10 najsmaczniejszych filmów – nie oglądaj na głodniaka!

Wciąż mam spore zaległości w filmach o jedzeniu, ale niedawno całkiem nieźle je nadrobiłam. A skoro już się naoglądałam, to postanowiłam się moją opinią na ich temat podzielić.

Powiedzmy wprost – filmy najsmaczniejsze, wcale nie muszą być również najlepsze. Niestety w kinematografii bywa, że jedzenie na ekranie jest znacznie bardziej interesujące niż fabuła, dlatego miałam spory problem, żeby zdecydować się na kryterium, według którego powinnam filmy uszeregować. Ostatecznie zdecydowałam, że najważniejszym kryterium będzie ślinotok, jakiego dostawałam podczas oglądania – im więcej śliny wyprodukowałam, tym wyższe miejsce zajął film. Jeśli więc macie ochotę na film z gatunku „food porn”, to koniecznie sprawdźcie po co warto sięgnąć!

Uwaga – filmów kategorycznie nie należy oglądać z pustym żołądkiem, lub co gorsza – na diecie!

10. „Kobieta na topie”

Z tego filmu zapamiętałam tak naprawdę tylko trzy rzeczy – kąpiel Penelope Cruz z uroczym transwestytą, kiczowate animacje i scenę, w której główna bohaterka z ostrej papryczki chilli robi coś, co można by pomylić z erotyczną zabawką (wnioskując po jej reakcjach). Isabella ponoć potrafi świetnie gotować, ale więcej o tym mówią, niż pokazują (choć kilka apetycznych scen w filmie jest). Wpisałam go na listę bo brakowało mi pozycji 10-tej, a lubię okrągłe liczby.

 

9. „Ostatnia miłość na ziemi”

Tajemnicza epidemia dotyka ludzkość – ludziom zanikają zmysły. W tym, o zgrozo, również smak. Michael, główny bohater, w którego wcielił się Evan McGregor próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jest to dla niego tym trudniejsze, że z zawodu jest szefem kuchni. Cały wątek oparty jest na miłosnej historii pomiędzy Michaelem, a Susan – epidemiologiem, który walczy z rozprzestrzeniającą się chorobą.

Fabuła filmu to trochę flaki z olejem, ale jedzenie w nim, jest znacznie apetyczniejsze. Niestety, występuje jedynie w pierwszej części filmu, więc dalej nie musicie oglądać.

 

8. „Charlie i fabryka czekolady”

Czym się kończy zabranianie dzieciom jedzenia słodyczy? Ano tym, że w dorosłym życiu zakładają własną fabrykę czekolady. Tak zrobił własnie Willy Wonka w filmie Tima Burtona. Każdy, kto zna twórczość tego reżysera wie, że uwielbia on przesadę, surrealizm i karykaturę – te trzy rzeczy charakteryzowały właśnie filmową fabrykę. Wodospady czekolady, cukierkowe drzewa, lukrowe łodzie potrafią pobudzić wyobraźnię każdego Dyzia Marzyciela. Jeśli jesteście łasuchami i nie boicie się przesłodzenia (także wynikającego z gatunku kina familijnego) – to jest film dla Was.

 

7. „Uczta Babette”

Produkcja z 1987 roku porusza jeszcze starszy okres, w dodatku w egzotycznym dla Polaków kraju – w XIX wiecznej Danii. Żeby tego było mało, rzecz się dzieje na wsi, gdzie trafia tytułowa Babette – kucharka uciekająca z ogarniętego rewolucją Paryża. Jak łatwo się domyślić, na wsi nie ma zbyt dużych możliwości wykazać się kunsztem kulinarnym i w dodatku nie jest tam specjalnie lubiana. Ostatecznie postanawia dopiąć swego i organizuje wielką ucztę, która przełamuje wszystkie lody. Na stół trafiają wzbudzające kontrowersje dania, takie jak zupa z żółwia, bliny z kawiorem czy przepiórki w sosie z czarnych trufli. Jedyny gastronomiczny minus tego filmu, to fakt, że w 1987 roku nie znali się tak dobrze na apetycznej wizualizacji jedzenia. Jednym słowem, mogłoby być jeszcze smaczniej.

