…a może by tak weekend w górach? :)

Wiem, że często to powtarzam, ale ostatnio więcej mnie tu nie ma niż jestem. Powodów jest milion i może kiedyś przyjdzie czas by je wyjawić (o części na pewno się niedługo dowiecie ;) ), ale ani wczoraj, ani dziś, ani jutro nie będzie mi się chciało tego wszystkiego opisywać. Z tego całego “niechcenia” zachciewa mi się coraz bardziej wakacji, które jakoś jak na złość nie chcą się złożyć. Dlatego łapię się każdej okazji, by choć na trochę wyrwać się z zabetonowanego miasta. Ostatnio więc, gdy zostało mi zaproponowane, bym wsiadła w pociąg i przejechała się do Piwnicznej Zdroju, nie musiałam zastanawiać się dwa razy – wyjęłam walizkę z szafy, wrzuciłam do niej wygodne buty i ruszyłam na dworzec. Do Piwnicznej dokulałam się autobusem – przespałam całą drogę z Krakowa, dlatego nawet nie zauważyłam kiedy za oknem krajobrazy zmieniły się na bardziej zielone. Gdy więc wysiadłam na przystanku w tym małym miasteczku i rozejrzałam się dookoła, od razu zrobiło mi się dobrze :) Jak tu pięknie!

Jeszcze tego samego dnia spotkałam się z ekipą i moimi gospodarzami i ruszyliśmy na wycieczkę po Piwnicznej – oprócz zachwycania się krajobrazami, mieliśmy okazję przyjrzeć się z bliska przeuroczym czarnym owieczkom :) Ot ciekawostka – region Piwnicznej-Zdroju to region tzw. “czarnych górali” – ich nazwa wzięła się od ciemnego koloru spodni zrobionych z pozyskanych od czarnych owieczek wełny. Dziś już niewiele jest czarnych stadek w tej okolicy, ale… wciąż są!

Spacer po górach sprawił, że po raz kolejny przez moją głowę przebiegła myśl, że “tak to ja bym mogła mieszkać”. Co prawda szybko się opamiętałam, bo nie oszukujmy się – nie mogłabym mieszkać w miejscu, gdzie zawsze miałabym do domu pod górkę, a śnieg leży do maja – ale fakt pozostanie faktem – Piwniczna to piękne miejsce i chyba w każdym obudziłaby się taka nostalgiczna nuta :)

Wieczór zwieńczyliśmy pyszną kolacją w Hotelu Piwniczna SPA & Conference, gdzie szef kuchni uraczył nas lokalnymi smakołykami (oscypki i bryndza my love!), a gdy już obżarliśmy się po uszy, poszliśmy wymoczyć się w hotelowym basenie :) Strefa SPA jest super! – baseny, sauny, jacuzzi, a wszystko w fajnym, kameralnym oświetleniu (nie takim typowo basenowym)… zwróćcie tylko uwagę o której godzinie się tam wybieracie, ponieważ niektóre części strefy, o pewnych porach są całkowicie beztekstylne co oznacza bez strojów kąpielowych i bez ręczników ;) Ja postanowiłam nikogo moją golizną nie raczyć, ale jak ktoś lubi to proszę bardzo ;)

Gdybyście szukali w tym regionie miejsca w którym warto przenocować, to polecam z czystym sumieniem – hotel jest super! Urzekł mnie swoim wyglądem, który łączy w sobie nowoczesność z tradycyjnymi góralskimi motywami oraz widokiem z okna. No tylko powiedzcie, jak tu nie budzić się w dobrym humorze, gdy po przebudzeniu wita nas taki widok? :) Okolica jest na prawdę przepiękna!

… no i z tego całego wspominania znów mi się zrobiło melancholijnie i znów mam ochotę spakować się, wsiąść w pociąg i pojechać – gdzieś, gdziekolwiek, w nieznane… – polecicie coś? Jakiś ulubiony zakątek Polski? :)