10 tekstów, które usłyszysz będąc na diecie… metamorfoza – tydzień 2

Obiecałam Wam, że na liczby przyjdzie jeszcze pora. Trochę mi jeszcze wstyd publicznie o nich mówić, bo te wysokie numerki mnie przerażają. Ale pierwszymi postępami pochwalić się mogę – 3 kilogramy mniej. Woo-hoo! :D  Mogę też dodać, że tym samym z licznika zniknęła ta paskudna 9-tka z przodu. Matematykę na poziomie podstawówki macie opanowaną, policzyć potraficie, tak więc to żadna tajemnica ile ważyłam jeszcze dwa tygodnie temu.

10 tekstów na diecie

Liczyłam się z tym, że publiczna deklaracja pociągnie za sobą pewne skutki. Wśród tych skutków było sporo bardzo miłych – ciąg gratulacji, zaciśniętych kciuków i odświeżenie dawnych znajomości. Było też sporo takich, które mnie rozbawiły, niektóre poirytowały, ale koniec końców skłoniły mnie one wszystkie do napisania tego tekstu :) Bowiem przechodząc na dietę musicie liczyć się z wieloma rzeczami, a wśród nich jest to, że z całą pewnością usłyszycie od kogoś…:

1. Odchudzasz się? Po co?

No dobra, tego akurat nie usłyszałam teraz, bo teraz to nikt wątpliwości nie miał co do tego “czemu”, “z czego” i “ile”. Odpowiedzi były kolejne: “bo jestem gruba”, “z tłuszczu” i “dużo”. Niemniej jednak niektórzy szczęśliwcy mają okazję to zdanie na początku swojej przygody z odchudzaniem usłyszeć. Pytanie to jest irytujące, bo wymusza jeden z dwóch rodzajów odpowiedzi. Pierwszy to ten kokieteryjny, w którym wychodzimy na pustą idiotkę: “Hi hi, no wiesz, mam trochę tu i tam i chciałabym się w końcu wcisnąć w tą starą sukienkę… wiesz jak jest”. Drugi to ten, w którym zmuszeni jesteśmy rozmówcy udowodnić, że jednak mamy się z czego odchudzać. Dowód można dostarczyć podając cyferki lub unaocznić chwytając się za brzuch, boczki lub teatralnie zatrząść udami, żeby zadygotały jak galaretka. I nie, po tak zadanym pytaniu nikt, kto podjął decyzję o odchudzaniu nie dostanie nagłego olśnienia “racja!” i nie rzuci diety w cholerę. Tzn może rzuci, ale to pytanie nie miało tu nic do rzeczy.

2. Życie jest za krótkie na diety!

… skróćmy je więc jeszcze bardziej, potęgując ryzyko zawału serca. YOLO!

3. No nie wygłupiaj się, jedno ciasteczko/piwo jeszcze nikogo nie zabiło.

Och, to mój faworyt! Po co się przejmować czyimiś postanowieniami, walką z samym sobą oraz jego “słabą-silną wolą”, skoro można być tym diabełkiem siedzącym na ramieniu i namawiać do złego… Przecież jedna bezmyślna uwaga też jeszcze nikogo nie zabiła.

4. Zjedz to, to jest zdrowe. No dalej, jedz.

Powszechne (i jak najbardziej słuszne) jest łączenie idei odchudzania i zdrowia. Nie należy jednak pomiędzy tymi dwoma rzeczami stawiać znaku równości. Obecnie będąc na diecie ułożonej przez dietetyka mam bardzo dokładnie policzone wszystkie składniki odżywcze, które mogę przyswoić w ciągu dnia. Zdrowe kalorie może są zdrowe, ale wciąż są kaloriami. Dlatego z bólem serca, ale odmawiam wszystkim, nawet tym najzdrowszym przekąskom.

5. To Ty teraz nic nie jesz?

Ja naprawdę kumam, że ludzie przyzwyczaili się, że naturalnym stanem mojej szczęki jest ruch i że ilekroć się mnie widzi, to zwykle coś przeżuwam. Zaskoczeniem może być więc to, że teraz żuję z mniejszą częstotliwością. Nie znaczy to jednak, że nie jem nic. Ba, powiem nawet, że jem bardzo dużo – odkąd zaczęłam dietę głodna byłam tylko dwa razy ;)

6. Mam lepszy sposób na odchudzanie…!

Za tym zdaniem zazwyczaj kryje się jakaś złota myśl typu: “wystarczy, że będziesz chodzić do pracy pieszo”, albo “mam taką świetną akupunkturzystkę…”. Och i trzeba jeszcze dodać, że to zdanie najczęściej wygłaszane jest przez osoby, którym bozia nie poskąpiła szybkiej przemiany materii i nigdy nie miały do zrzucenia więcej niż 5 kg.

7. Ale żeś sobie wybrała termin na odchudzanie…

… przecież zaraz Tłusty Czwartek, Walentynki, twoje urodziny, moje urodziny, Wielkanoc, urlop, sezon na grilla, Andrzejki, Boże Narodzenie…. *niepotrzebne skreślić. Powiedzmy to sobie wprost – przez 365 dni w roku nie ma idealnej daty na rozpoczęcie odchudzania, zwłaszcza, jeśli kilogramy planuje się zrzucać przez co najmniej kilka miesięcy. Dlatego zamiast patrzeć w kalendarz, trzeba po prostu zacząć działać.