 

6. „Jiro śni o sushi”

Wyjątkowo, na listę wkradł się film dokumentalny. Gdy oglądałam go po raz pierwszy, jeszcze nie lubiłam sushi, ale film i tak zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tytułowy, 85-letni Jiro Ono jest postacią absolutnie niesamowitą i na robieniu sushi zna się jak nikt inny. W całym swoim życiu wziął tylko jeden dzień wolnego od pracy – na pogrzeb swojej żony. Oglądając dokument ma się jednak wrażenie, że to właśnie sushi jest jego największą miłością. Fani surowej ryby z ryżem będą zachwyceni.

 

5. „Jedz, módl się, kochaj”

Trzy „I” – Italy, India i Indonesia. Oto cel, jaki wytyczyła sobie Elizabeth, która pewnego dnia doszła do wniosku, że jej życie jest beznadziejne i pora z nim coś zrobić. Rusza więc w podróż by poznać siebie i smaki tych trzech krajów. Człowieka oglądającego film też zżera, ale zazdrość. Podsumowując: pozytywna, fajna i apetyczna historia.

 

4. „Julie i Julia”

Choć pod względem fabuły film ten powinien uplasować się nieco wyżej, to jedzenia było w nim o wiele mniej niż mogłoby być. Niemniej jednak film jest mi szczególnie bliski, bo jest o jedzeniu i blogowaniu jednocześnie. Julie Powell, niespełniona pisarka uwielbiająca gotowanie stawia sobie cel – ugotować dania z 524 przepisów z książki Julii Child w 365 dni. Perypetie oczywiście opisuje na blogu, który zdobywa niezwykłą wręcz popularność. Warto obejrzeć dla dwóch rzeczy: jedzenia i Meryl Streep.

 

3. „Czekolada”

Sporo apetycznych rzeczy: od tytułowej czekolady, która występuje tu w ilościach hurtowych, przez Johnny’ego Deppa, którego reklamować nie trzeba, aż po zmysłową Juliette Binoche w roli Vianne – kobiety, którą na przełomie lat 50. i 60. wiatr przywiał do małego miasteczka we Francji, gdzie postanowiła otworzyć mały sklepik z czekoladą. Czekolada, jak wiadomo, jest pomiotem diabła i ocieka seksem, więc zahukani mieszkańcy Lasquenet, nie chcąc narazić się bogu robią wszystko, by nie dać się omamić jej uwodzicielskiemu zapachowi i smakowi. Oczywiście im się nie udaje, bo nie oszukujmy się – nikomu by się nie udało. Podobnie jak w „Uczcie Babette” okazuje się, że jedzenie zbliża ludzi. Nikt się chyba nie dziwi, w końcu mówimy o czekoladzie.

//edit

Ex aequo 3. “Podróż na sto stóp”

Tyle osób po opublikowaniu tej listy przekonywało mnie, żeby obejrzeć ten film, że nie mogłam tego zignorować. Popełniłam jednak głupi błąd – obejrzałam ten film w pierwszym dniu diety. Film ma bardzo fajną fabułę i oglądałam go z ogromną przyjemnością. Food porn? Na najwyższym poziomie! Dlaczego więc tylko trzecie miejsce? Ano dlatego, że trochę byłam rozczarowana – kuchnia indyjska, która wywołuje u mnie istny ślinotok właśnie ze względu na bogactwo składników, ilość kapiącego sosu, soczystość wielkich kawałków mięsa itp. w ostatecznym rozrachunku schodzi na boczny plan ustępując miejsca pretensjonalnej kuchni francuskiej. Tak czy inaczej jest przepysznie i nie raz ma się ochotę polizać ekran ;)

