camembert z miodowym sosem z whisky, bekonem i żurawiną
Po ostatnim udanym eksperymencie z camembertem w postaci sera z rozmarynem i syropem klonowym, postanowiłam pójść o krok dalej i stworzyć do sera specjalny sos. Od dłuższego czasu pałętała mi się w barku 50-tka miodowej whisky (dostałam w prezencie), z którą nie wiedziałam co zrobić, bo whisky nie pijam. I tak trafiła do sosu – w razie jakby nie wyszło, nie byłoby mi żal ;) Ale wyszło i to wyszło pysznie! :) Oczywiście dla przełamania smaku polecam camemberta zajadać z pieczywem, samym można się trochę zakleić ;)
Składniki (dla 2 bardzo głodnych, lub 4 normalnie głodnych :)):
- 2 camemberty
- 50 ml miodowej whisky
- 50 ml syropu klonowego
- 2 plasterki wędzonego boczku
- 1 garść żurawiny
- 1 łyżka sosu sojowego
Do rondelka wlewamy whisky, syrop klonowy i sos sojowy. Gotujemy na małym ogniu, mieszając od czasu do czasu, aż zacznie gęstnieć. W międzyczasie na patelni podsmażamy boczek, aż się zrumieni. Boczek dodajemy do lekko zagęszczonego, ale wciąż płynnego sosu (należy uważać, żeby się zbytnio nie zkarmelizował), razem z żurawiną. Mieszamy i zdejmujemy z ognia.
Camemberty nacinamy w kratkę i układamy na blasze do pieczenia wyłożonej pergaminem. Na wierzch nakładamy po trochu sosu, wraz z dodatkami. Pieczemy w 180 stopniach, aż ser się roztopi i nabierze ciągnącej konsystencji (około 15-20 minut).
Podajemy z pieczywem.
Smacznego życzy gruszka z fartuszka! :)