braku surowca :) Co prawda wczoraj do pracy kupiłam sobie opakowanie truskawek, ale akurat nie miałam szczypczyków przy sobie. Z pewnością wypróbuję je, gdy zacznie się truskawkowy sezon, a wtedy obiecuję zrobić tu update ;)
————————————————————————————————————————–
Teraz pora przejść do tych przedmiotów które zachwyciły mnie przede wszystkim swoim wyglądem (ale nie tylko!). Od sklepu Live Beautifully dostałam aż cztery takie przedmioty i zakochałam się w każdym z osobna! :) Na uwagę jednak zasługuje jeszcze jedna rzecz – sposób pakowania przesyłek. Oto jak wyglądały prezenty które trafiły w moje ręce! :)
Na pierwszy ogień: forma do babki. Duża, ceramiczna, dość ciężka, a do tego uroczo różowa.
Babkę wyjętą z tej formy mieliście okazję podziwiać w przepisie na babkę herbacianą. Nie sugerujcie się jednaj jej wielkością – forma jest prawie dwa razy wyższa, tylko okazało się, że ciasta miałam za mało :)
Jest to klasyczny rodzaj starodawnej formy – wymaga posmarowania tłuszczem przed wlaniem ciasta i trzeba uważać by się nie stłukła. Ale to nic! Ciasto wychodzi doskonale upieczone (ceramika świetnie przewodzi ciepło) i moim zdaniem przepięknie się prezentuje. No i jeśli tak jak ja lubicie w kuchni operować pięknymi rzeczami, to to coś dla Was :)
Drugim, równie różowym i równie ceramicznym przedmiotem od Live Beautifully jest zestaw trzech form w kształcie serduszek. Najmniejsze z nich ma około 15 cm, największe 22 cm. Serca wchodzą jedno w drugie, więc ich przechowywanie nie stanowi najmniejszego problemu.
W formach można zapiekać, chłodzić i podawać przekąski. Są dość płytkie, więc świetnie nadają się do przygotowywania tart i klasycznych placków. Serduszka mają ładny kształt, więc efekt prezentuje się wspaniale!
Zarówno w przypadku formy do babki jak i form w kształcie serduszek niewątpliwym atutem jest to, że formy nawet po latach użytkowania się nie zniszczą np. pod wpływem krojenia w formie – przyznać bowiem muszę, że z tego powodu najczęściej wyrzucam moje formy z metalu lub co gorsza (sic!) z silikonu (kilka razy zdarzyło mi się niechcący przeciąć).
Skoro ciasto już upieczone, trzeba je teraz na czymś zaprezentować. I tutaj z pomocą przychodzi cuuuuuuudowna (!) miętowa patera , również ceramiczna. Blat patery jest gładki, ale też idealnie równy. Spotkałam się wcześniej z paterami, które miały niewielkie wybrzuszenie na środku, przez co ciasto na szklanej podkładce (taką mam tortownicę) się ześlizgiwało. Tutaj tego problemu nie ma :)
Efektu dodaje zdobiona nóżka oraz brzeg patery w kształcie kwiatka (? nie wiem jak to inaczej określić :))
Paterę również mieliście okazję podziwiać już w przepisie na sernik lemon curd (swoją drogą też doskonały!) :)
No to jak już ciacho na stole, to na koniec jeszcze przydałaby się herbata. Najlepiej zaserwowana w pięknym dzbanku. Pierwsza propozycja również pochodzi od Live Beautifully, ale jeszcze w tym wpisie do wyboru będzie także drugi dzbanuszek :)
Ten dzbanek zauroczył mnie krową. Tak, dokładnie :) Krowa namalowana na boku dzbanka jest absolutnie przeurocza i w dodatku uśmiechnięta! No i jeszcze te błękitne kropeczki dookoła! Nie wyobrażam sobie, żeby komuś ten dzbanek mógł się nie podobać :)
Dzbanek ma pojemność około 1 litra i wystarcza na cztery kubki herbaty. Dzięki dużemu uchwytowi herbatę leje się z niego bardzo wygodnie, a po zakończeniu nalewania z czubka nic nie kapie na obrus :)
Jak już pisałam – jestem zachwycona całym zestawem i polecam każdy z tych produktów! :)
————————————————————————————————————————–
Wspomniałam też, że w tym odcinku pojawi się drugi dzbanek. To śliczne błękitne maleństwo dotarło do mnie ze sklepu Amazing Decor. Poprzedni litrowy dzbanek jest w sam raz na kilkuosobowe spotkania, tymczasem błękitny imbryczek mieści w sobie około 400 ml napoju, czyli około 2 większych filiżanek. Jest idealny na spotkanie we dwoje lub… samotną posiadówkę z książką, gdy chcemy mieć ciepłą herbatę pod ręką.
Imbryczek stanowi doskonałą dekorację stołu. Mały, pękaty, w pastelowych kolorach, a do tego z bambusowym uchwytem – jest uroczy! :) Trochę obawiałam się, że ten uchwyt może być zbyt miękki i stanowić problem przy nalewaniu herbaty – błąd! Uchwyt jest sztywny i stabilny, nalewanie herbaty nie stanowi problemu, a po zakończeniu nalewania z dziubka nic nie kapie (to zawsze jest atut w przypadku dzbanków!).
Ten imbryk, ze względu na jego kształty i niewielkie rozmiary można wykorzystywać także w podgrzewaczach do herbaty (tzn na takiej specjalnej podstawce z tealightem, które dłużej utrzymują temperaturę naparu).
Czy polecam? No ba! :) Sami przecież widzicie, że jest przepiękny! :)
————————————————————————————————————————–
Na koniec coś od dobrze Wam znanego sklepu Projekt Drewno. To już trzeci wyrób spod ich ręki jaki Wam prezentuję i nieustannie jestem pod wrażeniem! Dziś przyszła pora na okrągłą, drewnianą deskę z ceramicznym “oczkiem” :)
Idealna do serwowana przystawek (np. jako deska serów) lub jako podstawka pod ciepłe naczynia (np. pod prezentowane wyżej dzbanki :)). Dość gruba, solidnie wykonana i po ciężarze czuć, że z porządnego kawałka drewna.
Nie wiem czy muszę to dodawać, ale dla pełnej recenzji napiszę: deska jest idealnie wyszlifowana, problem drzazg absolutnie nie występuje, brzegi są gładkie i równe, a całość wykonana z dbałością o detale. No i jak na Projekt Drewno przystało, ich logo jest wypalone, a nie nadrukowane, dzięki czemu wygląda to dużo dużo lepiej! :)
Produkt sam w sobie – wiadomo, polecam. Ale polecam chyba wszystkie produkty autorstwa Projekt Drewno – jeszcze żaden mnie nie zawiódł! :)
————————————————————————————————————————–
-
Ola
-
Inspirowane Smakiem
-
magma