8. Ja to bym tak nie mogła…

Zdanie wypowiedziane najczęściej z podziwem, choć niejednokrotnie także z podtekstem: przyznaj się, jak nikt nie widzi to podjadasz? Jeszcze nie potrafię się ustosunkować do tego, czy zdanie to mile łechta moje ego czy raczej demobilizuje…

9. Teraz to już pewnie nie będziesz się chciała spotykać na mieście…

To pytanie z gatunku tych, po których człowiek zaczyna żałować, że w szkole nie wykładają przedmiotu “logiczne myślenie”. Przeżyłam już w swoim istnieniu niejeden wieczór na mieście bez piwa i burgera, przeżyję kolejne. Dieta nie musi oznaczać wykluczenia z towarzystwa. Jeśli przez dietę rezygnuję ze spotkania, to pewnie tylko dlatego, że byłam głodna, więc żeby uciszyć burczenie w brzuchu poszłam spać o 21 (true story, bro).

10. Wiesz, że w większości przypadków i tak występuje efekt jojo?

W tym punkcie mogłabym wrzucić jeszcze: “diety nigdy nie działają” i “też się kiedyś odchudzałam i popatrz jak teraz wyglądam…”. Czy naprawdę muszę tłumaczyć dlaczego?

 

Ps. W komentarzu nie zapomnijcie pochwalić się swoimi doświadczeniami i ulubionymi tekstami w tej dziedzinie! :) 


Dotrwaliście aż tu, więc na zakończenie mogę jeszcze dodać kilka słów o tych minionych dwóch tygodniach :)

Duma mnie rozpiera, bo idzie mi bardzo dobrze, a wręcz powiedziałabym, że dobrze jak nigdy. Treningi z Bartkiem są na prawdę świetne - to pewnie dlatego, że mnie dużo chwali ;) A to, że dietę mam już ułożoną odgórnie sprawę pilnowania się znacznie mi ułatwia, bo nie muszę się zastanawiać i szukać, przez co mniej czasu spędzam wśród jedzenia, mniej o nim myślę i co za tym idzie mniej mi się chce jeść.

Obiecałam wam dawać pełne jadłospisy, ale uznałyśmy z Ulą, że napisanie Wam że zjadłam jabłko czy jogurt z musli tak na prawdę nie będzie dla Was żadną inspiracją, więc postanowiłam wybierać tylko te co ciekawsze dania z mojego jadłospisu. Jeśli jesteście ciekawi czym raczyłam się w ubiegłym tygodniu to proszę bardzo:

Dzień 1
Obiad - Pieczeń z indyka z kaszą i surówką z buraka i jabłek
Podwieczorek - Warzywa z prażonym sezamem

Dzień 2
Obiad - Pieczony pstrąg tęczowy
Kolacja - Kasza gryczana z duszonymi warzywami

Dzień 3
Obiad - Zupa z soczewicy i kaszy jaglanej
Kolacja - Sałatka z tuńczykiem

Dzień 4
Obiad - Kurczak i pikantne warzywa
Podwieczorek - Pieczone jabłka z malinami

Dzień 5
Obiad - Makaron ze szpinakiem i fetą
Kolacja - Sałatka z kapusty pekińskiej i kurczaka

Dzień 6
II śniadanie - Koktajl bananowy
Obiad - Brukselka w sezamie

Dzień 7
Śniadanie - Kasza jaglana z duszonymi warzywami
Obiad - Spaghetti z mięsem z indyka

Jadłospis ułożyła:

Bez tytułuUrszula Skrzypczak - Dietetyk
Z wykształcenia biotechnolog ze stopniem naukowym doktora nauk medycznych w zakresie biologii medycznej. W marcu 2014 roku odbierała dyplom z zakresu Dietetyki i Poradnictwa Żywieniowego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Z zamiłowania propagatorka racjonalnego odżywiania. O jedzeniu i jego wpływie na organizm człowieka wie prawie wszystko. Gotowa by pomóc każdemu, kto marzy o pięknej sylwetce i zdrowej diecie.

1420290916_black_envelope-128 copy skrzypczak.u(at)gmail.com


Partnerem projektu jest:

BEAUTYMILL_logo_CMYK-1

  • Sandersik

    Taaaak :) jeszcze jest “wpadniesz w anoreksje!” – to najczęściej mama/babcia. “będziesz miała anemie” – również mama/babcia i “daj spokój, zaczniesz od jutra, poniedziałku, wiosny” – koleżanki ;P
    3mam za ciebie kcuki )

    • Mnie anoreksją jeszcze nie straszyli – za daleko mi zawsze było ;) Ale anemia i “zaczniesz od jutra” jak najbardziej ;)

  • pzuza

    A ja nikomu nie mowilam ze jestem na diecie. Potem przyszlo lato a wszyscy mi mowili ze wygladam zabojczo :-) i pytali jak to zrobilam :-)

  • evanka

    Haha! Też to znam… Ale potem, jak już się przetrwa pierwszą falę dziwnych tekstów z tzw. “dupy” i schudnie się tych parę kilo, efekty zaczynają być widoczne… Wtedy przychodzi wielka fala podziwu! ;) Przynajmniej u mnie tak było. Także tego, wytrwałości!

  • vodka

    kurcze coś o tym wiem, mój teściu który od wieków jest chudy bo ma super przemianę materii i może jeść wszystko (mój mąż to po nim odziedziczył) zawsze mi mówi “rób to rób tamto, to możesz zjeść” albo najlepsze “ja się za ciebie wezmę”….