wpis sentymentalny i przepis na gigantyczne ciastko z m&m’sami

Siema Dzieciaki! :) Dziś nasze święto, więc zachciało mi się ponownie podróży sentymentalnej. Nie wiem jak Wy, ale podczas gdy moje koleżanki zachodzą w ciąże i rodzą dzieci, ja wciąż myślę o sobie jak o dzieciaku i chętnie wracam pamięcią do tych beztroskich lat :) Pamiętacie mój tekst o smakach dzieciństwa? Jeśli Wasze, tak jak u mnie przypada na wczesne lata 90-te to koniecznie go przeczytajcie! Z pewnością obudzi w Was wspomnienia :)

To jednak dość zabawne, że taki tekst powstał u kogoś, kto za dziecka był chyba jednym z największych niejadków na tej planecie. Moi rodzice przeżywali katusze przy każdym obiedzie próbując wmusić we mnie “chociaż mięsko, ziemniaczki zostaw” (co nota bene było przyczyną większości nieporozumień, bo ziemniaczki to ja chętnie, a mięsko to już nie koniecznie). Istnieje nawet stosowna dokumentacja fotograficzna, udowadniająca, że jedynym sposobem na małą Marysię było osobiste wtykanie jej do dzioba widelca (przy czym “osobiste” często znaczyło dowolną osobę, która była gotowa podjąć się tego zadania).

omnomnom

Z okazji Dnia Dziecka postanowiłam raz jeszcze sięgnąć pamięcią tych kilka (ekhm) lat wstecz i opowiedzieć Wam o moich najdziwniejszych jedzeniowych nawykach i fobiach, jakie mi wtedy towarzyszyły. Liczę, że w komentarzach dorzucicie trochę swoich historii :) Dorzucicie?

#1

Jedną z moich największych zmor dzieciństwa był… ryż. Tak, ten sam biały ryż, który dziś uwielbiam. Przyczyna? Rodzice serwowali mi go zawsze z musem jabłkowym i cynamonem. Danie mi nie smakowało, a że uwielbiałam mus, wywnioskowałam, że muszę w takim razie nienawidzić ryżu. Nie przyszło mi wówczas do głowy, że problem może tkwić nie w składnikach, a w połączeniu. Do dziś nie jadam ryżu na słodko.

#2

Jajecznicę zjadłam tylko gdy była ścięt…wyschnięta na wiór. Luźne białko wywoływało u mnie torsje, więc profilaktycznie kazałam ścinać także żółtko. Na szczęście nauczyłam się robić jajecznicę tak, by białko było porządnie ścięte, a żółtko dalej pływało :)

#3

Miałam długie zęby na każde mięso i wędliny. Mama regularnie próbowała mi robić kanapki z szynką do szkoły, a te regularnie lądowały w koszu. Nie znosiłam Świąt Wielkiej Nocy, bo tradycja nakazywała podzielić się święconką i zjeść po kawałku wszystkiego. Wszystkiego czyli szynki i białej kiełbasy też. Koszmar, no nie? A na kolegę, który będąc u nas w gościach zjadł kanapkę z boczkiem, do końca dnia patrzyłam jak na kosmitę.

#4

Ser żółty jadłam chętnie, ale tylko pod jednym warunkiem – musiał być w cienkich plasterkach. Jak plasterki były cienkie to mogły być ułożone na sobie nawet jeden na drugim i było spoko, ale nie mogły stanowić jedności.

#5

W sezonie uwielbiałam jeździć z moimi rodzicami na grzyby, ale na samą myśl o zjedzeniu jakiegokolwiek grzyba robiło mi się słabo. A nie, przepraszam, robiłam wyjątek dla panierowanej, smażonej kani. Reszta grzybów nie wchodziła w grę. Pieczarki nauczyłam się jeść dopiero w liceum, resztę grzybów – dopiero parę lat temu. Dziś jadam chętnie większość :)

To oczywiście zaledwie wierzchołek. Lista składników których nie jadałam była długa, a część została do dziś – kminek, seler, korzeń pietruszki, podroby – tego obecnie dalej nie tykam. Ale powyższa piątka chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci :)

Oczywiście zupełnie inaczej miała się rzecz, jeśli chodziło o słodycze. Te potrafiłam pałaszować kilogramami, absolutnie bez niczyjej pomocy i nigdy nie było mi dość :) Na to też mam dowody :)

wata

Że dzieci i cukier to najlepsi przyjaciele, nie trzeba chyba nikomu mówić :) Mam więc dziś dla Was przepis, który pokocha z pewnością każde dziecko – przepis na ciastko z cukierkami, wielkości ciasta :) Brzmi dobrze? :)

giga ciastko z mmsami i groszkami czekoladowymi

Składniki:
- 4 łyżki miękkiego masła
- 2-3 łyżki oleju
- 1/2 szklanki cukru
- 1 jajko
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 1 czubata szklanka mąki
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1/2 szklanki m&m'sów
- 1 garść groszków czekoladowych

Masło, olej i cukier ucieramy razem. Dodajemy jajko i ekstrakt waniliowy i miksujemy razem do połączenia się składników. Mąkę mieszamy z solą i sodą, dodajemy do pozostałych składników i całość razem miksujemy. Dodajemy cukierki i groszki czekoladowe i zagniatamy ciasto ręką (nie miksujemy, bo cukierki się pokruszą).

Ciasto wykładamy na blachę wyłożoną pergaminem lub do niskiej formy do tarty. Rozgniatamy dłonią formując równy, płaski placek (duże ciasteczko).

Pieczemy około 25 minut w temperaturze 180 stopni. Wyjmujemy z pieca, studzimy i kroimy na kawałki.

Udanego Dnia Dziecka życzy gruszka z fartuszka! :)