//end_of_edit

2. „Smak curry”

Film, w którym zapach przypraw można niemalże poczuć. Całkiem ciekawy pomysł na fabułę, wzbogaca orientalna egzotyka codziennego życia. Ila, nieszczęśliwa mężatka, codziennie próbuje zadowolić swojego męża kulinarnie, spędzając długie godziny w kuchni przygotowując dla niego lunch. Przez zbieg okoliczności, przygotowany przez nią posiłek trafia raz w ręce Saajana – samotnego wdowca. Tak rozpoczyna się ich kulinarny, korespondencyjny romans. „Smak curry” to dosłownie opowieść o tym, że przez żołądek do serca, a wszystko to w otoczeniu indyjskich potraw. Ślinka cieknie po podłodze.

 

1. „Chef”

Od początku do końca film można opisać dwoma słowami: apetyczny i pozytywny. To film doskonały na wyleczenie zimowej (lub życiowej) depresji, a jedzenie w nim wyleczyłoby nawet anoreksję. Doskonały Jon Favreau wciela się w rolę Carla Caspera – szefa kuchni, który zadziera ze wszystkimi wokół: apodyktycznym szefem, surowym krytykiem kulinarnym oraz mediami społecznościowymi. Ta wybuchowa mieszanka eksploduje już na początku filmu, a Carl prze jego resztę musi pozbierać rozrzucone fragmenty życia i poukładać je w zgrabną układankę. Udaje mu się to świetnie, bo ma super moc: kulinarny talent. I tak oto Carl rozpoczyna przygodę swojego życia w towarzystwie kubańskich kanapek z mięchem. Na samą myśl o nich czuję, że zaczyna mi burczeć w brzuchu. Lecz to nie wszystko – w filmie doświadczymy wielu innych food-pornowych scen, które sprawią, że już po pierwszych minutach zapragniecie rzucić się na lodówkę (lub telewizor). Wisienką na torcie jest też epizodyczna rola Roberta Downey’a Jr. MNIAM! Mniam po stokroć!

 

Jeśli Waszym zdaniem jakiegoś filmu brakuje na liście, zostawcie mi jego tytuł w komentarzu – istnieje bowiem duże prawodopodobieństwo, że po prostu go jeszcze nie widziałam :)

  • lili

    pierwszych 6 pozycje tak samo jak u mnie kocham te filmy
    <3

  • Ooo dzięki, zastanawiałam się ostatnio co wrzucić na filmowy “ruszt” :D

  • Ania

    Bardzo starałam się polubić ucztę babatte… ale dla mnie masakra. Smak Curry uwielbiam. Jest jeszcze taki z Catheriną Zeta Jones, miłość od kuchni?? Fajny lekki i przyjemny :)

    • Sama też nie jestem w tym filmie zakochana. Doceniam jednak kunszt kulinarny (choć zupełnie nie trafia w moje smaki) :)

  • Misia

    podróż na 100 stóp?

  • Double chocolate? No ba :D

  • smilingspoon

    cudowne firmy, nie widziałam tylko “Podróż na sto stóp”

  • Jednopalnikowa

    Zapraszam na mój spis filmów “kulinarnych”! ;) Oprócz pełnometrażowych fabularnych, są też krótkometrażowe, dokumentalne, seriale, programy i reklamy ;) https://jednopalnikowa.wordpress.com/smakowity-seans-filmowy/

  • Rodzinna

    „Julie i Julia” i jest obłędny :) zresztą jedz módl się kochaj też. Czekoladę uwielbiam za tą pięknie podaną czekoladę w cudownych postaciach ahhh jak ja kocham jeść :P a życie każe ograniczać :( na pewon obejżę chefa :)

  • Chef jest genialny :D Właśnie go obejrzałam. Ze swojej strony polecam jeszcze film “Ugotowany” (Burnt) z Bradleyem Cooperem :). Troszkę mi go brakowało na Twojej liście.